Nie jest fajnie być otyłym
Ewa pulchna była od dziecka. Nadwagę miała w liceum, na studiach weszła w otyłość. Nie, żeby jej to nie przeszkadzało. Próbowała schudnąć. Stosowała przeróżne diety. Zawsze jednak następował jakiś kryzys i wracała do starych nawyków.
- Tylko raz schudłam 20 kilogramów u Konrada Gacy, który już nie żyje. To był rekord. Ale też nie wytrwałam – opowiada. - Dobiłam do 122 kilogramów, to była moja najwyższa waga. Ale choćby przed sobą nie byłam w stanie się przyznać, iż mi to przeszkadza.
Nie raz słyszała różne epitety, „hipopotam”, „słonica”, „cielna krowa”. Udawała jednak, iż nie słyszy, iż jej to nie dotyczy.
- Byłam też „pastowaną świnią”. Dlaczego pastowaną? Bo miałam makijaż, choć nie przesadzam z malowaniem. Ale grube kobiety najwyraźniej wcale nie powinny się malować – mówi Ewa. - Mąż też mi dokuczał, ale robił to w taki sposób, iż bardziej zniechęcał mnie do odchudzania. Obrażałam się i dalej nic nie robiłam.
Tymczasem zdrowie zaczęło szwankować. Ewa zaczęła cierpieć na nadciśnienie, zaczęły boleć ją kolana. Do tego wszystkiego doszła depresja, nie miała siły, motywacji do niczego.
- I traf chciał, iż spotkałam dawną koleżankę, która wybierała się na operacje bariatryczną – opowiada Ewa. - I to ona mnie zainspirowała do zmiany. Postanowiłam znaleźć w sobie odwagę, by zawalczyć o siebie i uznać, iż otyłość wcale nie jest fajna. Że jednak mi przeszkadza.
Choroba duszy i ciała
Chirurg Bartłomiej Orybkiewicz o otyłości może mówić godzinami. Jest jednym z tych, którzy w I Wojskowym Szpitalu Klinicznym zajmują się operacjami bariatrycznymi. Z koleżankami i kolegami stworzył Stowarzyszenie ale Otyłość, bo zespół z Oddziału Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Bariatrii, dobrze wie, iż sama operacja problemu nie rozwiązuje.
- Pacjent musi być do operacji przygotowany, co trwa od 3 miesięcy do 6 – mówi dr Orybkiewicz. - I musi mieć wsparcie później. Inaczej cała jego i nasza praca pójdzie zwyczajnie na marne.
Bo otyłość to nie tylko matka innych chorób. To sama w sobie choroba skomplikowana, wieloczynnikowa i bardzo podstępna. Nikt przecież nie je wyłącznie po to, aby przytyć. Za kompulsywnym jedzeniem kryje się często nie fizyczny głód, a problemy dotyczące sfery psychicznej.
- Dlatego my do pacjenta podchodzimy holistycznie – tłumaczy dietetyczka Agnieszka Kosk. - Nie patrzymy tylko przez pryzmat tuszy. Trzeba współpracy kilku specjalistów, żeby zrozumieć, dlaczego pacjent nadmiernie sięga po jedzenie i znaleźć drogę, by mu pomóc. Sama operacja nie wystarcza.
- Bez kompleksowego wsparcia pacjent ma mniejsza szansę na utrzymanie nowej wagi – wyjaśnia Bartłomiej Orybkiewicz. - Niestety, żołądek jest mięśniem, który potrafi się rozciągać. Dlatego aż blisko 60 procent pacjentów bariatrycznych wraca do otyłości. A tu trzeba zmienić całe swoje życie. Operacja nie jest żadnym pójściem na łatwiznę. To zaledwie pierwszy krok ku zdrowiu.
Długie miesiące oczekiwania
Ewa do operacji przygotowywała się od września 2024 roku. Nie ukrywa, iż w grudniu miała kryzys, dopadła ją znowu depresja.
- Załamałam się i żarłam. Tak żarłam – mówi. - Dopiero doktor mnie naprostował. Pomogła pani dietetyk i pomoc psychiatry. Znowu stanęłam na nogi.
Długie przygotowania są bardzo istotne.
- Musimy sprawdzić na ile pacjent jest w stanie utrzymać zdrowe nawyki, na ile zależy mu na całkowitej zmianie stylu życia – wyjaśnia Agnieszka Kosk. - Czy nauczy się zdrowo się odżywiać, czy naprawdę zależy mu na zmianie. Inaczej operacja nie ma najmniejszego sensu.
Doktor Orybkiewicz podkreśla, iż sam zabieg niesie za sobą określone ryzyko. Podejmowanie go w sytuacji, gdy ktoś uważa, iż odchudzi się dzięki chirurgowi i przez cały czas będzie mógł jeść według starego wzorca, jest irracjonalne.
Ewa po operacji przez 4 tygodnie schudła 10 kilogramów. Teraz chudnie od 0,5 do 1 kilograma na tydzień.
- To jest optymalny wynik – mówi Anna Kosk. - Ale ludzie ze skrajną otyłością nie mogą być tylko na diecie i chudnąc w takim tempie. Nie wystarczyłoby im życia, by dojść do prawidłowej wagi.
Pięć zbilansowanych posiłków
Bartłomiej Orybkiewicz tłumaczy, iż podczas operacji pacjentowi zostaje wycięte od 80 do 90 procent żołądka. Ten mały fragment, który zostaje, jest w stanie przyjąć zaledwie około 600 kalorii dziennie. Stąd takie nagłe chudnięcie pacjentów bariatrycznych, ale ono nie trwa cały czas. Ewa Frankiewicz opowiada, iż potem wszystko jakby wraca do normy. Na początku nie czuje się głodu, kawałek czegokolwiek zaspokaja głód. Większa porcja powoduje wymioty. Wraz ze zmniejszeniem żołądka, zmniejsza się produkcja greliny, hormonu głodu, produkowanego w jego ścianach. Wtedy sytuacja jest prosta. Ale potem głód wraca i trzeba przestrzegać diety.
- Ja jem wszystko, oprócz potraw smażonych, fast foodów i słodyczy – mówi Ewa. - Czasami się złamię, spróbowałam na przykład tortu na 18. urodzinach córki. Nie robię jednak z tego tragedii. Po prostu wiem, iż nie mogę na stałe wrócić do takich nawyków.
Anna Kosk wyjaśnia, iż trzeba jeść pięć niedużych posiłków dziennie. Odstawić białe pieczywo, tłuste rzeczy, makarony, cukier. Zamiast tego sięgać po warzywa, pełnoziarniste wypieki. Niby zalecenia są proste, ale nie wszyscy wytrzymują.
- Dlatego między innymi powstało nasze stowarzyszenie – mówi dietetyczka. - Bo mamy tego świadomość, iż pacjenta bariatrycznego nie można zostawić samego, on musi wiedzieć, iż zawsze dostanie wsparcie.
Głody, które zajadamy
Jeśli będziemy jeść tyle, ile wydatkujemy energii, nie grozi nam otyłość. Ale jemy coraz więcej i coraz mniej się ruszamy. Niewłaściwe diety, brane z internetu, których nikt na dłuższą metę nie wytrzyma i wraca do starych nawyków, tylko spowalniają metabolizm. Bo jedzenie dla wielu osób jest nagrodą i trudno jest odróżnić fizyczny głód od tego emocjonalnego. Tendencję do objadania się mają osoby pesymistycznie nastawione do życia, perfekcjoniści, ludzie o niskiej samoocenie. Jedzenie jest formą nagrody. Redukuje lęk, węglowodany zwiększają produkcję endorfiny, zwanej hormonem szczęścia. Nie trwa to jednak długo, nastrój spada, a organizm domaga się kolejnej porcji. Objadanie się ma ten sam mechanizm, co każde inne uzależnienie. Dlatego tak trudno walczy się z otyłością.
Paweł Borsucki też przegrał wiele batalii. Z miłości do podrózy schudł 100 kilo. Też po operacji bariatrycznej.
Tu możecie przeczytac jego historię: https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/z-milosci-do-podrozy-schudl-100-kg-nie-miescilem-sie-na-siedzeniu-w-samolocie/01b76cl,30bc1058
Pytam Bartłomieja Orybkiewicza o popularne zastrzyki na odchudzanie, które pojawiły się na rynku i które też pomagają schudnąć.
- To oczywiście dobre wyjście, ale nie dla osób z otyłością olbrzymią – mówi. - Na nich można stracić około 22 procent masy ciała. Bariatria redukuje ją o 60 – 70 procent. Poza tym dla wielu są niedostępne z powodu ceny i trzeba pamiętać, iż należy je brać do końca życia. Inaczej waga wróci.
Ewa też mi mówi, iż zastrzyków brać nie chciała. Głównie z powodu ich ceny, nie stać by jej było na tak kosztowną kurację. Operację miała robioną na NFZ, wszelkie konsultacje, pomoc stowarzyszenia jest też bezpłatna.
Dla kogo bariatria?
Operacje bariatryczne wskazane są dla następujących pacjentów:
- wskaźnik BMI 35 i wyższy, niezależnie od chorób współistniejących
- wskaźnik BMI 30 – 34,9 u chorych z cukrzycą typu drugiego, gdy pomimo leków wartości glikemii są podwyższone
- u osób, u których otyłość powoduje dyskwalifikację do leczenia zabiegowego innych chorób.
Wiek pacjenta nie powinien przekraczać 65 lat, choć można rozważyć operację również u osób starszych. Należy jednak pamiętać, iż NFZ refunduje operacje tylko osobom z BMI powyżej 40 mimo braku chorób współistniejących i powyżej 35 z chorobami współistniejącymi.
Ewa jedzie nad jezioro
Ewa ma 45 lat i żałuje, iż przez otyłość tyle rzeczy ją ominęło. Sport, daleki spacery, otwarcie na ludzi. Dopiero teraz na nowo otwiera się na świat, ma odwagę wyjść ze swojego kokonu. Pisze pamiętnik, który publikowany jest na stronie stowarzyszenia. Ma zamiar otworzyć własną firmę, odeszła ze szkoły, zmęczona mobbingiem. Zaczyna żyć inaczej.
- Niedawno spontanicznie pojechałam z dziećmi nad jezioro – mówi. - Te 27 kilogramów mniej dało mi odwagę, by już bez wstydu wystąpić w kostiumie, a wiem, iż jestem dopiero w połowie drogi. Ale takie chwile napędzają, dają kopa do dalszej walki. Pomaga też bardzo nasze stowarzyszenie. Raz w miesiącu mamy spotkania, uwielbiam na nie przychodzić. Wiem, iż znajdę pomoc w kryzysie, sama też mogę wesprzeć. Temu, kto się boi czy waha, mogę powiedzieć – decyzję musisz podjąć samodzielnie, ale spójrz na mnie, wszystko się udało, wytrwałam, nie jesteś sam, zobacz, ilu masz podobnych do siebie ludzi wkoło.
Stowarzyszenie ale Otyłość działa przy I Klinicznym Szpitalu Wojskowym w Lubinie. Wszystkich zainteresowanych leczeniem otyłości zaprasza do kontaktu – tel. 570 285 522, mail [email protected]. Informacje o leczeniu bariatrycznym, konsultacjach, spotkaniach stowarzyszenia, znajdziecie na stronie leczotylosc.pl