Dzisiaj znów zajrzałam do swojej dawnej księgowości – nie w sprawach służbowych, tylko na herbatę i pogawędkę z koleżankami z pracy. Jak zwykle, rozmowa zeszła na trudne tematy. Wanda, moja dawna przyjaciółka, ledwo usiadła, a już westchnęła ciężko:
— Nie mam pojęcia, co robić z Kingą. Trzydzieści dwa lata, a zachowuje się jak nastolatka. Ani pracy, ani rodziny, ani planów na życie. Telefon to jej najlepszy przyjaciel, a wieczory spędza tylko na spotkaniach z koleżankami. Przestałam dawać jej pieniądze „na wyjścia”, ale oczywiście kupuję jedzenie i płacę za mieszkanie – co mam zrobić?
Słuchałam i czułam, jak bardzo ta kobieta cierpi. Wanda ma prawie sześćdziesiąt lat. Harowała całe życie – zarówno w młodości, jak i teraz, kiedy mogłaby już spokojnie żyć na emeryturze. A jednak ciągnie nie tylko siebie, ale i dorosłą córkę, która wcale nie zamierza dorosnąć ani się zmienić.
— Mówię jej: Chelu, znajdź choćby jakąś dorywczą pracę! A ona na to: patrzyłam całe życie, jak ty harujesz za grosze na trzech etatach, i nie chcę tak żyć. Dorywczo tylko czasem pilnuje dziecko sąsiadki – to cała jej „kariera”. Na więcej się nie zgadza.
Kinga miała szansę. Czerwony dyplom, świetne ukończenie studiów. Głowa na karku. W młodości chłopaki za nią latały. Wydawałoby się – żyj i ciesz się. Ale gdy przyszło czasu budować coś poważnie, uznała, iż zaczynanie „od dołu” to upokorzenie. Chciała od razu wysokie stanowisko i pieniądze. A takich ofert nie ma na pęczki – szczególnie bez doświadczenia.
— Już nie żądam, żeby była jakąś gwiazdą – ciągnęła Wanda. – Niech będzie po prostu normalną dorosłą osobą! Ale ona najwyraźniej czeka, iż przyjedzie po nią czarna limuzyna i zabierze do bajki. Bogaty mąż, willa, wakacje na Balearach – oto jej plan. Rzeczywistość ją nie obchodzi. Gdy próbuję ją zapoznać z porządnymi chłopakami – odrzuca. Wszyscy „nie tej klasy”: jeden biedny, drugi „mało bystry”. A sama co sobą reprezentuje?
Widziałam, jak jest zmęczona. To już nie zwykłe narzekanie – to rozpacz. Nie wie, jak dotrzeć do dorosłej kobiety, która tkwi w myśleniu nastolatki. Marzenia są dobre. Ale gdy stają się wymówką, by nic nie robić – to już problem.
— Wiesz – powiedziała cicho Wanda – ona ma dobre serce. Tylko w głowie… jakby coś zamarzło. Boi się zrobić krok w prawdziwe życie. A ja nie będę przecież żyła wiecznie. Co będzie, gdy mnie zabraknie?
Milczałam. Tysiące myśli kotłowało się w mojej głowie. Skąd się biorą takie historie? Wanda dała Kindze wszystko – wywiększyła, wspierała, dała dach nad głową. A jednak coś poszło nie tak. Może za bardzo chroniła? Może Kinga boi się wziąć odpowiedzialność? A może odrzuca wszystko, czekając na idealne życie?
— Zaczęłam choćby myśleć – dodała Wanda ledwo słyszalnie – iż może to moja wina? Rozpuściłam ją, wszystko za nią decydowałam? A teraz już za późno na zmiany?
Nie powiedziałam, iż jest winna. Bo takich historii są tysiące. Znam ludzi, którzy z biedy doszli do sukcesu. I takich jak Kinga – zdolnych, ale zagubionych. Czasem oczekiwania rodziców łamią dzieci. Czasem strach przed porażką paraliżuje. A czasem to zwykłe lenistwo, które udaje „poszukiwanie własnej drogi”.
Ale jedno wiem na pewno: Wanda na to nie zasłużyła. Zrobiła wszystko, co mogła. Teraz chce tylko jednego – zobaczyć, iż jej córka w końcu dorosła, stała się samodzielna i wdzięczna.
Niestety, dzieci rzadko stają się tym, o czym marzą rodzice. Ale może ta historia jeszcze się odwróci? Tylko jeżeli Kinga zrozumie, iż czas nie jest nieskończony. Że matka nie będzie wieczna. I iż życie nie czeka na tych, którzy czekają na cud, nie robiąc nic.