„Córka po trzydziestce, ale wciąż żyje jak nastolatka”: krzyk matki zmęczonej czekaniem na dorosłość

newsempire24.com 7 godzin temu

Córka ma już ponad trzydzieści lat, a wciąż żyje jak nastolatka: krzyk rozpaczy matki, która zmęczyła się czekaniem na dorosłość

Czasem zaglądam do swojej starej księgowej — nie w interesach, tylko na herbatę i pogawędkę z dawnymi koleżankami z pracy. Niedawno znów tam zajrzałam i, jak zwykle, rozmowa zeszła na bolączki. Irena, moja dawna przyjaciółka z biurka obok, od progu westchnęła ciężko:

— Nie wiem już, co zrobić z Zuzą. Dziewczyna ma trzydzieści dwa lata, a zachowuje się jak osiemnastolatka. Nie ma pracy, nie ma rodziny, nie ma planów na życie. Telefon to jej najlepszy przyjaciel, a wieczory tylko na spacerki z kumpełkami. Przestałam dawać jej złotówki „na zabawę”, ale oczywiście kupuję jedzenie, mieszkanie też opłacam — no bo co mam zrobić?

Słuchałam i czułam coraz większy ból tej kobiety. Irena zbliża się do sześćdziesiątki. Całe życie harowała — w młodości i teraz, gdy mogłaby spokojnie żyć na emeryturze. Ale nie, teraz ciągnie nie tylko siebie, ale i dorosłą córkę, która nie ma zamiaru ani dorosnąć, ani się zmienić.

— Mówię jej: no znajdź sobie chociaż jakąś dorywczą robotę! A ona na to: patrzyłam całe życie, jak ty na trzech etatach za grosze się haratałaś, i nie chcę tak żyć. Tylko czasem posiedzi z dzieckiem sąsiadki — i to cała jej „kariera zawodowa”. Na więcej, mówi, się nie zgadza.

Zuza miała szansę. Czerwony dyplom, świetne ukończenie studiów. Głowa na karku — aż za dużo. A w młodości chłopaki za nią latali. Wydawałoby się — żyj i ciesz się. Ale gdy przyszło czas budować karierę, uznała, iż zaczynać „od dołu” — to upokarzające. Chciała od razu wysokie stanowisko i grubą wypłatę. A takie miejsca, jak wiadomo, nie leżą na chodniku — szczególnie bez doświadczenia.

— Już nie żądam, żeby była jakąś gwiazdą — ciągnęła Irena. — Niech po prostu będzie normalną dorosłą osobą! Ale ona chyba czeka, iż przyjedzie po nią czarna limuzyna i zabierze do bajki. Bogaty mąż, willa, wakacje na Malediwach — oto jej plan. A rzeczywistość ją nie obchodzi. Gdy próbuję ją poznać z normalnymi chłopakami — odmawia. Wszyscy, mówi, nie tego poziomu: jedni biedni, drudzy „tępacy”. A sama co sobą reprezentuje?

Widzę, jak jej ciężko. Jej słowa to już nie zwykłe narzekanie. To krzyk rozpaczy. Nie wie, co robić, jak dotrzeć do dorosłej kobiety, która utknęła w myśleniu nastolatki. Marzenia są dobre. Ale gdy stają się wymówką, by nic nie robić — to już bieda.

— Wiesz co — mówi Irena — ona jest dobra. Serce ma złote. Ale w głowie… jakby lodowaciało. Jakby bała się zrobić krok w prawdziwe życie. A ja w końcu nie jestem wieczna. Co będzie, gdy mnie zabraknie?

Milcząco kiwałam głową. W myślach kotłowały się setki pytań. Skąd się biorą takie historie? Irena dała Zuzie wszystko — wykształcenie, wsparcie, dom. Ale coś poszło nie tak. Może za bardzo chroniła? Może Zuza po prostu boi się wziąć odpowiedzialność? A może czeka na idealne życie i dlatego odrzuca wszystkie normalne opcje?

— Zaczęłam choćby myśleć — dodała cicho Irena — iż może we mnie leżyiativa? Może ją rozpuściłam, wszystko za nią decydowałam? A teraz już za późno, by coś zmienić?

Nie mogłam powiedzieć, iż jest winna. Bo takich historii — nie jedna, nie dwie. Znam ludzi, którzy z biedy dorobili się sukcesu. I znam takich jak Zuza — mądrych, utalentowanych, ale zagubionych. Bywa, iż oczekiwania rodziców łamią dzieci. Bywa, iż strach przed porażką paraliżuje. A bywa — zwykłe lenistwo, ukryte pod „poszukiwaniem własnej drogi”.

Ale jedno wiem na pewno: Irena na to nie zasłużyła. Zrobiła, co mogła. Teraz chce tylko jednego — zobaczyć, iż jej córka w końcu stanie się dorosła, samodzielna i wdzięczna.

Niestety, nie zawsze nasze dzieci stają się tymi, za kogo je w snach widzimy. Ale wierzę, iż ta historia jeszcze może się odmienić. Tylko jeżeli Zuza zrozumie, iż czas nie jest nieskończony. Że matka nie jest wieczna. I iż życie nie czeka na tych, którzy sami tylko czekają na cud.

Idź do oryginalnego materiału