Ciasto i inne zawody

twojacena.pl 3 godzin temu

Dzisiaj znów miałem te dziwne przemyślenia podczas pisania dziennika. Babcia zawsze mówiła, iż życie to jak tort warstwy smaków, czasem słodkie, czasem gorzkie. W moim przypadku ostatnio przeważa ta druga opcja.

Ewa ubijała śmietanę do biszkoptu, jej ruchy były precyzyjne jak u zegarmistrza. Tort dla Kasi, jej córki, miał być jej majstersztykiem trzy piętra, waniliowy mus, świeże maliny, delikatne czekoladowe zawijasy. Dzisiaj Kasia obchodziła osiemnaście urodziny, a Ewa miała nadzieję, iż ten wypiek najlepszy w jej dwudziestoletniej karierze cukiernika zburzy mur, który wyrósł między nimi w ostatnim roku.

„Mamo, jeszcze nie skończyłaś?” Kasia wpadła do kuchni, jej adidasy skrzypiały na linoleum. „Ola już jedzie, a tu taki bałagan!”

„Już prawie gotowe” Ewa się uśmiechnęła, wycierając ręce o fartuch. „Podoba ci się?”

Kasia rzuciła okiem na tort, jej twarz pozostała obojętna.

„No… w porządku. Tylko wiesz, Ola mówi, iż takie torty są już niemodne. Teraz wszyscy robią minimalistyczne, bez tych wszystkich… zawijasów.”

Ewa poczuła, jak łyżka w jej dłoni staje się cięższa.

„To nie są zwykłe zawijasy, Kasiu. To twoje ulubione wzory, jak na torcie na twoje dziesiąte urodziny. Pamiętasz?”

„Mamo, miałam wtedy dziesięć lat” Kasia przewróciła oczami. „Dobra, pójdę posprzątać w salonie. Tato znowu wszystko zawalił swoimi papierami.”

Wyszła, zostawiając za sobą woń perfum i uczucie, iż Ewa rozmawia z pustką.

O szóstej wieczorem salon wyglądał już inaczej balony, girlandy, stół z przekąskami. Ewa postawiła tort na środkowym stole, jego owoce lśniły w świetle żyrandola jak małe rubiny. Przypomniała sobie, jak rok temu Kasia odmówiła rodzinnego przyjęcia, uciekając z przyjaciółmi do kawiarni. „Jestem dorosła, mamo” rzuciła wtedy. Ewa pół roku oszczędzała na ten tort, rezygnując z nowych butów i kursów cukierniczych, żeby dziś wszystko było idealne.

Dzwonek do drzwi przerwał jej myśli. Kasia pobiegła otworzyć i do mieszkania wślizgnęła się Ola wysoka, z jaskraworóżowymi paznokciami i wzrokiem skanującym wszystko jak urządzenie.

„Łał, to ma być tort?” Ola zatrzymała się przed dziełem Ewy, przechylając głowę. „Kasia, serio? To wygląda jak dla dzieci!”

„No, to taka maminą specjalność” Kasia zaśmiała się nerwowo, ale jej policzki zaróżowiły się. „Ona lubi takie… retro rzeczy.”

„Retro?” Ola parsknęła śmiechem, jej głos brzmiał jak tłuczone szkło. „To wygląda jak z lat dziewięćdziesiątych! Teraz noszą się gołe torty, z owocami i bez kremu. Prawda, Kasia?”

Ewa ściągnęła brzeg fartucha, czując, jak kuchnia staje się coraz mniejsza.

„Witaj, Ola” próbowała się uśmiechnąć. „To tort według smaku Kasi. Zawsze lubiła wanilię i maliny.”

„Lubiła” Ola zaakcentowała ostatnie słowo, patrząc na Kasię. „Ale gusta się zmieniają, prawda? Kasia teraz jest w tym wegańskim klimacie, co?”

Kasia zawahała się, bawiąc się bransoletką.

„No, nie całkiem… Ale Ola ma rację, mamo. Może w przyszłym roku zrobisz coś bardziej nowoczesnego?”

Ewa poczuła, jak ściska ją w piersi, ale skinęła głową.

„Dobrze, Kasiu. A teraz przywitajmy gości.”

Goście koledzy i koleżanki Kasi ze szkoły i studiów wypełnili salon śmiechem i muzyką. Ewa roznosiła kanapki, starając się nie zauważyć, jak Ola coś szepcze Kasi, wskazując na tort. Mąż Ewy, Marek, siedział w kącie, wpatrzony w laptop. Jego „pilny projekt” zawsze okazywał się ważniejszy niż sprawy rodzinne.

„Ew, wszystko w porządku?” Marek na chwilę podniósł wzrok. „Tort jak zwykle świetny.”

„Dziękuję” Ewa wymusiła uśmiech. „Może pomożesz z napojami?”

„Za chwilę, tylko wyślę ten mail” znów schował się za ekranem.

Ewa wróciła do stołu, gdzie Ola opowiadała głośno o „trendy imprezach”.

„W Warszawie była ostatnio impreza” perorowała „tort bez glutenu, bez cukru, z matchą. To dopiero poziom! A tu…” skinęła głową w stronę tortu Ewy „jakby babcia piekła.”

Goście zaśmiali się. Kasia zaczerwieniła się, ale milczała, szarpiąc brzeg obrusa.

„Ola, to mama go upiekła” powiedziała cicho. „Starała się.”

„Starała?” Ola uniosła brew. „Kasia, starać się to jedno, a być na czasie to drugie. Nie chcesz chyba, żeby twoje osiemnastki wyglądały jak przedszkolna zabawa?”

Ewa poczuła, jak palą ją policzki. Chciała zaprotestować, ale jej wzrok padł na Kasię, która spuściła oczy, jakby się zgadzała.

Przyszedł czas na zdmuchnięcie świeczek. Ewa wjechała z tortem na podajniku, jej dłonie drżały. Goście zamilkli, telefony wycelowały w Kasię. Ewa zapaliła świeczki, ich płomienie odbijały się w oczach córki, jak dawniej.

„Kasiu, życzenie” Ewa się uśmiechnęła, czując guzek w gardle.

„Czekaj” Ola wystąpiła do przodu, jej głos przeciął ciszę. „To zwykłe świeczki? Kasia, mówiłaś, iż chcesz fajerwerki! To przecież twój dzień!”

„Fajerwerki?” Ewa była zaskoczona. „Kasia, nic mi nie mówiłaś…”

„Bo i tak zrobiłabyś po swojemu!” Kasia wybuchła, jej głos drżał. „Mamo, prosiłam o coś prostego, nowoczesnego, a ty znowu ze swoimi tortami jak na wesele! Mam osiemnaście lat, nie jestem dzieckiem!”

Goście zaczęli szeptać. Ewie wydawało się, iż podłoga usuwa się spod nóg.

„Kasiu, chciałam, żeby ci się podobało” jej głos był ledwo słyszalny. „To twój ulubiony smak…”

„Ulubiony?” Kasia zaśmiała się, ale w jej oczach błyszczały łzy. „Nawet nie wiesz, iż od roku nie jem malin! Ola ma rację, żyjesz w swoim świecie!”

„Kasia, nie przesadzaj” Ola położyła rękę na jej ramieniu, jak dyrygent orkiestrą. „Zdmuchnijmy świeczki i zapomnijmy. Tort i tak nikt nie będzie jadł.”

Ewa spojrzała na Marka, szEwa wyszła na mroźne powietrze, wdychając głęboko zapach śniegu, i po raz pierwszy od lat poczuła, iż czas przestać żyć oczami innych, choćby jeżeli tymi innymi są własne dziecko.

Idź do oryginalnego materiału