Cena oszustwa: jak filtrujący stał się wodnym duchem

polregion.pl 16 godzin temu

Drzwi do starej „kostki” w jednej z dzielnic Łodzi otworzyły się niemal od razu – jakby gospodyni od dawna czekała na gościa. Na progu stanęła drobna staruszka, mieć mogła ze osiemdziesiąt lat, o bystrych, przenikliwych oczach.

— Dzień dobry — powiedział uprzejmie młody mężczyzna, lekko się uśmiechając.

— I tobie zdrowia, synku — skinęła głową staruszka. — Wchodź, nie stój na przeciągu. Z urzędu pracy czy z innej instytucji?

— Nie, babciu. Jestem z firmy, która zajmuje się uzdatnianiem wody. Montujemy najnowsze urządzenia. Dzięki nim woda z kranu staje się niczym źródlana – czysta jak dawniej, gdy można było pić prosto z rzeki.

— Ooo! — uniosła brwi staruszka. — Więc jesteś wodnikiem, co rzeki czyści? Sprawa słuszna. Chodźże.

Facet ostrożnie wytarł buty o wyświechtany dywanik i przekroczył próg.

— Mogę nie zdejmować butów? — zapytał, spoglądając na wytarty linoleum w przedpokoju.

— Oczywiście, nie martw się, moja córka i tak umyje podłogi. Młoda jeszcze, a ja – stara ruina. Już mi się nie chce sprzątać.

— Co też babcia mówi! Wszak pełna wigoru! Różowe policzki jak u panienki! — odparł z wprawioną, fałszywą uprzejmością. — A gdzie kuchnia? Chcę pokazać, co mamy w ofercie.

— Oj, schlebiasz, ale miło. A ja siebie w lustrze już z dziesięć lat nie widziałam — córka powiesiła je tak wysoko, iż choćby czubka głowy nie dojrzę. Chodź, pokażę ci twoje pole do popisu.

Kuchnia była maleńka, ale schludna. Czajnik lśnił, na parapecie stały pelargonie i spodek z miętą. Staruszka usiadła, a mężczyzna zabrał się do pracy: odkręcał, przykręcał, przelewał wodę do słoiczków, demonstrował filtry i entuzjastycznie opisywał różnicę między „brudną” a „przefiltrowaną” wodą.

— Kupię twój filtr — oznajmiła nagle staruszka. — Ale najpierw wypijemy herbatę. Samotnie niesmaczna, a w towarzystwie – słodka jak miód. Pięć minut, nic więcej.

Facet zawahał się, ale skinął głową. Staruszka sprawnie zagotowała przefiltrowaną wodę i zaparzyła herbatę — aromatyczną, korzenną, o niezwykłej nutce.

— Masz rodzinę, synku? — spytała, nalewając do kubków.

— Nie, jestem kawalerem.

— I dobrze. Jeszcze za wcześnie na dzieci. Herbata smakuje?

— Wyborna. Gdzie babcia taką kupuje? Sam bym sobie sprawił.

— Dają mi ją wróżki na urodziny — uśmiechnęła się tajemniczo.

Mężczyzna prychnął. Postanowił odpowiedzieć żartem:

— A babcia czemu tak drzwi obcym otwiera? Czasy teraz takie – oszustów jak mrówków.

— A czego mam się bać, gołąbku? Ja swoje już wytrzymałam. W moim wieku to ja powinnam ludzi straszyć, a nie drżeć. Zwłaszcza takich jak ty.

W tej chwili mężczyzna poczuł dziwną lekkość w głowie. I… mówił dalej, nie panując nad słowami:

— Komu ta woda potrzebna! Te filtry kupuję za piątaka, a sprzedaję za pięćdziesiąt. Czasem choćby wodę „podsycam”, żeby była różnica. Wtedy więcej płacą. Tak to chodzę po babciach, wciskam kit…

Sam nie wiedział, jak mu się to wyrwało.

— No i dobrze — skinęła staruszka. — Herbata moja, jak mówiłam, magiczna. Wróżki ją zbierają. Kto wypije – ten kłamać nie potrafi.

Mężczyzna zerwał się na równe nogi.

— Co za… co babcia zrobiła?!

— Nic nadzwyczajnego. Sam mówiłeś, iż jesteś wodnikiem. No to teraz naprawdę nim będziesz. Nasz rzeczny wodnik ostatnio ledwo zipie – sam nie daje rady. Będziesz mu pomagał: wodę oczyszczać, ryby karmić, glony zbierać. Odpracujesz dziesięć lat – może wrócisz do ludzkiej postaci. A na razie – witaj w żywiole wody.

Nie zdążył choćby krzyknąć, gdy zaczął zamieniać się w kroplę, potem w mgiełkę, wreszcie w leciutką chmurkę, która natychmiast skłębiła się w srebrny strumyk i wpadła do miedzianej miski.

— No i dobrze — mruknęła staruszka, wylewając wodę do zlewu. — Chłopak się ustatkował. Marzenia się spełniają. Tamten, co przyszedł licznik zmieniać, teraz piorunami rozrzuca po niebie. Żywioł powietrza. A ty – wody. Poznacie się.

Postawiła kubki w zlewie, nucąc pod nosem. Potem spojrzała na siebie w pociemniałe szkło kredensu.

— „Czemu się nie odbijam, czemu się nie od— Bo starsza jestem od wszystkich luster w tym domu, już z trzysta lat, jeżeli nie więcej.

Idź do oryginalnego materiału