Chcę wrócić do byłej żony: nowa okazała się rozczarowaniem

newsempire24.com 3 dni temu

W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie życie płynie powoli, a rodzinne dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, moja historia z byłą żoną i nową partnerką rozdziera mi serce. Ja, Krzysztof, myślałem, iż podjąłem słuszną decyzję, odchodząc od niekończących się kłótni, ale teraz tęsknota za przeszłością nie daje mi spokoju.

Moja była żona, Zofia, zawsze znajdowała powód do awantury. Nie jestem święty, mam swoje wady, ale jej ciągłe przytyki doprowadzały mnie do szału. Oskarżała mnie o wszystko: o zmęczenie po pracy, o to, iż za mało czasu poświęcam naszemu synowi, Mikołajowi, który miał już dziesięć lat. Drażniło ją, gdy zabierałem go na mecze piłkarskie czy do wesołego miasteczka — dla mnie to była nie tylko troska o syna, ale i radość. Zofia jednak mruczała, iż ja tylko się z nim bawię, a jej zostaje rola surowego rodzica. Zmęczyłem się jej kontrolą i pretensjami.

Pewnego dnia nie wytrzymałem. Po kolejnej kłótni spakowałem rzeczy i wyszedłem. Wynająłem mieszkanie niedaleko, żeby Mikołaj mógł do mnie przychodzić, kiedy tylko zechce. Ta decyzja wydawała się jedyną słuszną — ja i Zofia przestaliśmy się rozumieć, a wspólne życie stało się udręką. Po trzech miesiącach ona sama wniosła o rozwód. Próbowałem ochłonąć, ciesząc się ciszą, wolnością od krzyków i upokorzeń. To było jak oddech po długim nurkowaniu.

Minęło pół roku. Mikołaj przypadkiem wspomniał, iż do mamy przychodzi „jakiś pan”. Zignorowałem to, ale gdzieś w środku poczułem niepokój. Uznałem, iż pora ruszyć dalej. Spotykałem się z kobietami, ale nic poważnego z tego nie wynikało. Chciałem stabilizacji, rodziny. I wtedy pojawiła się Alicja — młoda, piękna, bez dzieci i bez bagażu przeszłości. Nie mówiła mi, co mam robić, nie urządzała scen. Myślałem, iż z nią będzie inaczej, prościej.

Pobraliśmy się bez wielkich ceremonii — po pierwszym małżeństwie nie potrzebowałem wystawności. Życie z Alicją wydawało się spokojne, zacząłem choćby myśleć o dzieciach. Czasem, przyznam, chciałem udowodnić Zofii, iż mogę być szczęśliwy bez niej, iż znalazłem kogoś lepszego, kto nie zamienia mojego życia w koszmar.

Wszystko się zmieniło, gdy Zofia zadzwoniła: Mikołaj dostał piłką w nos na treningu. Przyjechałem do szpitala i po raz pierwszy od dawna ją zobaczyłem. Wyglądała wspaniale — taką ją pamiętałem z czasów, gdy dopiero się poznawaliśmy. Mówiła do mnie spokojnie, bez dawnych pretensji. W samochodzie został zapach jej perfum i nagle coś ścisnęło mnie w piersi.

Z nosem Mikołaja nie było tak prosto — potrzebna była operacja przegrody. Zacząłem częściej widywać się z Zofią, omawiając stan syna. Pewnego dnia, ze starego nawyku, wszedłem do ich mieszkania, zdjąłem buty, postawiłem czajnik. Dopiero gdy nie znalazłem swojego kubka, zrozumiałem, iż to już nie mój dom. Tylko ich podwiózł.

Alicja była zupełnym przeciwieństwem Zofii. Spokojna, uporządkowana, lubiła porządek, gotowała pyszne obiady. Nigdy się nie kłóciliśmy, a w łóżku wszystko było idealne. Ale jej chłód mnie zabijał. Nie śmiała się z moich żartów, nie dzieliła euforii z ulubionych filmów. Jej emocje były jak za szybą — nie potrafiłem ich odczytać. Życie z nią przypominało piękne mieszkanie z telewizyjnego programu: wszystko doskonałe, ale puste, bez duszy.

Złapałem się na tym, iż ciągle piszę do Zofii, tłumacząc to troską o syna. Prawda była jednak inna — tęskniłem. Tęskniłem za naszym domem, za jej głośnym śmiechem, za tym, jak łapała mój sarkazm i kłóciła się ze mną do upadłego. Zapomniałem o awanturach, pamiętając tylko dobre chwile.

Pewnego dnia, odwiedzając Mikołaja, spotkałem jej nowego mężczyznę. Był starszy ode mnie, niski, z siwizną przy skroniach. Skinąłem głową na jego „dzień dobry”, ale w środku wrzało. Ten chudy dziad stał w moim domu, spał w moim łóżku! Nie wytrzymałem i urządziłem Zofii scenę, żądając, żeby ten typ nie pokazywał się tam, gdzie mieszka mój syn.

— A co, mam jeździć z Mikołajem do niego? — odpowiedziała zimno. — A może wysyłać syna do ciebie, żeby spał między tobą a Alicją? Kup mu łóżko, a potem dyktuj, z kim mam być!

Wrzeszczeliśmy na siebie jak za dawnych czasów. Mikołaj, nie wytrzymując, zamknął się w swoim pokoju. Zofia poszła do kuchni, mrucząc coś pod nosem. Podszedłem za nią i, sam nie wiedząc dlaczego, objąłem ją. Moje usta dotknęły jej szyi. Westchnęła, ale natychmiast mnie odepchnęła.

— Co ty wyprawiasz? Wynoś się! Wracaj do swojej żony! — krzyknęła, jej oczy błyskały gniewem.

Wyszedłem, czując, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. W domu czekała Alicja — idealna, nienaganna, ale obca. Nie zrobiła mi nic złego, ale nie mogłem udawać. Tęskniłem za Zofią, za jej temperamentem, który kiedyś doprowadzał mnie do szału, za porankami, gdy wkładała moją koszulę, za wieczorami, gdy razem czekaliśmy na nowy sezon naszego serialu.

Odszedłem od Zofii świadomie, myślałem, iż będzie lepiej. Ale teraz zrozumiałem: mój dom jest tam, gdzie ona i Mikołaj. Chcę wrócić, ale jak? Mam nową żonę, która nie zasługuje na zdradę, i byłą, której ogień wciąż mnie pali od środka. Pogubiłem się, ale serce ciągnie mnie z powrotem — do prawdy, do mojego prawdziwego domu.

Idź do oryginalnego materiału