Cienie prawdy: zakończenie miłości

newskey24.com 5 dni temu

**Cienie prawdy: koniec pewnej miłości**

Wojciech Kowalski wszedł do mieszkania po długim dniu pracy w biurze na obrzeżach Łodzi.
– Cześć, jestem w domu! – zawołał, wchodząc do kuchni, gdzie unosił się zapach jedzenia.
– Co za okazja? – zdziwił się, widząc na stole starannie zastawione dania.
– Żadna okazja – odparła żona Aneta, ale w jej głosie przebijała dziwna nuta. – Po prostu nie chciało mi się gotować, zamówiłam sushi.
– Sushi, to lubię! – ożywił się Wojciech, zrzucając marynarkę.
– No to siadaj, zjemy kolację – powiedziała Aneta, ale zaraz wyszła z kuchni.

Po chwili wróciła z kartką w ręku i bez słowa podała ją mężowi.
– Co to jest? – spytał Wojciech, ale spojrzawszy na papier, zdrętwiał jak rażony piorunem.

***

– Dzień dobry, kurier – rozległ się głos w domofonie, a na ekranie pojawił się młody chłopak w jaskrawej uniformie. – Wczorajsza płatność za zamówienie nie przeszła.

– Pomylił się pan – spokojnie odparła Aneta. – Nic nie zamawiałam.

– Przepraszam, proszę spojrzeć na paragon – chłopak przyłożył do kamery pognieciony kawałek papieru, wskazując palcem adres. – Wczoraj sam dostarczałem zamówienie. Adres: Księżycowa 12. Mężczyzna płacił kartą, ale płatność się nie udała. Mam kopię paragonu, proszę spojrzeć.

Chłopak wyglądał na zagubionego, przepraszał po każdym zdaniu. Widać było, iż jest nowy – nie tylko w dostawach, ale i w pracy w ogóle. Aneta sceptycznie zmrużyła oczy, otworzyła drzwi i spojrzała na kuriera. Na jego chudych ramionach zwisał ogromny termotoreb, przez co wyglądał jak wróbel dźwigający ciężar ponad siły. Aneta ledwo powstrzymała uśmiech, ale uwagę jej przykuł paragon.

Na kartce widniało: *Kod błędu: 55. Nieprawidłowy PIN*.

– Mówiłam, iż się pan pomylił – powtórzyła. – Wczoraj nikogo nie było w domu, nic nie zamawialiśmy.

– Przepraszam – kurier się zaczerwienił. – Płatność przyjmowała dziewczyna… inna kobieta.

– Tym bardziej – zaśmiała się Aneta. – Na pewno nie ja.

Kurier podał drugi paragon z adresem i szczegółami zamówienia. Aneta gwałtownie przebiegła wzrokiem: kuchnia japońska, zestaw dla dwojga, płatność kartą. Nic niezwykłego, poza jednym – Wojciech nie cierpiał sushi. Na dole widniało imię zamawiającego: *Wojciech*.

Aneta poczuła, jak krew uderza jej do skroni. W tym mieszkaniu mieszkał tylko jeden mężczyzna – jej mąż. Ale dziewczyna? Ona, w swoich 43 latach, już nie pasowała do tego określenia. Może kurier z grzeczności wszystkich tak nazywa? Ale coś tu nie grało.

– Zapłacę – niespodziewanie powiedziała. – Gdzie terminal?

Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Spodziewał się łez albo krzyków – tak zachowywała się jego matka, gdy odkryła zdradę ojca. Ale Aneta była spokojna jak stal. Żegnając kuriera, nagle wybuchnęła śmiechem. Śmiech przerodził się w histerię, a z oczu popłynęły łzy. Głęboko westchnęła, otarła twarz i sięgnęła po telefon.

– Wojtek, cześć, do której dziś w pracy? – spytała, starając się brzmieć swobodnie.

– Cześć. Do siódmej, chyba iż szef znów nie wpadnie na swoją ulubioną odprawę – odparł. – A co?

– Chciałabym wspólnie zjeść kolację.

– Masz odwołane plany?

– Tak, cały dziś wieczór jestem w domu. Pomyślałam, iż fajnie by było spędzić razem czas.

– Jasne, ale nie wiem jeszcze, o której się zwolnię.

– Nie szkodzi, bliżej wieczora się dogadamy. Gotować mi się nie chce, zamówię coś, dobrze?

– Umówione.

Aneta odłożyła słuchawkę i otworzyła szafę. Jej wzrok zatrzymał się na czarnej sukience ze złotymi nitkami, którą ubierała na ostatnią firmową imprezę. *„Jeśli świętować, to na całego”* – pomyślała z gorzką ironią.

W przedpokoju znów spojrzała na paragon, wzięła telefon i zamówiła te same sushi co wczoraj, z adnotacją *„zestaw dla dwojga”*.

Wieczorem ten sam kurier, jeszcze bardziej zakłopotany, dostarczył zamówienie. Upewniwszy się, iż płatność przeszła, gwałtownie się wycofał, uznając, iż ta rodzina skrywa zbyt dziwne tajemnice.

Godzinę później wrócił Wojciech. Aneta przywitała go uśmiechem, ale w jej oczach było napięcie. Zauważyła, jak dziś stara się być idealnym mężem – tak bywało zawsze po jego „spóźnieniach” czy nagłych wyjazdach służbowych.

– Sushi? – zdziwił się Wojciech, patrząc na stół.

– Tak, wczoraj u mamy widziałam reklamę dostawy – odparła niedbale Aneta. – Zachciało mi się. Wiem, iż ty nie lubisz, ale dla ciebie upiekłam kurczaka.

– Nie no, spróbuję – rzekł. – W pracy raz zamawiali, było w porządku.

– Zmiany są dobre, prawda, Wojtek? – spytała z lekkim uśmieszkiem. – Idź umyj ręce, już jestem głodna.

Wojciech się zaniepokoił. Jej spokój, to sushi, ta sama restauracja – w zbiegi okoliczności nie wierzył. Ale skąd mogła wiedzieć o wczorajszym wieczorze z inną kobietą?

Usiadł przy stole, rzucając żonie podejrzliwe spojrzenie. Aneta, wbrew jego oczekiwaniom, nie krzyczała ani nie wyrzucała mu. Zamiast tego nagle spytała:
– Jak ona ma na imię? – jej głos był równy, niemal obojętny, gdy nabijała rolkę na widelec.

Wojciech się zakrztusił. Zaprzeczać nie miał sensu.
– Kinga – wykrztusił.

– Ładne imię – równie spokojnie odparła Aneta. – Dawno jesteście razem?

– Aneta… – zaczął, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Wojtek, bez wymówek – przerwała mu. – Opowiedz o niej. Chcę wiedzieć, czy to coś poważnego, czy tylko kilka wieczorów.

– Poważnego? – zmieszał się. – Żartujesz? Dlaczego jesteś taka spokojna? O co tu chodzi?

– Nie o żaden podstęp – zaśmiała się, ale w jej śmiechu była gorycz. – No to mów, jaka jest ta Kinga?

– Ma trzOna też już kogoś ma, ale przynajmniej nauczyliśmy się, iż czasem lepiej się rozstać niż udawać, iż wszystko jest w porządku.

Idź do oryginalnego materiału