Kinga przygotowywała kolację, nakrywając stół dla siebie i męża. Wieczór zapowiadał się spokojny, przytulny, gdy nagle ciszę przerwał ostry dzwonek do drzwi. Gości się nie spodziewali, a ten dźwięk zawisł w powietrzu jak zapowiedź czegoś nieoczekiwanego.
“Bartku, otwórz proszę, kto tam?” – zawołała Kinga z kuchni, wycierając ręce w ścierkę.
Bartek, oderwany od telewizora, niechętnie wstał i podszedł do drzwi. Otworzył i zastygł, nie wierząc własnym oczom.
“Ciociu Bronisławo? Skąd pani się tu wzięła?” – w jego głosie brzmiało autentyczne zdumienie. Przed nim stała starsza siostra jego zmarłej matki, kobieta, której nie widział od lat.
“Dobry wieczór, Bartku. Postanowiłam was odwiedzić. Mogę wejść?” – Bronisława uśmiechnęła się, ale w jej oczach przemknął cień zmęczenia.
“Oczywiście, proszę wejść!” – Bartek ustąpił, przepuszczając gościa. – “Dlaczego pani nie uprzedziła? Spotkałbym panią na dworcu.”
“Tak spontanicznie wyszło” – odpowiedziała, ostrożnie stawiając na podłodze ciężką torbę. – “Byłam u twojej siostry w Szczecinie, a teraz przyjechałam do was, do Gdańska.”
Kinga, usłyszawszy głosy, wyszła z kuchni, poprawiając fartuch. Na widok gościa lekko zmarszczyła brwi.
“Dzień dobry, pani Bronisławo! Co za niespodzianka… Zjecie z nami kolację?”
“Nie odmówię, dziękuję” – odparła kobieta, kierując się do łazienki, by umyć ręce.
Kinga rzuciła mężowi wymowne spojrzenie, ledwo powstrzymując irytację.
“Nie miałem pojęcia, iż przyjedzie” – szepnął usprawiedliwiająco Bartek.
“I na jak długo?” – Kinga założyła ręce na piersi. – “Będziemy ją wozić po mieście, karmić? Po co w ogóle się zjawiła?”
“Uspokój się, zaraz się wszystkiego dowiemy” – Bartek wzruszył ramionami, starając się nie eskalować napięcia.
Po powrocie Bronisława postawiła na stole torbę z upominkami.
“Przywiozłam wam ze wsi: świeży miód od sąsiada, czosnek, zioła. W mieście pewnie byście za to słono zapłacili. No to opowiadajcie, jak wam się wiedzie? Jak wasz synek?”
“Żyjemy jak wszyscy” – zaczął Bartek. – “Mieszkanie na kredyt, pracujemy, kręcimy się. Krystian w pierwszej klasie liceum, wciągnął się w programowanie. Zaraz wróci z treningu. A u pani jak?”
“Brawo, iż wzięliście mieszkanie” – pokiwała głową Bronisława. – “A ja postanowiłam odwiedzić rodzinę. Po śmierci waszej mamy, Bartku, kontakt się urwał. Nie przyjeżdżacie, macie dużo zajęć, rozumiem. A mi samotnej na wsi smutno. Starość, jak to mówią, nie radość…”
“Kotlety, Kinga, po prostu palce lizać” – dodała, odgryzając kęs. – “I mieszkanie macie przytulne, brawo.”
“A na jak długo pani do nas?” – ostrożnie zapytała Kinga, starając się ukryć zniecierpliwienie. Bartek rzucił jej karcące spojrzenie.
“Na trzy dni” – odparła Bronisława. – “Chcę pooglądać wasze miasto, dawno tu nie byłam. Potem jadę dalej. Zobaczę się z wami, z Krystianem. Kinga, jesteś taka piękna i gospodarna.”
Kinga wymusiła uśmiech. Komplementy były miłe, ale sytuacja wciąż ją denerwowała.
“Będzie pani musiała spać w kuchni, na rozkładanym łóżku” – powiedziała. – “Mamy tylko dwa pokoje: jeden dla nas, drugi dla syna.”
“Ja jestem nie wymagająca, gdzie położycie, tam się położę” – machnęła ręką gość. – “Dziękuję za kolację, było wyśmienite.”
W tym momencie do mieszkania wpadł zdyszany Krystian z plecakiem na ramieniu.
“Synu, to twoja ciocia Bronisława, siostra twojej babci Marii” – przedstawił Bartek. – “Pewnie jej nie pamiętasz, byłeś mały, gdy ją odwiedzaliśmy.”
“Dzień dobry” – Krystian przyjrzał się gościowi uważnie. – “Naprawdę jest pani podobna do babci Marii…”
“Miło cię poznać, Krystianie” – uśmiechnęła się Bronisława. – “Słyszałam, iż interesujesz się programowaniem?”
“Tak” – ożywił się chłopak. – “Tylko komputer mam stary, zawiesza się. Piszę programy, ale wszystko działa wolno.”
“Brawo, tak trzymaj. Programiści teraz są na wagę złota” – dodała zachęcająco.
“A pani kim pracowała?” – spytał ciekawie Krystian.
“Byłam lekarzem, potem wykładałam na uczelni medycznej. A potem wyszłam za mąż, przeprowadziłam się na wieś. Tam zostałam. Pomagać ludziom to wielka rzecz, Krystianie.”
“Super” – skinął głową chłopak pod wrażeniem.
“Dobra, przygotujemy pani posłanie, odpocznijcie” – zaproponował Bartek. – “Jutro mam wolne, mogę pokazać pani miasto.”
“Dziękuję, Bartku, chętnie” – odparła Bronisława, a w jej głosie zadrżała szczera wdzięczność.
Gdy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, Kinga, leżąc w łóżku, zaczęła szeptem wyrzucać mężowi:
“Co to za niespodzianka? Przyjechała po nocy, z miodem i czosnkiem, i myśli, iż mamy skakać z radości? Teraz mamy ją zabawiać, karmić! Co to za ludzie?”
“Kinga, uspokój się” – cicho odpowiedział Bartek. – “To moja jedyna ciocia. Wychowała moją mamę, ich rodzice wcześnie odeszli. Miała ciężkie życie: męża, syna – wszystkich straciła. Potem znów wyszła za mąż, osiadła na wsi. Ale i drugi mąż zmarł. Wyobrażasz sobie, jak jej samotnie? A ona trzyma się, odwiedza rodzinę. To tylko kilka dni, wytrzymaj.”
“Znam jej historię, twoja mama opowiadała” – burknęła Kinga. – “Ale tak się nie robi. Jutro jadę do mojej mamy, a ty się nią zajmij.”
“Dobrze” – westchnął Bartek. – “Dam radę.”
Następnego dnia Bartek z Bronisławą i Krystianem poszli zwiedzać Gdańsk. Kinga pojechała do matki. Gdy wróciła wieczorem, usłyszała śmiech syna i cioci Bronisławy. Stół w kuchni uginał się od paczek zKiedy Kinga zajrzała do środka, zobaczyła, iż Bronisława wręcza Krystianowi nowy komputer, a w jej oczach błyszczały łzy szczęścia.