Cień rozrachunku

polregion.pl 14 godzin temu

Cień kalkulacji

Od pierwszych dni znajomości między Zofią a jej teściową, Haliną Kazimierówną, powiał chłód. Jakby niewidzialna ściana wyrosła między nimi, odgradzając Zofię od ciepła, którego tak pragnęła w nowej rodzinie. Teściowa patrzyła na nią jak na przypadkową gościnę, która wtargnęła w ich idealny świat. W jej przestronnym domu na obrzeżach nadmorskiego Sopotu wszystko oddychało dostatkiem: marmurowe podłogi, obrazy w pozłacanych ramach, kryształowe żyrandole. ale za tym pozłacanym blichtrem kryła się pustka – wyrachowana, zimna jak morski wiatr w styczniu.

Zofia starała się unikać spotkań. Jej mąż, Marek, namawiał do poprawy relacji, twierdząc, iż matka po prostu „nie od razu przyzwyczaja się do ludzi”. Ale każda wizyta stawała się próbą. Rozmowy niezmiennie schodziły na pieniądze: ile kosztuje remont, gdzie najlepiej ulokować kapitał, kto komu ile jest winien. Dla Haliny Kazimierówny wszystko na świecie miało swoją cenę, choćby więzy rodzinne. Zofia czuła się jak towar, który się wycenia, ale nie przyjmuje.

Minęło kilka lat. Pewnego późnego wieczoru zadzwonił telefon. Głos teściowej, zwykle ostry i pewny siebie, drżał: ciężko zachorowała. Halina Kazimierówna błagała Zofię o pomoc. Zofia zastygła, ściskając telefon. W pamięci wyłaniały się lata obojętności, uszczypliwe uwagi, spojrzenia pełne wyższości. Jechać czy nie? Serce rozdzierało się między urazą a obowiązkiem. W końcu obowiązek zwyciężył. Spakowała torbę i ruszyła do domu nad morzem.

Zofia zastała teściową w sypialni. Halina Kazimierówna leżała przykryta cienkim kocem, jej twarz była wychudzona, oczy przygaszone. Skarżyła się na ból, na słabość, na samotność. Zofia patrzyła na nią, próbując zrozumieć: czy ta słabość jest szczera, czy to kolejna manipulacja? ale wątpliwości zniknęły, gdy teściowa nagle chwyciła ją za rękę, błagając, by nie zostawiała jej samej. Zofia wezwała lekarzy, zorganizowała hospitalizację, godzinami siedziała przy szpitalnym łóżku, dogadywała się z pielęgniarkami.

Leczenie trwało tygodnie. Halina Kazimierówna powoli wracała do sił. Gdy ją wypisano, Zofia pomogła jej wrócić do domu, sprzątała, gotowała. Czekała na choćby słowo wdzięczności, na jakikolwiek znak, iż jej wysiłek nie poszedł na marne. ale zamiast tego Halina Kazimierówna, siedząc w swojej skórzanej fotelu, zimno spytała:

— Ile ci jestem winna za to wszystko?

Zofia zastygła, czując, jak coś w niej pęka.

— Jak pani może tak mówić? Pomagałam, bo… bo to słuszne! — Jej głos drżał z urazy.

— Nie bądź naiwna — uśmiechnęła się teściowa, ale uśmiech był pusty jak jej słowa. — Zawsze płacę za usługi. To moja wdzięczność. Pieniądze to najlepszy sposób, by pokazać, iż doceniam.

— Naprawdę myśli pani, iż wszystko można kupić? — Zofia zaciZofia odwróciła się i wyszła, wiedząc, iż tej cichej wojnie nigdy nie będzie końca.

Idź do oryginalnego materiału