Cień przeszłości ciąży nad nami niczym mgła
Jakże już zmęczyła mnie była żona mojego męża! Od ich rozwodu nie znalazła sobie nikogo, a ledwo przekroczyła trzydziestkę. Zdaje się, iż jedyne, co ją napędza, to chęć zemsty. Mają dwoje wspólnych dzieci i używa ich, by zatruwać nam życie. Powtarza, iż ukradłam jej rodzinę, i robi wszystko, żeby nas poróżnić. Jak? Przez dzieci! Dzwoni do męża codziennie: „Dzieci płaczą, wołają taty do domu!”. Jej zazdrość zatruwa wszystko dookoła.
Ale ja nie odebrałam Adama rodzinie. Poznaliśmy się w Poznaniu, pracowaliśmy w tej samej firmie. Wiedziałam, iż jest żonaty, i między nami nie było nic poza służbowymi rozmowami. Wtedy sama byłam z chłopakiem, który wiecznie znikał w delegacjach. Pamiętam tę firmową imprezę, na którą przyszliśmy z naszymi „drugimi połówkami”. Jego była, Kasia, zachowywała się okropnie: upiła się, flirtowała z obcymi facetami, urządzała sceny. Byłam w szoku.
Adam zostawił ją niedługo potem. Ja też wtedy przewróciłam swoje życie do góry nogami: rozstałam się z chłopakiem, zmieniłam pracę, dostałam awans. Adam, choć miał swoje mieszkanie, tułał się po wynajmowanych, bo Kasia myślała, iż „się wybawi i wróci”. Ale nie wrócił. Zaczęliśmy się spotykać, a potem wzięliśmy ślub.
Minęły trzy lata od naszego ślubu, a Kasia nie daje za wygraną. Nie tylko sama nie może się pogodzić z faktami, ale i wciąga dzieci w swoje gierki. Ich córka ma 9 lat, syn – 7. Już rozumieją, co się dzieje. Kiedyś córka wyznała Adamowi, iż mama kazała jej płakać do telefonu i mówić, jak bardzo tęsknią za tatą.
Kasia upiera się, by spotkania z dziećmi odbywały się tylko u niej. Ani na spacerze, ani u nas – broń Boże! A sama zakłada prowokacyjne sukienki, mizdrzy się do Adama, maluje jak do wesela. Próbuje go odzyskać, ale bezskutecznie. Adam opowiadał, jak rzekomo „tęskniące” dzieci, gdy tylko przychodzi, natychmiast się rozbiegają: syn leci grać w piłkę, córka zamyka się z telefonem. A Kasia tymczasem szuka pretekstu, by go zatrzymać: to kurek do naprawy, to szafa do przesunięcia. Dzieci do nas nie puszcza, nazywając nasz dom „meliną”.
Pewnego dnia Adam spał po nocnej zmianie. Jego telefon rozrywały ciągłe połączenia. Spojrzałam – to była Kasia. Postanowiłam odebrać, ale nie odezwałam się. Nagle słyszę dziecięcy głos: „Tato, kiedy przyjedziesz?”. Odpowiedziałam: „Halo?”. Dziewczynka zbaraniała, podała słuchawkę matce: „Mamo, tam jakaś kobieta”. Kasia warknęła: „Słuchaj, zawołaj mojego męża!”. Oniemiałam, ale odparłam: „Pani mąż? Nie znam takiego, u nas go nie ma!”. Później poskarżyła się Adamowi, iż ją obraziłam.
Po tym zaczęły się dziwne rzeczy. Do mojego szefa dzwonili windykatorzy, twierdząc, iż mam ogromne długi, choć nigdy nie brałam kredytu. Potem pojawiło się fałszywe konto z moimi zdjęciami na portalu randkowym. Otrzymywałam wiadomości od jakiegoś „wielbiciela”. Z Adamem od razu wiedzieliśmy, czyje to dzieło. Kasia nie cofnie się przed niczym, by nas poróżnić.
Nie mam nic przeciwko spotkaniom Adama z dziećmi, ale nie w taki sposób! Dzieci nie powinny być pionkami w jej rozgrywkach. Jak zmusić Kasię, żeby dała nam wreszcie spokój?