Chaos w kuchni po wizycie teściów z okazji moich urodzin.

polregion.pl 3 tygodni temu

Stoję w kuchni, rozglądając się po tym całym bałaganie i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Wczoraj miałam urodziny i postanowiłam zaprosić rodziców mojego świeżo upieczonego męża.

Z Antonim pobraliśmy się dopiero dwa miesiące temu – cicho, bez fajerwerków, tylko urzędowe „tak” w USC. choćby naszych rodziców tam nie było, tylko my we dwoje. Teraz mieszkamy razem w moim mieszkaniu, które wynajmowałam jeszcze przed ślubem. Ale wczorajszy wieczór… to już było coś!

Szczerze mówiąc, trochę się denerwowałam przed wizytą teściów. To prości ludzie, ale z charakterem. Teściowa, Grażyna Januszowa, uwielbia wszystko kontrolować, a teść, Andrzej Stanisławowicz, to raczej milczek, ale jak już coś powie – trafi w sedno. Starałam się, przygotowywałam: nakryłam stół, kupiłam produkty, choćby upiekłam tort, chociaż moje wypieki zwykle są średnie. Antek zapewniał, iż nie ma się co stresować, iż jego rodzice są bezproblemowi, ale ja chciałam zrobić dobre wrażenie. No w końcu pierwsza oficjalna wizyta, nie?

Goście przyszli punktualnie, z prezentami. Grażyna Januszowa przyniosła ogromny bukit róż i jakieś pudełko zawinięte w błyszczący papier. Andrzej Stanisławowicz wręczył butelkę domowego wina – powiedział, iż sam robił. Zasiedliśmy do stołu i na początku było choćby przyjemnie. Zrobiłam sałatki, zapiekłam kurczaka, ziemniaki z grzybami. Antek chwalił, teściowie przytakiwali, choćby rzucali komplementy. Ale potem zaczęło się prawdziwe show.

Okazało się, iż Grażyna Januszowa ma talent do poruszania tematów, które wywołują u mnie ciarki. Nagle zapytała, kiedy planujemy dzieci. Omal się nie zakrztusiłam winem. Antek próbował zmienić temat, ale teściowa nie odpuszczała: „Za naszych czasów, Kasia, ja z Andrzejem od razu po ślubie myśleliśmy o rodzinie. A wy młodzi, czemu zwlekać?”. Tylko się uśmiechałam i kiwałam głową, choć w myślach krzyczałam: „Przecież dopiero się pobraliśmy, dajcie nam oddechu!”. Antek też wyglądał na lekko przytłoczonego, ale on zawsze taki – nie lubi się sprzeczać z mamą.

Potem teściowa zabrała się za moją kuchnię. Wstała, zaczęła obchodzić wszystkie kąty jak inspektor. „Kasia, dlaczego masz tak mało naczyń? Trzeba dokupić, jak będą goście. I teściemne zasłony, ja bym powiesiła coś jaśniejszego”. Starałam się zachować spokój, ale czułam, jak twarz mi płonie. Antek szepnął: „Nie przejmuj się, ona zawsze taka”. Ale to przecież moja kuchnia! Tu wszystko urządziłam po swojemu, a teraz słyszę, iż zasłony nie te.

Na szczęście Andrzej Stanisławowicz rozładował atmosferę. Zaczął opowiadać o działce, jak w tym roku mieli taki urodzaj ogórków, iż nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Słuchałam, kiwałam głową, ale w duchu myślałam: „Żeby już tylko do końca kolacji”. Wtedy Grażyna Januszowa wyciągnęła swój prezent. Rozwinęłam pudełko, a tam… serwis. Taki, wiecie, w kwiatki, jak u babci na wsi. Podziękowałam, ale w głowie miałam tylko jedno: gdzie ja to zmieszczę? Szafy i tak pękają w szwach, a ten serwis zajmuje tyle miejsca, co pół mieszkania.

Antek, widząc moją minę, próbował żartować: „Mamo, przecież wiesz, iż Kasia woli miskę z sushi”. Ale teściowa tylko na niego spojrzała spode łba: „To niepoważne, Antek. W domu musi być porządna zastawa”. Ledwo powstrzymałam śmiech. Wtedy zrozumiałam, iż życie z tymi ludźmi będzie prawdziwą przygodą.

Kiedy w końcu wyszli, odetchnęłam z ulgą. Antek przytulił mnie i powiedział: „Byłaś świetna, poszło lepiej, niż się spodziewałem”. Ale ja, szczerze mówiąc, wciąż jestem w szoku. Teraz stoję w kuchni, patrzę na ten serwis, na niedojedzonego kurczaka, na butelkę wina, której nie dopiliśmy. I myślę: co to znaczy być częścią nowej rodziny? Z jednej strony – kocham Antka i dla niego zniosę takie chwile. Z drugiej – jak nauczyć się nie brać tych uwag do siebie? Może z czasem się przyzwyczaję i dogadamy się z Grażyną Januszową. Albo po prostu zachowam dystans.

Dziś obudziłam się z myślą, iż muszę porozmawiać z Antkiem. Może następnym razem świętujemy tylko we dwoje? Albo zaprosimy moich rodziców – oni przynajmniej nie krytykują moich zasłon. Ale wiem, iż teściowie to już część mojego życia. I cokolwiek zrobię, będę musiała się nauczyć z nimi żyć. Może następnym razem po prostu podam im ten serwis, naleję ich wina i powiem: „To za te zasłony”. Żartuję. A może nie?

Idź do oryginalnego materiału