Chicago w cieniu strachu – ICE, „łapanki” i milczenie Polonii

tygodnikprogram.com 2 godzin temu

Strach nie zna języka. Nie pyta, czy mówisz po angielsku z akcentem, czy masz polski paszport w kieszeni. Strach w Chicago nosi dziś trzy litery: ICE.

„Operacja Midway Blitz”
We wrześniu 2025 roku władze federalne rozpoczęły w Chicago kolejną falę tzw. „operacji imigracyjnych”. Pod oficjalnym hasłem „walki z przestępczością” agenci ICE zatrzymują setki osób. W komunikatach prasowych mówi się o „nielegalnych imigrantach z wyrokami karnymi”. Ale rzeczywistość bywa inna. Media opisują przypadki ludzi, którzy nigdy nie mieli konfliktu z prawem, a mimo to trafili na listy do deportacji. Wystarczy brak aktualnego dokumentu, dawny błąd proceduralny czy błędny wpis w bazie danych. To nie są historie z odległych stanów. To Chicago. Nasze ulice. Nasze dzielnice.

Strach – najsilniejsza broń
Najbardziej przerażające nie są same naloty, ale to, co po nich zostaje. Strach. Matki przestają wychodzić z dziećmi do parku. Ojcowie unikają szpitali, choćby gdy potrzebują pomocy, bo boją się kontroli. Rodziny zamykają się w domach, zasłaniają okna, nie odpowiadają na pukanie. Władze miejskie przypominają, iż Chicago jest tzw. sanctuary city, gdzie policja nie ma prawa współpracować z ICE przy rutynowych kontrolach. Ale co z tego, skoro agent federalny może zapukać do drzwi o świcie i zabrać człowieka, który mieszka tu od 20 lat?

„Mnie to nie dotyczy”
Latynoska społeczność, najbardziej narażona na działania ICE, od dawna wychodzi na ulice. Organizuje protesty, korzysta z pomocy prawników, tworzy grupy wsparcia. Meksykańskie radio w Chicago emituje specjalne programy, w których eksperci tłumaczą, jakie prawa przysługują osobie zatrzymanej. Kościoły hiszpańskojęzyczne organizują schronienia.
A Polonia? Milczy. Część mówi: „To nie my, my mamy papiery”. Inni wzruszają ramionami: „Mnie to nie dotyczy”. Ale to złudzenie. W archiwach imigracyjnych roi się od błędów. Setki spraw Polaków ciągną się latami. Każdy, kto kiedykolwiek miał kontakt z USCIS, wie, jak łatwo system potrafi „zgubić” dokumenty. Polonia w Chicago to ogromna społeczność, która przez dekady budowała szkoły, parafie, biznesy. A jednak w obliczu „łapanek” ICE widać niepokojące zjawisko: brak wspólnej reakcji. Tak, wielu Polaków posiada obywatelstwo amerykańskie. Ale tysiące wciąż żyją na zielonych kartach, w trakcie procedur wizowych, w półcieniu formalności. Ilu naszych rodaków pracuje „na czarno” w budowlance czy gastronomii? Ilu boi się mówić o swoim statusie choćby w rodzinie?

Felieton z ostrzeżeniem
Chicago zna wiele dramatów imigracyjnych. W latach 80. bały się tu rodziny meksykańskie, w latach 90. polskie sprzątaczki i budowlańcy, którzy pracowali bez dokumentów. Dziś sytuacja wraca. Tyle iż groźniejsza – bo opakowana w język „bezpieczeństwa narodowego”. Nie wolno nam milczeć. Bo jeżeli Polonia dziś odwróci wzrok, jutro ktoś odwróci wzrok od nas. Nie dajmy się zastraszyć. Chicago jest także naszym domem.

Antoni B.

Idź do oryginalnego materiału