Cicha Obserwatorka: Mała Dziewczynka Śledząca Tajemniczą Wizytę Ojca.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Uważna Obserwatorka: Mała Dziewczynka i Tajemnicza Wizyta Ojca.

Mała Zosia, chcąc pozostać niezauważona, cicho obserwowała, jak ojciec wprowadza starszą panią do swojego małego pokoju. Kobieta była niska i pomarszczona.

Tak, mamo, tu nie jest tak przestronnie jak w twoim domu, ale warunki są lepsze: centralne ogrzewanie, bieżąca woda, ciepła łazienka. A gdy sprzedamy twój dom i kupimy większe mieszkanie, będziesz miała swój własny pokój.

Dlaczego to łóżko jest takie małe? głos staruszki był łagodny, ale stanowczy. choćby ja bym się nie zmieściła

To łóżko Zosi, twojej wnuczki. Nie martw się, znajdziemy dla ciebie większe.

Ale zabraknie miejsca!

Chcesz może biegać po pokoju jak dziecko? ojciec zaśmiał się łagodnie. Wszystko się ułoży, znajdziecie sposób!

A Zosia?

Tak! głos ojca nagle stał się twardy. Córka Kasi.

Ale też twoja córka poprawiła spokojnie starsza pani, nie zrażając się surowym tonem syna. Niech Bóg ma ją w swojej opiece, Kasia.

Zosia odruchowo przeżegnała się.

Jej mama była piękna i kochająca, uwielbiała swoją córkę, którą nazwała na cześć bohaterki ukochanej powieści. Zosia pamiętała uśmiech matki, gdy wracał jej ojciec, Marek. On też był czuły i wesół, zawsze przynosił Zosi zabawki i okazywał jej miłość.

Ale pewnego dnia wszystko się zawaliło. Mama nie obudziła się. Zosia nie rozumiała, co się dzieje, dlaczego wszyscy płaczą i współczują, dlaczego ojciec wydaje się ciągle zły i daleki. Straszne słowo zmarła, powtarzane przez wszystkich, którzy przychodzili do domu, prześladowało ją, choć nie wiedziała, co znaczy.

Wkrótce wyruszyli w długą podróż samochodem. Ojciec milczał i nie odpowiadał na jej pytania. W końcu zatrzymał auto i ciężkim głosem powiedział:

Mamusię już z nami nie ma, Zosiu. Będziesz mieszkać ze mną i moją rodziną. Masz dwóch braci.

Zosia trochę się uspokoiła. Gdy jednak dotarli do mieszkania ojca, przywitała ich rozczochrana kobieta, krzycząc:

Po co mi ten ciężar? Sam się nią zajmij! Nie będę wychowywać twojej córki z nieprawego łoża!

Zosia przywarła do ściany. Dwaj chłopcy, bliźniacy dwunastoletni, wyszli na hałas. Spojrzeli na nią z pogardą.

A ty kim jesteś? spytał jeden. Co za straszydło?

Drugi wyrwał Zosi torbę, otworzył ją i wysypał zawartość na podłogę.

Co tu mamy? Och! Śmieci! Znalazłaś je w śmietniku? zaczął deptać jej rzeczy.

Zosia krzyknęła. Przybiegli rodzice i kobieta.

Widzisz?! wrzasnęła znowu. Ledwo przyszła, a już robi problemy. Czego beczysz, smarkulo?

Zosia spojrzała na ojca ze łzami w oczach. On ocenił sytuację i zimno rzekł:

Idź do pokoju! A ty zwrócił się do Zosi chodź ze mną!

Dziewczynka posłusznie poszła za ojcem. Słyszała, jak kobieta mamrocze, gdy odchodzili.

Zosiu! weszli do małego pokoju z maleńkim oknem, który wyglądał jak dawna spiżarnia. Twoja mama zmarła. Będziesz mieszkać ze mną i moją rodziną. Ta kobieta to moja żona, Hania. A chłopcy to moi synowie, Kuba i Tomek. Postaraj się z nimi dogadać.

Ojciec zostawił ją, ale niedługo wrócił, niosąc stare łóżko i stolik.

Urządzaj się!

Życie Zosi zmieniło się radykalnie. Choć starała się, rodzina ojca nigdy jej nie zaakceptowała. Ciocia Hania denerwowała się na sam jej widok, mówiąc, iż ma już za dużo obowiązków. Chłopcy celowo szczypali ją lub popychali. Zosia gwałtownie zrozumiała, iż najlepiej będzie, jeżeli będzie trzymała się swojego kąta, gdy ktoś jest w domu. Spędzała dni w swoim pokoiku, bawiąc się starą lalką jedyną rzeczą, która pozostała z dawnego życia.

Czasami chłopcy wchodzili i wyśmiewali się z niej. Aż pewnego dnia ojciec to zauważył i surowo ich ukarał. Od tamtej pory nie podchodzili do jej drzwi, ale wykorzystywali każdą okazję, by dokuczać jej, gdy wychodziła do łazienki, by się umyć czy zjeść. Nie zawsze jadła to samo co reszta, często sama. Zosia czuła zapach drożdżówek na śniadanie, ale dostawała owsiankę i wodnistą zupę. Ojciec czasem potajemnie podsuwał jej słodycze.

Zosia marzyła, by pójść do szkoły, znaleźć przyjaciół i być wśród innych dzieci. Ale do tego czasu było jeszcze daleko.

Teraz babcia stała się jej nową sąsiadką. Zosia skuliła się w łóżku i patrzyła, jak starsza pani urządza się w pokoju. Widziała, jak ojciec z chłopcami wnosi stary fotel i małą szafkę. Po tym ledwo było miejsca, by się poruszać.

Poznajmy się powiedziała staruszka, siadając na fotelu. Jestem pani Janina, matka twojego ojca, więc jestem twoją babcią. Możesz mnie tak nazywać.

Zosia szepnęła dziewczynka.

Nie miała ochoty rozmawiać z babcią, nie wierzyła, iż może być dla niej dobra.

Mimo to zaprzyjaźniły się. Łączyła je wspólna niechęć rodziny ojca. Nikt jednak nie odważył się źle mówić przy pani Janinie. Zosia słyszała jednak, jak ciocia Hania narzekała, iż ojciec sprowadził jej starą wariatkę. Chłopcy za to starali się babci dokuczyć raz zepsuli okulary, raz rozlali herbatę, innym razem rozsypali pinezki w kapciach. Ale staruszka jadła z nimi w kuchni, co Zosię dziwiło.

Marek, dlaczego Zosia nie siada z nami do stołu? spytała, widząc, iż dziewczynka je w pokoju.

Nie ma miejsca! odcięła się Hania.

Jak to nie ma? Mogę się przesunąć, chłopcy też.

Co za bezczelność! warknął Kuba. Nie będę siedział z intruzem!

Jak możesz tak mówić? westchnęła babcia. W końcu to twoja siostra!

Marek! wrzasnęła Hania. Proszę, pogadaj z matką! To nie jej sprawa, jak wychowujemy

Idź do oryginalnego materiału