Cienie przeszłości: zaskakujący zwrot w losie

twojacena.pl 8 godzin temu

Cienie przeszłości: niespodziewany zwrot losu

Helena Kowalska siedziała w kuchni, wpatrując się przez okno z ciężkim sercem. Jej jedyny syn, Krzysztof, zapomniał o rocznicy ślubu rodziców i choćby nie zadzwonił. Łzy spływały po jej policzkach, gdy zastanawiała się, jak spędzić ten smutny dzień. Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. „W końcu! Niepotrzebnie źle myślałam o synu” – pomyślała z nadzieją, biegnąc do aparatu. Ale gdy podniosła słuchawkę, zamarła, słysząc głos synowej. „Helena, mam do pani istotną sprawę” – stanowczo zaczęła Justyna, nie dając teściowej dojść do słowa, i rzuciła propozycję, od której Helena oniemiała.

„Jak to? Sprzedaliście bez mojej zgody?” – wykrzyknęła, nie panując nad emocjami. „Jak mogłeś, Krzysztof? Tego się po tobie nie spodziewałam!”

„Mamo, no co ty krzyczysz? Tak wyszło. Kupiec znalazł się szybko, a my pilnie potrzebowaliśmy gotówki. Wiesz przecież, iż Justyna otwiera swój biznes. Mieliśmy czekać, aż wrócisz z sanatorium, żeby pytać o naszą działkę?” – odparł zirytowany Krzysztof.

„Synu, jak mogłeś? Tyle wspomnień wiąże się z tym domem! – mówiła ze łzami w głosie. – I dla ciebie też. Mogliście chociaż porozmawiać!”

„Mamo, już wszystko wyjaśniłem” – rzucił zmęczony Krzysztof i się rozłączył.

Helena była wściekła. Ostatnio czuła się niepotrzebna, odrzucona, jakby była obca we własnej rodzinie. A za wszystko winiła Justynę.

Od kiedy pojawiła się Justyna, Krzysztof się zmienił. Stał się obojętny na prośby i rady matki. Dzisiejsza wiadomość złamała Helenie serce. Gdy jej mąż, Stanisław, nalegał, by podarować synowi na ślub rodzinną chatę w Ostródzie, Helena protestowała. Ale Stanisław był nieugięty – musiała ustąpić.

„Po co ci ten stary dom? – mówił. – Nam wystarczy mieszkanie. Niech młodzi decydują, czy tam żyć, czy sprzedać. Nie mamy oszczędności na porządny prezent. Działka to najlepsze, co możemy dać. Nie sprzeciwiaj się, już zdecydowałem.”

I tak, pięć lat po ślubie, Krzysztof oznajmił, iż dom sprzedali. Helena była pewna: gdyby Stanisław żył, nigdy by nie zaakceptował decyzji syna.

Chatka była perełką: drewniany, dwupiętrowy domek z rzeźbionymi okiennicami, obszernym gankiem i balkonami, stał w malowniczej okolicy nad jeziorem, otoczony sosnowym lasem. Kiedyś, zaraz po ślubie, mieszkała tam z mężem – te chwile wspominała jako najszczęśliwsze. Przyroda, spokój, życzliwi sąsiedzi, świeże produkty od miejscowych – mleko, jajka, pachnące truskawki – wszystko tworzyło raj. Tam też Helena dowiedziała się, iż zostanie matką. Ten dom przesiąkł jej najlepszymi wspomnieniami.

Justyna, jej zdaniem, nigdy nie doceniła tego daru. Rzadko przyjeżdżała z Krzysztofem, a o noclegu czy dłuższym pobycie nie było mowy. „Jestem miejska – mówiła. – Na wsi nudno, gorąco, kurz, komary. Potrzebuję klimy i wygody!” – dodawała, poprawiając idealny manicure.

Helena wciąż jeździła na działkę, najpierw z mężem, potem sama. W głębi duszy uważała dom za swój, marząc, iż syn odda go jej, by mogła tam zamieszkać na spokojnej emeryturze. Czasem zapraszała przyjaciółkę Danutę, by spędzić dni w ciszy, z dala od miejskiego ciAle teraz, gdy patrzyła wstecz, zrozumiała, iż czasem trzeba puścić przeszłość, by odnaleźć szczęście w nowym rozdziale życia.

Idź do oryginalnego materiału