Bohater w Rodzinie

twojacena.pl 21 godzin temu

**Bohater Ojciec**

Z paczką zakupów Anna powoli wchodziła po schodach na trzecie piętro, licząc stopnie. Tak samo robili z synkiem, gdy wracali z przedszkola. Mateuszek skrupulatnie powtarzał za nią, a po paru miesiącach sam już liczył bezbłędnie. „Jak gwałtownie dorósł. Boże, oby tylko wrócił, oby żył…” — powtarzała w myślach jak mantrę.

Na wyższym piętrze zatrzasnęły się drzwi, a po schodach rozległ się pośpieszny tupot. Anna zatrzymała się na półpiętrze, ustępując miejsca.

— Dzień dobry! — zawołała radośnie czternastoletnia sąsiadka Ola.

— Ola, stój! Czapkę zapomniałaś! — krzyknęła za nią matka.

Dziewczynka z niechęcią zawróciła.

— Ciepło przecież. Znowu ta czapka… — mruknęła pod nosem.

Matka zbiegła na dół, wciskając córce wełnianą czapkę.

— Wieczorem zmarzniesz. Po tańcach od razu do domu, słyszysz?

— No dobra. — Ola złapała czapkę i pomknęła na dół.

— Nie „dobra”, tylko załóż ją! — krzyknęła za nią matka.

— Witaj, Aniu. Z pracy? Ta mała, wiesz, ciągle ucieka bez czapki, a potem katar jak u psa — westchnęła sąsiadka.

Ruszyły razem w górę. Anna znów zaczęła liczyć stopnie, ale sąsiadka przerwała.

— A syn? Dzwoni?

— Nie — odparła Anna cicho.

— No tak, wychowujesz dzieci, wychowujesz, a potem wyfruwają, a ty zostajesz z przeżyciami. Za syna strach, a za córkę jeszcze większy. Ucieknie, a ty się martw, gdzie jest, z kim… A u niej tylko tańce w głowie.

Anna zatrzymała się pod swoimi drzwiami. Gdy wyjmowała klucze z kieszeni płaszcza, sąsiadka zniknęła w swoim mieszkaniu. W przedpokoju automatycznie spojrzała na wieszak. Codziennie z nadzieją, iż Mateusz wróci. Wisiała tam tylko jej jesienna kurtka.

Postawiła torbę na szafce i zaczęła się rozbierać. Kiedyś Mateusz wybiegał na jej spotkanie, zarzucając ją nowinkami.

— Poczekaj, niech się rozbiorę — mówiła zmęczona. — Nie ruszaj torby, ciężka.

Później, gdy podrósł, to ona wołała go, gdy wracała z pracy, prosząc, by zaniósł zakupy do kuchni, pytając przy okazji o szkołę.

— Wszystko gra — odpowiadał wymijająco, znosząc torbę i znikając w swoim pokoju.

Potem skończył liceum, poszedł na studia. Teraz rzadko zastawała go w domu. Coraz mniej się dzielił.

„Może kota wziąć? Będzie mnie witał…” — pomyślała Anna, ale zaraz o tym zapomniała. Jadła w biegu, siadając przed telewizorem na wieczorne wiadomości.

Wpatrywała się w mężczyzn w jednakowych mundurach. Pół twarzy mieli zakryte. Oczy różne, ale spojrzenie takie samo — zmęczone, spokojne, pełne nadziei, iż rodziny zobaczą ich przez kamerę. Jeden z nich mógł być jej synem. Wierzyła, iż rozpozna go od razu…

**Cztery miesiące temu**

— Mateusz, jesteś? — zawołała, wchodząc do mieszkania.

— Jestem. — Wyszedł z pokoju powoli.

— Co tak wcześnie? — Anna przeszła do kuchni, on wlókł się za nią. — Głodny? — Rozpakowywała zakupy, on usiadł przy stole.

— Dlaczego milczysz? Coś się stało? — Zamarła z twarożkiem w ręce.

— Zdrów jak ryba. Wszystko gra, mamo.

Ale jego wzrok mówił co innego. Schowała twarożek do lodówki, składając pustą torbę.

— Na śniadanie zrobię serniki — mówiła, wpatrując się w niego.

— Usiądź. — Wskazał krzesło. Posłuchała, ale serce ścisnęło się z niepokoju.

— Przerażasz mnie. Co się dzieje? Żenić się chcesz?

— Mamo, idę na wojnę.

— J-jak? — jęknęła, jakby się potknęła. — Tak od razu? Przecież nie służyłeś…

— Nie od razu. Najpierw szkolenie.

— Nie. — Potrząsnęła głową. — Właśnie skończyłeś studia, masz pracę… A ja? Myślałeś o mnie? Nie masz prawa… Dlaczego?

— Wojna, mamo. Nie mogę stać z boku. Jestem zdrowy, silny, wykształcenie pasuje.

— Nie jesteś mężczyzną, jesteś chłopcem. Masz tylko 23 lata…

Natknęła się na jego twarde spojrzenie i zamilkła. Łzy napłynęły do oczu, jego twarz się zamazała. Otrzęsła je.

— K-kiedy? — duże krople spływały po policzkach.

— Jutro. Mamo, przepraszam, ale nie mogę siedzieć, gdy inni…

Zerwała się, przycisnęła go mocno.

— Nie puszczę…

— Mamo, zdecydowałem. — Odsunął ją delikatnie.

Później w końcu się uspokoiła. Siedzieli długo, rozmawiali. Mateusz próbował wytłumaczyć swoją decyzję.

— Pamiętasz, jak pytałem cię o tatę?

— Miałeś wtedy pięć lat — odparła.

— A co mi wtedy odpowiedziałaś?

Potrząsnęła głową, choć pamiętała.

— Powiedziałaś, iż był żołnierzem, bohaterem, iż zginął w jakiejś akcji.

Oczywiście pamiętała. Jak miała mu powiedzieć prawdę? Że zakochała się jak głupia, a gdy powiedziała o ciąży przyszłemu ojcu, ten się spanikował, namawiał na aborcję. Byli studentami, jeszcze dwa lata nauki…

Rozumiała, iż ma rację, ale zwlekała. W końcu powiedziała matce. Ta nakrzyczała, popłakała, ale nie pozwoliła na aborcję. Później była jej wdzięczna.

Kamil powiedział, iż skoro sama zdecydowała, to niech radzi sobie sama. Nie był gotowy na małżeństwo, na ojcostwo. Rozstali się. Urodziła, wzięła urlop dziekański. Mama pracowała, nie miała z kim zostawić dziecka.

Ile łez, ile bólu… Czekała, marzyła, iż Kamil wróci, przeprosi. Kłóciła się z matką, było ciężko. A potem jakoś się ułożyło.

Co miała mu powiedzieć, gdy pytał o ojca? Że tatuś okazał się tchórzem? Że uciekł, choćby na niego nie spojrzał? Nie mogła. Wymyśliła bajkę o bohaterze, by syn nie wstydził się przed rówieśnikami.

Myślała, iż jak dorośnie,„Może kiedyś mu powiem prawdę, ale nie dziś — teraz najważniejsze, iż wrócił, iż są razem, a reszta jakoś się ułoży”.

Idź do oryginalnego materiału