Co ty robisz, mamo?

newsempire24.com 5 godzin temu

Dzisiaj rano obudziłem się dziwnym uczuciem, iż ktoś ściąga ze mnie kołdrę. Zanim otworzyłem oczy, już wiedziałem, iż leżę zupełnie odkryty. Przeszedł mnie dreszcz, a w odpowiedzi rozległ się znajomy chichot. Przymrużyłem jedno oko i zobaczyłem, jak moja teściowa, Bogumiła Nowak, z szerokim uśmiechem wymyka się z sypialni. „Mamo, co pani robi?!” — zawołałem, ale zdążyła już zniknąć za drzwiami, zostawiając tylko echo śmiechu. Moja żona, Kasia, tylko zamruczała coś przez sen i przyciągnęła kołdrę do siebie, choćby nieświadoma całej sytuacji. Leżałem więc, wpatrując się w sufit, i zastanawiałem się, jak reagować na kolejny „dowcip” teściowej.

Z Kasią jesteśmy małżeństwem od roku i na razie mieszkamy u jej rodziców w Łodzi. To ma być tymczasowe, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie, ale szczerze mówiąc, zaczynam wątpić, czy wytrzymam te relacje. Bogumiła to kobieta serdeczna, pełna energii i, jak sama mówi, „z poczuciem humoru”. Tylko iż jej humor często stawia mnie w niezręcznej sytuacji. Dzisiejsza historia z kołdrą to tylko jeden z wielu przykładów, które sprawiają, iż czuję się jak na rozgrzanej patelni.

Wszystko zaczęło się jeszcze przed ślubem. Kiedy Kasia pierwszy raz przyprowadziła mnie do rodziców, Bogumiła od razu przytuliła mnie i nazwała „synkiem”, mówiąc, iż teraz jestem częścią rodziny. Byłem wzruszony, ale gwałtownie zauważyłem, iż nie ma ona zbytniego poszanowania dla prywatności. Potrafiła wejść bez pukania do naszego pokoju, żeby „tylko pogadać”, albo przestawiała moje rzeczy, bo „tak będzie lepiej”. Pewnego razu zastałem ją przy mojej szafie, gdzie komentowała, które koszule mi pasują, a które nie. Starałem się to znosić — w końcu to jej dom, a starsze pokolenie ma swoje przyzwyczajenia. Ale ta sprawa z kołdrą przelała czarę goryczy.

Wstałem z łóżka, narzuciłem szlafrok i poszedłem do kuchni, gdzie Bogumiła już krzątała się przy śniadaniu. Nuciła pod nosem i wyglądała na bardzo zadowoloną. „Dzień dobry, Michałku! — zawołała. — No, wreszcie się obudziłeś! A to z was śpiochy!” Znów się zaśmiała, a ja zrozumiałem, iż chodzi o jej poranny „żart”. Wymusiłem uśmiech i odpowiedziałem: „Dzień dobry, Bogumile. Tylko proszę, niech pani już tak nie robi.” Machnęła ręką: „Oj, daj spokój, to tylko zabawa! Trzeba was trochę rozruszać!”

Usiadłem przy stole, próbując się uspokoić. W głębi duszy wiedziałem, iż teściowa nie chciała mnie urazić. Dla niej takie zachowanie to sposób na okazanie bliskości. Ale ja dorastałem w domu, gdzie prywatność była ważna. Mój ojciec zawsze pukał, zanim wszedł do mojego pokoju, i uczył mnie szacunku do granic innych. Tutaj natomiast mam wrażenie, iż nasza sypialnia to miejsce publiczne. A najgorsze, iż Kasia jakby tego nie widziała. Gdy opowiedziałem jej o porannym incydencie, tylko się zaśmiała: „Mama się nudzi, nie przejmuj się.” Ale mnie nie było do śmiechu. Chcę, żeby nasz dom — choćby jeżeli tymczasowy — był miejscem, gdzie czuję się dobrze.

Postanowiłem porozmawiać z Bogumiłą szczerze. Po śniadaniu, gdy Kasia wyszła do pracy, zaproponowałem teściowej kawę. Usiedliśmy w salonie. Najpierw podziękowałem jej za gościnę, a potem, zebrawszy się na odwagę, powiedziałem: „Bogumilo, bardzo cenię waszą otwartość. Ale czuję się niezręcznie, gdy wchodzi pani do naszego pokoju bez pukania albo robi takie rzeczy jak dziś rano.” Starałem się mówić spokojnie, choć serce waliło mi jak młot.

Ku mojemu zaskoczeniu, teściowa nie obraziła się. Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem i westchnęła: „Michał, nie myślałam, iż to cię tak dotknie. U nas w rodzinie zawsze tak było — bez ceregieli. Ale skoro ci to przeszkadza, będę uważać.” Uśmiechnęła się, a ja poczułem ulgę. Może naprawdę nie miała złych intencji? Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a ja opowiedziałem trochę o swoim dzieciństwie, by lepiej zrozumiała, dlaczego to dla mnie ważne.

Mam nadzieję, iż takich sytuacji będzie mniej. Wiem, iż Bogumiła się nie zmieni — to jej sposób bycia. Ale wierzę, iż dogadamy się jakoś. Postanowiłem też porozmawiać z Kasią, by wspierała mnie w takich chwilach. W końcu jesteśmy rodziną i powinniśmy się nawzajem słuchać. Może niedługo uda nam się wynająć własne mieszkanie, a te „niespodzianki” zostaną wspomnieniem. Nauczyłem się jednak cierpliwości — choć przyznam, śmiać się ze ściągniętej kołdry wciąż mi trudno. Ludzie mają różne przyzwyczajenia, ale kompromis zawsze jest możliwy.

Idź do oryginalnego materiału