“A co jeżeli rodzice naprawdę się rozwiodą?” Ta okropna myśl ścisnęła Wojtka w żołądku i nagle poczuł, jak łzy napływają mu do oczu.
Trzej koledzy szli ze szkoły. Wiosenne słońce raziło ich prosto w twarz. Chłopcy przekomarzali się, przepychając i śmiejąc. Zatrzymali się przed blokiem, w którym mieszkał Kacper.
– Przyjdziesz wieczorem pojeździć na rowerach? Wczoraj z Kubą tak zajebiście szaliliśmy po parku.
Wojtek się skrzywił. Od dawna prosił ojca, żeby przywiózł rower z garażu, ale ten nie miał na to nigdy czasu. Albo wracał późno z pracy, kiedy było już ciemno, albo mówił, żeby poczekać do weekendu, a potem zapominał albo wymawiał się obowiązkami.
– No to przyjdziesz? – powtórzył Kacper, szturchając Wojtka w ramię.
– Nie wiem. Rower jest w garażu. jeżeli tata wróci wcześniej…
– A sam nie możesz go wziąć? Dobra, będziemy o siódmej w parku, podjeżdżaj. – Kacper wyciągnął dłoń, a chłopcy kolejno przybili mu piątkę.
Przed następnym blokiem Wojtek pożegnał się też z Kubą. “Może jednak poszukać klucza do garażu? Tata parkował tam auto tylko zimą. Raczej nie nosi klucza przy sobie” – pomyślał i pospieszył do domu. Mieszkał najdalej ze wszystkich kolegów.
W domu Wojtek przebrał się i od razu zaczął szukać klucza. Ale w szufladzie komody, gdzie rodzice trzymali różne drobiazgi, klucza do garażu nie było. Poszukał jeszcze trochę, ale w końcu zrezygnował i zabrał się za lekcje. Jak wróci mama, zapyta ją o klucz. Ale jeżeli nie odrobi zadań, mama raczej mu go nie da.
Z lekcjami Wojtek uporał się w półtorej godziny. Sam był zdziwiony. Zwykle zajmowało mu to dwie, trzy godziny. Kliknął zamek w drzwiach wejściowych. “Mama!” – ucieszył się Wojtek i wybiegł jej na spotkanie.
– Cześć – zmęczonym głosem powiedziała mama i przeszła z siatkami do kuchni.
Wojtek poszedł za nią. Wyjmowała zakupy i wkładała je do lodówki.
– Dlaczego nie zjadłeś makaronu z kotletem? Znowu żywiłeś się kanapkami i herbatą? Włóż to do szafki – podała mu paczkę z kaszą gryczaną.
– Mamo, gdzie jest klucz do garażu?
– Po co ci?
– Chcę zabrać rower.
– Odrobiłeś lekcje? – Mama zatrzasnęła lodówkę i spojrzała na Wojtka.
– Odrobiłem, możesz sprawdzić – powiedział gotowy na kontrolę.
– Klucz… – mama rozglądnęła się po kuchni. – Nie pamiętam. Poczekaj na tatę, on na pewno wie, gdzie jest.
– A kiedy on wróci? O północy? – Wojtek krzyknął ze złością. – Kolega jeździ od dawna. Po co w ogóle chowaliście ten rower do garażu? Mogliście zostawić na balkonie. Tata wróci, a wam znowu nie będzie do mnie. Nie potraficie przeżyć dnia bez kłótni. Mam już dość – burknął Wojtek, zdając sobie sprawę, iż dziś roweru nie dostanie.
Nastrój mu gwałtownie spadł. Odwrócił się i poszedł do swojego pokoju, głośno zatrzaskując drzwi.
Ostatnio tata często zatrzymywał się w pracy. On i mama codziennie się kłócili, wrzeszczeli na siebie. Wojtek za często słyszał słowo “rozwód”.
Nie umiał sobie wyobrazić, iż rodzice się rozstaną. Owszem, ojciec rzadko interesował się jego życiem, od dawna nigdzie nie chodzili we trójkę. Raz wrócił do domu o czasie. Przy kolacji zapytał, jak Wojtkowi idzie w szkole. Wojtek zaczął opowiadać, ale gwałtownie urwał, widząc nieobecne spojrzenie ojca. Ten go nie słuchał, myśląc o czymś swoim.
Wtedy wdała się mama, iż tacie wszystko jedno, iż nie zajmuje się wychowaniem syna, a teraz to szczególnie istotny okres, kiedy potrzebuje uwagi i przykładu ojca… Wojtek zamknął się wtedy w swoim pokoju, starając się nie słuchać. Ale jak nie słyszeć, gdy rodzice darli się na siebie?
Wszyscy koledzy mieli normalne rodziny. Kacper często jeździł z tatą na ryby, chodzili razem na mecze piłki nożnej. Kuba w ogóle rzadko przesiadywał na podwórku. Ciągle gdzieś jeździli z rodzicami samochodem. Wojtek westchnął.
Siedział na łóżku z podkulonymi nogami, trzymał w rękach książkę, ale ani razu choćby nie spojrzał na otwarte strony. Do pokoju weszła mama, usiadła na skraju łóżka, sięgnęła, żeby pogłaskać Wojtka po głowie. Ale on odsunął się i mama cofnęła rękę.
– Znalazłam klucz do garażu. jeżeli odrobiłeś lekcje… – zaczęła przepraszającym tonem.
– Odrobiłem, mówiłem przecież – przerwał jej Wojtek.
– No to się ubieraj. Pójdziemy po rower razem.
Wojtek zatrzasnął książkę, odrzucił ją na bok, zeskoczył z łóżka i narzucił przez głowę bluzę.
– Gotowy – powiedział wesoło.
– Tylko obiecaj, iż nie będziecie jeździć po jezdni. Trzymajcie się parku albo chodników – powiedziała mama, wstając z łóżka.
Garaż był niedaleko, w odległości jednego przystanku od domu. Doszli tam w pięć minut. Wojtek z trudem otworzył zardzewiałą kłódkę, pociągnął za sobą metalowe drzwi. Otworzyły się ze zgrzytem.
– Ile razy mówiłam, żeby nasmarował zawiasy – mamrotWojtek uśmiechnął się szeroko, widząc rodziców trzymających się za ręce, i pomyślał, iż może jednak wszystkie kłopoty miną, a ich rodzina znów będzie szczęśliwa.