Co mnie to obchodzi! – Szałamając się po pokoju, rozkrzyczała się Weronika. – Mamo, ile jeszcze można to znosić? Koleżanki już się ze mnie śmieją!

twojacena.pl 10 godzin temu

A mnie to powaliło! Kasia przemierzyła pokój, wymachując rękami. Mamo, ile jeszcze możemy to znosić? Koleżanki już się ze mnie śmieją!

Mamo, znowu cieknie! Znowu! wrzasnęła Kasia, wbiegając z mokrymi włosami i ręcznikiem w dłoni. Mówiłam, iż z tym mieszkaniem coś jest nie tak!

Cicho bądź! Sąsiedzi usłyszą! syknęła Weronika Piotrowska, rzucając ścierkę i biegnąc do córki. Gdzie dokładnie cieknie?

Wszędzie! Z kranu, z prysznica, spod zlewu już kałuża! Kasia wymachiwała rękami, rozpryskując wodę po korytarzu. Mówiłam! Mówiłam, iż nie trzeba było wiązać się z tym ruinem!

Weronika weszła do łazienki w milczeniu, spojrzała na wodę rozlewającą się po podłodze i ciężko opadła na stołek. Miesiąc temu wynajęły tę dwupokojową kawalerkę w centrum Warszawy, sprzedawszy swój domek na przedmieściach. Wydawało się, iż życie wreszcie się ułoży blisko praca, sklepy, przychodnia. A teraz…

Mamo, co ty siedzisz? Trzeba coś zrobić! Kasia stała w drzwiach, otulona w szlafrok.

A co niby? zmęczonym głosem odparła Weronika. Hydraulika wzywać? Znowu za nasze pieniądze? To już trzeci raz w tym miesiącu.

Może zgłosić to właściciielce? Niech ona płaci, to jej mieszkanie!

Już zgłaszałam. Mówi, iż to nasza wina, iż nieumiejętnie korzystamy z instalacji. Jak niby można „nieumiejętnie” odkręcać kran? Weronika wstała, sięgając po ścierkę. Idź jeść śniadanie, spóźnisz się do pracy.

Jakie śniadanie? Kuchenka znowu nie działa! oburzyła się Kasia. Wczoraj godzinę męczyłam się, żeby ugotować kaszę. A dziś w ogóle się nie włącza.

Weronika tylko westchnęła. Kuchenka faktycznie od początku była kapryśna, ale właścicielka, Bogumiła Nowak, zapewniała, iż wszystko gra, tylko trzeba się przyzwyczaić. Przyzwyczaić do tego, iż palniki zapalają się co drugi raz, a piekarnik działa, kiedy ma na to ochotę.

Dobra, skoczę do Asi, poproszę, żeby mi zagotowała wodę burknęła Kasia, wciągając dżinsy.

Nie pchaj się do sąsiadów! zatrzymała ją matka. Już i tak wstyd. Wczoraj u Asi prosiłyśmy o masło, przedwczoraj o sól. Pomyślą, iż jesteśmy żebraczkami.

No to co? Mamy iść głodne do pracy?

Weronika spojrzała na córkę i poczuła, jak w gardle ściska ją znajoma gula. Po co adekwatnie zgodziły się na ten wynajem? W swoim domku problemów było mniej, żyły spokojnie, nikomu nie zawracały głowy. A tu co dzień nowa historia.

Kasia wyszła z domu głodna i wściekła, a Weronika została, by rozprawić się z potopem w łazience. Wytarła wodę, próbowała dokręcić krany bez skutku. Cienki strumyczek wciąż sączył się spod zaworu.

Telefon zadzwonił, gdy właśnie miała zadzwonić po hydraulika.

Weronika Piotrowska? Tu Bogumiła Nowak. Jak tam, nie narzekacie?

Właśnie… zaczęła ostrożnie Weronika znów mamy problem z hydrauliką…

Znowu? przerwała właścicielka. Co wy tam robicie z moim mieszkaniem? Przecież mówiłam, iż trzeba ostrożnie!

Nie robimy nic dziwnego. Po prostu odkręcamy krany, jak każdy normalny człowiek.

To po co co tydzień wzywacie hydraulika? Może coś zniszczyłyście? Upuściłyście coś ciężkiego?

Weronika zacisnęła usta. Nic nie upuszczały, po prostu mieszkanie okazało się w gorszym stanie, niż Bogumiła przedstawiła je podczas oglądania. Wtedy wszystko działało, woda leciała, kuchenka grzała, gniazdka nie iskrzyły. A teraz co dzień nowa „niespodzianka”.

Bogusiu, może jednak poślesz kogoś do naprawy? Bo już naprawdę krępujące…

Jakiego kogoś? To wy jesteście winne! Przecież ostrzegałam, iż instalacja stara, trzeba delikatnie!

Ale w umowie jest napisane, iż wszystko sprawne…

Sprawne, sprawne! Po prostu macie dwie lewe ręce! warknęła Bogumiła i rzuciła słuchawkę.

Weronika powoli odłożyła telefon i rozejrzała się. Mieszkanie faktycznie było w centrum, jasne, z wysokim sufitem. Ale z każdym dniem było bardziej jasne, iż to tylko pozory. Instalacja elektryczna wysłużona, rury zardzewiałe, okna nie domykają się dobrze, a o remoncie właścicielka słyszeć nie chciała.

Na obiad wróciła Kasia, pochmurna jak noc.

No i? Coś naprawili? spytała, rzucając torbę na podłogę.

Gdzie tam. Właścicielka twierdzi, iż to nasza wina.

Nasza? W czym niby? podniosła głos córka. W tym, iż jej mieszkanie się sypie?

Kasia, nie krzycz. Ściany cienkie, sąsiedzi usłyszą.

A mnie to powaliło! Kasia przeszła się po pokoju, wymachując rękami. Mamo, ile jeszcze mamy to znosić? Koleżanki już się śmieją! Mówią, iż żyję jak Cyganka raz wody nie ma, raz prądu, raz kuchenka nie działa!

Twoje koleżanki niech lepiej zamkną buzię mruknęła Weronika. Ich rodzice kupują mieszkania, a nie wynajmują.

No to może i my kupmy? nagle zaproponowała Kasia. Zostały pieniądze ze sprzedaży domu, dołożymy trochę…

Jakie pieniądze? zdziwiła się matka. Przecież prawie wszystko poszło na twoje leczenie.

Kasia zamilkła. Operacja rzeczywiście sporo kosztowała, i właśnie dlatego postanowiły przenieść się bliżej szpitala. Myślały, iż wynajem to rozwiązanie tymczasowe, na czas rekonwalescencji. A wyszło, iż wpadły w pułapkę.

Może poszukamy innego mieszkania? niepewnie zaproponowała Kasia.

Za co? Weronika wskazała na stół, gdzie leżały rachunki. Patrz. Prąd, woda, czynsz, twoje leki. Ledwo wiążemy koniec z końcem.

Kasia podeszła, przejrzała papiery i gwizdnęła cicho.

O rany! Nie wiedziałam, iż tak drogo…

Nie musiałaś wiedzieć. To moja sprawa. Weronika zebra

Idź do oryginalnego materiału