Dzisiaj znów czuję się jak sprzątaczka i kucharka, której nikt nie docenia. Moja ciąża nikogo nie obchodzi.
Mieszkam w małym miasteczku niedaleko Poznania, gdzie poranne mgły spowijają stare domy. Mam 27 lat, a moje życie stało się nieskończoną służbą dla kaprysów innych. Nazywam się Kinga, jestem żoną Rafaclawa, a za kilka miesięcy urodzimy dziecko. Jednak mój kruchy świat rozpada się pod ciężarem teściowej i jej rodziny, dla których jestem tylko darmową pomocą domową. Mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu, które należy do babci Rafała, i to stało się moim przekleństwem.
**Miłość, która stała się pułapką**
Poznałam Rafała, gdy miałam 23 lata. Był troskliwy, miał łagodny uśmiech i marzenia o rodzinie. Pobraliśmy się rok później, a ja byłam w siódmym niebie. Jego babcia, Zofia Marianna, zaproponowała, żebyśmy zamieszkali w jej przestronnym mieszkaniu, dopóki nie stanę na własne nogi. Zgodziłam się, myśląc, iż to tylko tymczasowe i iż będziemy budować wspólne życie. Zamiast ciepła rodzinnego, wpadłam w pułapkę, gdzie moją rolą jest sprzątanie, gotowanie i milczenie.
Mieszkanie jest duże, ale przez ludzi robi się ciasno. Zofia Marianna mieszka z nami, a jej córka, ciotka Rafała, Aneta, przychodzi niemal codziennie z dwójką dzieci. Uważają to mieszkanie za swoje, a mnie za część wystroju. Od pierwszego dnia teściowa dała mi do zrozumienia: „Kinga, jesteś młoda, więc się krzątaj”. Myślałam, iż zasłużę na ich sympatię, ale ich obojętność i wymagania rosną z każdym dniem.
**Niewolnictwo w czterech ścianach**
Moje życie to niekończący się cykl sprzątania i gotowania. Rano myję podłogi, bo Zofia Marianna nie znosi kurzu. Potem gotuję śniadanie dla wszystkich: dla niej owsiankę, dla Rafała jajecznicę, a gdy Aneta przyjdzie z dziećmi – muszę dorzucić naleśniki lub kanapki. W ciągu dnia kroję warzywa, gotuję rosół, smażę kotlety, bo „goście” chcą jeść. Wieczorem sterta naczyń i nowe polecenia: „Kinga, obierz ziemniaki na jutro”. Moja ciąża, moje mdłości, moje bolące nogi – nikogo to nie interesuje.
Zofia Marianna wydaje rozkazy jak generał: „Przesoliłaś zupę”, „Źle uprałaś firanki”. Aneta dodaje: „Kinga, mogłabyś zająć się moimi dziećmi, jestem zajęta”. Jej dzieci, hałaśliwe i rozpieszczone, rozrzucają zabawki, brudzą kanapy, a ja sprzątam po nich, bo „to przecież rodzina”. Rafał, zamiast mnie wspierać, mówi: „Mamo, nie sprzeczaj się z babcią, jest starsza”. Jego słowa bolą jak zdrada. Czuję się jak niewolnica w domu, który nigdy nie będzie mój.
**Ciąża pod presją**
Jestem w szóstym miesiącu, a mój stan to nie tylko słowa. Mdłości mnie męczą, plecy bolą, a zmęczenie powala. Ale teściowa patrzy na mnie z wyrzutem: „Za moich czasów rodziło się w polu i pracowało do końca”. Aneta się śmieje: „Oj, Kinga, nie wymyślaj, ciąża to nie choroba”. Ich obojętność zabija. Boję się o dziecko – stres, brak snu, nieustanna praca nie pozostają bez śladu. Wczoraj omal nie upadłam, niosąc wiadro z wodą, ale nikt choćby nie zapytał, jak się czuję.
Próbowałam rozmawiać z Rafałem. Łzy płynęły mi po twarzy, gdy powiedziałam: „Nie daję już rady, jestem w ciąży, jest mi ciężko”. Przystał mnie, ale odpowiedział: „Babcia dała nam mieszkanie, poczekaj”. Czekać? Jak długo? Nie chcę, żeby moje dziecko urodziło się w domu, gdzie jego matka jest służącą. Chcę spokoju, troski, a dostaję tylko pretensje i brudne naczynia.
**Ostatnia kropla**
Wczoraj Zofia Marianna oznajmiła: „Kinga, powinnaś być wdzięczna, iż mieszkasz u mnie. Pracuj, bo was wyrzucę”. Aneta dodała: „Tak, synowa powinna się starać, a nie marudzić”. Stałam, ściskając ścierkę, i poczułam, iż coś we mnie pęka. Moje dziecko, moje życie, moje zdrowie – dla nich to nic nie znaczy. Rafał, jak zawsze, milczał, i to mnie złamało. Nie chcę być ich sprzątaczką, ich kucharką, ich cieniem.
Postanowiłam odejść. Zacznę oszczędzać, znajdę wynajmowany pokój, choćby jeżeli to będzie akademik. Nie mogę rodzić w tym piekle. Moja przyjaciółka Ola mówi: „Zabierz Rafała i uciekaj, póki nie jest za późno”. A co, jeżeli on wybierze babcię, a nie mnie? Co, jeżeli zostanę sama z dzieckiem? Strach paraliżuje, ale wiem – nie wytrzymam tu ani miesiąca dłużej.
**Moje wołanie o pomoc**
Ta historia to mój krzyk o prawo do bycia człowiekiem. Zofia Marianna, Aneta, ich ciągłe wymagania niszczą mnie. Rafał, którego kocham, stał się częścią tego systemu, a to rozdziera mi serce. Moje dziecko zasługuje na matkę, która się uśmiecha, a nie płacze nad zlewem. W wieku 27 lat chcę żyć, nie wegetować. Może moja ucieczka będzie trudna, ale zrobię to dla siebie i dla mojego dziecka.
Nie wiem, jak przekonać Rafała, skąd wziąć siłę, by odejść. Ale wiem jedno – nie zostanę w tym domu, gdzie moja ciąża jest tylko przeszkodą. Niech Zofia Marianna żyje w swoim mieszkaniu, niech Aneta szuka innej służącej. Jestem Kinga i wybiorę wolność, choćby jeżeli będzie to najtrudniejsza decyzja mojego życia.