Cień przeszłości duszący naszą wolność

newsempire24.com 21 godzin temu

Cień przeszłości nie daje nam oddychać

Jakże jestem zmęczony był żoną mojego męża! Ani razu nie znalazła sobie nikogo po ich rozwodzie. Ledwo przekroczyła trzydziestkę, a już zdaje się być opętana zemstą. Mają dwoje wspólnych dzieci i używa ich, by zrujnować nasze życie. Wciąż powtarza, iż ukradłam jej rodzinę, i robi wszystko, by nas rozdzielić. Jak? Przez dzieci! Dzwoni do męża codziennie: „Dzieci płaczą, wołają tatę do domu!”. Jej zazdrość zatruwa wszystko dookoła.

Ale ja nie zabrałam Andrzeja z ich domu. Poznaliśmy się w Poznaniu, pracowaliśmy razem w jednej firmie. Wiedziałam, iż jest żonaty, i nie było między nami nic poza służbowymi rozmowami. Wtedy mieszkałam z chłopakiem, który wiecznie znikał w delegacjach. Pamiętam tę firmową imprezę, na którą przyszliśmy ze swoimi partnerami. Jego była, Kasia, zachowywała się obrzydliwie: upiła się, flirtowała z obcymi mężczyznami, urządzała sceny. Byłam w szoku.

Andrzej zostawił ją niedługo potem. Ja również wtedy przewróciłam swoje życie do góry nogami: rozstałam się z chłopakiem, zmieniłam pracę, dostałam awans. Andrzej, mając własne mieszkanie, tułał się po wynajmowanych pokojach, podczas gdy Kasia wierzyła, iż „przejdzie mu i wróci”. Ale nie wrócił. Zaczęliśmy się spotykać, a potem wzięliśmy ślub.

Minęły trzy lata od naszego ślubu, ale Kasia nie daje za wygraną. Nie tylko sama nie może się pogodzić z rzeczywistością, ale wciąga też dzieci w swoje intrygi. Ich córka ma 9 lat, syn – 7. Już rozumieją, co się dzieje. Pewnego dnia dziewczynka wyznała Andrzejowi, iż mama kazała jej płakać przez telefon i mówić, jak bardzo tęsknią za tatą.

Kasia wymusza, by spotkania z dziećmi odbywały się tylko u niej. Ani na dworze, ani u nas – absolutnie. Sama przy tym ubiera się wyzywająco, puszy się przed Andrzejem, maluje na potęgę. Próbuje go odzyskać, ale na próżno. Andrzej opowiadał, jak rzekomo „tęskniące” dzieci, gdy tylko przyjdzie, natychmiast się rozpierzchają: syn ucieka grać na podwórko, córka zamyka się z telefonem. A Kasia tymczasem szuka pretekstu, by go zatrzymać: raz kurek do naprawy, raz szafa do przesunięcia. Dzieci do nas nie puszcza, nazywając nasz dom „meliną”.

Pewnego razu Andrzej spał po nocnej zmianie. Jego telefon rozrywały się od połączeń. Spojrzałam – to była Kasia. Postanowiłam odebrać, ale milczałam. Nagle słyszę dziecięcy głos: „Tato, kiedy przyjedziesz?”. Powiedziałam: „Halo?”. Dziewczynka spanikowała, oddała telefon matce: „Mamo, tam jakaś kobieta”. Kasia warknęła: „Hej, zawołaj mojego męża!”. Zamurowało mnie, ale odparłam: „Twojego męża? Nie znam takiego, u nas go nie ma!”. Później poskarżyła się Andrzejowi, iż ją obraziłam.

Po tym zaczęły się dziwne rzeczy. Mój szef został zasypany telefonami od windykatorów twierdzących, iż mam ogromne długi, choć nigdy nie brałam kredytu. Potem pojawiło się fałszywe konto z moimi zdjęciami na portalu randkowym. Zaczął pisać do mnie jakiś „wielbiciel”. Z Andrzejem od razu wiedzieliśmy, czyje to dzieło. Kasia nie cofnie się przed niczym, by nas poróżnić.

Nie jestem przeciwko temu, by Andrzej widywał się z dziećmi, ale nie w takich okolicznościach! Dzieci nie powinny być pionkami w jej grze. Jak zmusić Kasię, by dała nam spokój?

Dzisiaj zrozumiałem, iż czasem choćby najlepsze intencje nie zabezpieczą nas przed czyjąś zawziętością. Trzeba trzymać się blisko tych, których kochamy, i nie dać się złamać.

Idź do oryginalnego materiału