Ciasto i inne rozczarowania
Hanna ubijała śmietanę na biszkopt, jej ruchy były precyzyjne jak u zegarmistrza. Tort dla Karoliny, jej córki, miał być arcydziełem: trzy piętra, waniliowy mus, świeże maliny, cienkie zawijasy z czekolady. Dzisiaj Karolina kończyła osiemnaście lat, a Hanna wierzyła, iż ten tort jej najlepszy w dwudziestoletniej karierze cukiernika zburzy mur, który wyrósł między nimi w ostatnim roku.
Mamo, jeszcze nie skończyłaś? Karolina wpadła do kuchni, jej adidasy skrzypiały na linoleum. Ola już jedzie, a u nas totalny bałagan!
Już prawie gotowe uśmiechnęła się Hanna, wycierając ręce o fartuch. Jak ci się podoba?
Karolina rzuciła okiem na tort, jej twarz pozostała obojętna.
No spoko. Tylko wiesz, Ola mówi, iż takie torty są już passé. Teraz modne są minimalistyczne, bez tych wszystkich zawijasów.
Hanna poczuła, jak łyżka w jej dłoni stała się cięższa.
To nie są zawijasy, Karolinko. To twoje ulubione wzory, jak na torcie w twoje dziesiąte urodziny. Pamiętasz?
Mamo, miałam dziesięć lat Karolina przewróciła oczami. Dobra, idę posprzątać w salonie. Tato znowu zasypał wszystko papierami.
Wyszła, zostawiając po sobie lekką woń perfum i wrażenie, iż Hanna mówi do ściany.
—
O szóstej wieczorem salon wyglądał zupełnie inaczej: balony, girlandy, stół z przekąskami. Hanna postawiła tort na honorowym miejscu, jego owoce lśniły w świetle żyrandola jak małe rubiny. Przypomniała sobie, jak rok temu Karolina zrezygnowała z rodzinnego przyjęcia, uciekając ze znajomymi do kawiarni. Jestem dorosła, mamo rzuciła wtedy. Hanna przez pół roku oszczędzała na ten tort, rezygnując z nowych butów i kursów cukierniczych, by dziś wszystko było idealne.
Dzwonek do drzwi przerwał jej myśli. Karolina rzuciła się otwierać, a do mieszkania wpłynęła Ola wysoka, z różowymi paznokciami i spojrzeniem, które oceniało wszystko jak skaner.
Wow, to co, tort? Ola zatrzymała się przed dziełem Hanny, przechylając głowę. Karo, ty na serio? To wygląda jak dla dzieci!
No, to moja mama ma taki styl zaśmiała się Karolina, ale jej policzki zaróżowiły się. Ona lubi takie retro klimaty.
Retro? Ola wybuchnęła śmiechem, jej głos brzmiał jak tłuczone szkło. To wygląda jak z lat dziewięćdziesiątych! Teraz są w modzie naked cakes, z owocami i bez tych warstw kremu. Prawda, Karo?
Hanna ścisnęła brzeg fartucha, czując, jak kuchnia robi się coraz mniejsza.
Witaj, Olu wymusiła uśmiech. Ten tort jest według gustu Karoliny. Zawsze lubiła wanilię i maliny.
Lubiła Ola podkreśliła ostatnie słowo, patrząc na Karolinę. Ale gusta się zmieniają, prawda? Karo teraz jest w wegańskim klimacie, co nie?
Karolina zawahała się, bawiąc się bransoletką.
No, nie do końca ale Ola ma rację, mamo. Może w przyszłym roku zrobisz coś bardziej na czasie?
Hanna poczuła, jak serce się ściska, ale skinęła głową.
Dobrze, Karolinko. Na razie przywitajmy gości.
—
Goście, przyjaciele Karoliny ze szkoły i studiów, wypełnili salon śmiechem i muzyką. Hanna roznosiła kanapki, starając się nie zauważyć, jak Ola szepcze coś Karolinie, wskazując na tort. Jej mąż, Marek, siedział w kącie, wpatrzony w laptopa. Jego pilny projekt zawsze okazywał się ważniejszy niż rodzinne sprawy.
Han, wszystko w porządku? Marek na chwilę oderwał wzrok od ekranu. Tort wygląda wspaniale, jak zawsze.
Dzięki Hanna wymusiła uśmiech. Może pomożesz z napojami?
Za chwilę, tylko skończę ten mail znowu zanurzył się w laptopie.
Hanna wróciła do stołu, gdzie Ola głośno opowiadała o trendowych imprezach.
W Warszawie ostatnio była impreza perorowała tort bez glutenu, bez cukru, z matchą. To dopiero poziom! A tu skinęła głową w stronę tortu Hanny, jakby babcia upiekła.
Goście wybuchnęli śmiechem. Karolina poczerwieniała, ale milczała, gniotąc róg obrusa.
Olu, to tort mojej mamy powiedziała cicho. Starała się.
Starała się? Ola uniosła brew. Karo, starać się to jedno, ale trafić w trend to drugie. Nie chcesz chyba, żeby twoje osiemnastki wyglądały jak urodziny przedszkolaka?
Hanna poczuła, jak płoną jej policzki. Chciała zaprotestować, ale jej wzrok padł na Karolinę, która spuściła oczy, jakby się zgadzała.
—
Kulminacja wieczoru nadeszła, gdy przyszła pora na dmuchanie świeczek. Hanna wytoczyła tort na wózku, jej dłonie drżały. Goście ucichli, telefony skierowały się na Karolinę. Hanna zapaliła świeczki, ich płomień odbijał się w oczach córki, jak w dzieciństwie.
Karolinko, życzenie uśmiechnęła się Hanna, czując łzy w gardle.
Czekaj Ola wystąpiła do przodu, jej głos przeciął ciszę. To co, zwykłe świeczki? Karo, mówiłaś, iż chcesz fajerwerki! To przecież twój dzień!
Fajerwerki? Hanna zamarła. Karolino, nic nie mówiłaś
Bo i tak zrobiłabyś po swojemu! Karolina nagle wybuchnHanna spojrzała na córkę przez łzy, w końcu wyciągając rękę, by pogładzić jej policzek, ale Karolina odwróciła się i wyszła, zostawiając matkę samą w kuchni z niedokończonym tortem i złamanym sercem.