Bezpieczeństwo czy asekuranctwo? Kulisy skrócenia M3J 2024

maraton3jezior.com 2 dni temu

Wojtek Teister

Podsumowanie Maratonu Trzech Jezior Anno Domini 2024 może być bardzo długie, dlatego postanowiłem podzielić je na kilka odcinków tematycznych. W pierwszym chciałbym poruszyć kwestie związane z bezpieczeństwem i zmianami programu tegorocznego festiwalu.

O tegorocznej edycji Maratonu Trzech Jezior można powiedzieć wszystko, tylko nie to, iż była typowa. A o jej nietypowości zadecydował fakt, iż Kraina Beskidzkich Jezior znalazła się na skraju załamania pogody, jakie przyniósł niż genueński – ten sam, który zdewastował tak wiele pięknych, górskich miejscowości na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, doprowadził do zalania niejednej miejscowości w Czechach i południowo-zachodniej części województwa śląskiego.

A jednak sytuacja w Międzybrodziu i Porąbce była inna. Co nie zmienia faktu, iż na kilka dni przed startem festiwalu zaczęły spływać bardzo niepokojące prognozy pogody. Prognozy, które w czwartek doprowadziły do odwołania wielu imprez w Sudetach, ale także co najmniej kilku biegów w Beskidach. Co zrobić w takiej sytuacji? Odwołać? Puścić biegi? Wybór wcale nie był łatwy, a presja z obu stron ogromna – o jej skali niech świadczy fakt, iż tylko w czwartek, w kilka godzin od odwołania Garmin Ultra Race w Radkowie zadzwoniło do nas ponad 30 osób chętnych do startu w Maratonie, niemal wszystkie z pytaniem czy na pewno nie odwołamy wyścigu (takiej gwarancji nikomu nie daliśmy). Mniej, ale jednak, było też osób, które dzwoniły z pytaniem dlaczego jeszcze nie odwołaliśmy imprezy.

W tym miejscu muszę wrócić na chwilę do jednej z rozmów ze Staszkiem Dacy, jednym ze współtwórców festiwalu, który w fundacji odpowiadał za sprawy związane z bezpieczeństwem. Rozmowa ta miała miejsce w 2020 r. jeszcze zanim wystartowała pierwsza edycja Maratonu. Jej tematem była właśnie możliwość zagrożeń związanych z pogodą. Staszek (wówczas jeszcze kandydat do GOPR) zaproponował, by w razie niekorzystnych prognoz nie czekać na rozwój wydarzeń w dniu zawodów, ale na dwa dni wcześniej przygotować kilka wariantów działania i omówić kryteria podejmowania decyzji związanych z bezpieczeństwem. De facto chodziło o to, aby w sprawach zabezpieczenia biegaczy i wolontariuszy, na tyle na ile to możliwe, uniknąć presji i emocji, a decyzję opierać o weryfikowalne procedury. Zgodziliśmy się na to wszyscy, choć przyznam szczerze, chyba wszyscy traktowaliśmy tamte ustalenia jako pewne założenia teoretyczne, bo jak bardzo może się spieprzyć pogoda w połowie września, w niskich partiach Beskidów? To przecież wg statystyk klimatycznych najbardziej stabilny pogodowo okres w całym roku na Żywiecczyźnie (m.in. dlatego właśnie taki termin festiwalu wybraliśmy).

Wróćmy do tego roku. Gdy przyszła środa, a złe prognozy na weekend przez cały czas się nie przesuwały, trzeba było podjąć działania. Po odprawie ze służbami zabezpieczającymi bieg i koordynatorami, analizie czterech modeli prognozowania pogody, potencjalnych zagrożeń na określonych odcinkach tras naszych biegów i możliwości bezpiecznej ewakuacji, przyjęliśmy kilka wariantów działania: od A (festiwal w pełnym wymiarze) przez opcje pośrednie (skrócenie limitu najdłuższego biegu (B), skrócenie trasy do wariantu Rollercoastera (C), puszczenie krótkiej trasy alternatywnej, mniej narażonej na wiatrołomy (D), po możliwość przerwania biegu na punkcie w Czernichowie lub całkowitego odwołania (E). Wdrożenie określonych zasad uzależnialiśmy od najbardziej niebezpiecznego w tym rejonie czynnika, jakim był porywisty wiatr prognozowany na godziny wieczorne (w jednych modelach) lub popołudniowe (w innych). Bo o ile po trasach, jakimi przebiegają nasze biegi w większości można biegać choćby w bardzo ulewnym deszczu, o tyle silny wiatr w Beskidach to już poważne niebezpieczeństwo dla przebywających na zalesionych szlakach wysoko w górach.

Czwartek był w związku z tym dniem, w którym nie tylko normalnie znakowaliśmy wszystkie trasy, w pełnym wymiarze, ale również zdobywali zgody na wariant trasy alternatywnej, który po przebiegnięciu na wschodni brzeg rzeki Soły pozwalał ominąć najbardziej narażone na wiatrołomy odcinki grzbietem Jaworzyny i Kiczerę. To było istne szaleństwo – de facto w dwa dni musieliśmy przygotować od zera alternatywny festiwal, bo to wymagało zdobycia wszystkich zgód, wyznakowania trasy, stworzenia dwóch wariantów rozmieszczenia wolontariuszy, obsługi technicznej i zabezpieczenia biegu. O tym, jak bardzo dynamiczna to była sytuacja niech świadczy to, iż jeszcze w czwartkowy poranek Marek i Marcin ruszyli na znakowanie pierwszej części Maratonu, a ja wyruszyłem z wolontariuszami Mariną i Rogerem na drugą stronę gór, do Lipnika, by pokazać na miejscu ich stanowiska na trasie, na dość skomplikowanym odcinku przy Amfiteatrze. Gdy wróciliśmy z Lipnika, a Marek z Marcinem jeszcze kończyli znakować, trwała już konsultacja ze służbami i podejmowaliśmy decyzję, iż warianty A i B zostaną wykluczone. Cała robota na marne. Pytanie brzmiało jedynie: walczymy dalej czy odwołujemy zupełnie? I uwierzcie, iż pomimo przyjętych procedur, wcale nie była to łatwa decyzja. Postanowiliśmy, iż walczymy, ale podczas zaplanowanej na wieczór odprawy technicznej uczciwie i transparentnie przestawimy wszystkim uczestnikom jaka jest sytuacja.

Swoją drogą, jeżeli chodzi o samą odprawę – jej pierwsza wersja była nagrana już w środę, ponieważ razem z Polski Związek Głuchych i firmami NEWTON Technologies – Polska i Novatel Sp.z o.o. przygotowywaliśmy ją w wersji dostępnej dla osób głuchych z tłumaczeniem na język migowy oraz z napisami w języku czeskim i angielskim. To trochę trwało, nagrany materiał musiał trafić kolejno do tłumaczy, tłumaczenia musiały zostać nałożone na materiał. I zostały, w czwartek około godziny 16 na maratonową skrzynkę spłynęło gotowe nagranie. Tyle, iż cała robota sztabu ludzi była już do wyrzucenia, bo treści nagrane w środę przestały być aktualne. Ale do tego tematu jeszcze wrócę innym razem, bo temat dostępności w biegach to sprawa warta osobnego artykułu.

Zbliżał się więc czwartkowy wieczór i odprawa. Nie ta nagrana, ale prowadzona na żywo. Chwilę wcześniej odbyliśmy kolejną konsultację w sprawach bezpieczeństwa. Wspólnie ustaliliśmy najważniejsze treści. W czasie briefiengu przedstawiłem nie tylko przyjęty plan C (który był już planem A), ale również poinformowałem, iż nie dajemy gwarancji, iż bieg nie zostanie przerwany, zrobimy jednak to, co w naszej mocy, aby bezpiecznie go przeprowadzić. Byliśmy przekonani, iż takiej transparentności, wcześniejszego przedstawienia opcji, zanim ludzie wsiądą w samochody i ruszą na festiwal, wymaga uczciwość. Tak, aby każdy mógł podjąć świadomą decyzję, czy chce wziąć udział w festiwalu czy nie. Oczywiście, były osoby, które zarzuciły nam, iż skoro wycofujemy się z pełnej trasy w czwartek to idziemy na łatwiznę… Większość jednak przyjęła zaproponowane rozwiązania z dużym zrozumieniem, za co serdecznie chcemy Wam podziękować.

Po czwartkowym briefiengu postanowiliśmy do rana zaczekać z tekstowym komunikatem, aby odpowiedzieć w nim również na pytania, które pojawią się w komentarzach pod nagraniem. Tak też się stało. Równocześnie czwartkową noc spędziliśmy na całkowitym przekonfigurowaniu obsad tras, obdzwanianiu wszystkich kontrahentów i współpracujących z nami organizacji (bo przecież zmianie uległy też godziny startu Rollercoastera, godziny jazdy autobusów, pracy Strefy Kibica, obecności biegaczy na poszczególnych punktach, a co za tym idzie gotowości tych punktów, przygotowania ciepłych posiłków na punkty i metę czy choćby rozłożenia się stanowisk w strefie expo i wiele innych spraw. Wszystko, kompletnie wszystko przewrócone do góry nogami, z koniecznością ponownego postawienia na nogi w 24 godziny.
To pociągnęło za sobą pewne zamieszanie w pracy biura w piątek. Było nieco chaosu, ale wyniknął on z nadzwyczajnej sytuacji.

Finalnie połączony Maraton z Rollerocoasterem wystartował w sobotę i chociaż w Czernichowie w pogotowiu czekały już na wszelki wypadek autokary, a alternatywna trasa była wyznakowana i miała pełną obsadę wolontariuszy, szczęśliwie, choć na mokro bieg klasyczną trasą 25 km dotarł do mety. Interwencji medycznych było nieco więcej niż zwykle, ale bez poważnych obrażeń – najcięższą raną tej batalii było szycie dłoni.
Wieczorne prognozy się sprawdziły – wiało mocno, szczególnie w wyższych partiach gór, a nad ranem, aby bezpiecznie przeprowadzić SWP i zapewnić dostęp całej trasy dla służb medycznych, Staszek musiał usunąć z trasy kilka powalonych drzew.

Wracając do tytułowego pytania: czy zmiany w programie były adekwatnym działaniem z punktu widzenia bezpieczeństwa czy nadmiernym asekuranctwem (bo takie zarzuty pojawiły się w niektórych komentarzach pod odprawą i komunikatem)? Nie ma oczywiście czegoś takiego jak twarde i ostre kryteria, które pozwoliłyby w danym momencie ocenić czy bieg powinien się odbyć, a jeżeli tak, to w jakiej formule. Możesz zebrać dane z wszystkich dostępnych prognoz pogody, ale to zawsze będą tylko prognozy, które mogą się nie sprawdzić. Możesz być po dziesiątkach spotkań i konsultacji ze służbami zabezpieczającymi bieg, ale przecież choćby najlepsi eksperci nie mają szklanej kuli i mogą się pomylić. Możesz doskonale znać teren, w którym robisz zawody, wiedzieć gdzie i z której strony najczęściej w czasie deszczu tworzą się rwące rzeki, wiedzieć, gdzie podłoże jest twarde i stabilne, a na których odcinkach miękkie i może wyjechać. Możesz mieć dziesiątki danych, ale ostatecznie podejmując decyzję nie masz całkowitej pewności czy wszystko się uda, albo czy decyzja nie jest na wyrost asekurancka. I zawsze, gdy przyjdzie konieczność podjęcia decyzji, która zmienia normalny harmonogram zawodów spotkasz się z krytyką, najczęściej zresztą z dwóch, przeciwnych stron. Cała ta sytuacja jednak pokazała nam wszystkim, jak ważne w takich momentach są procedury i regulamin, które nie zdejmą z Ciebie emocji związanych z podejmowaniem takiej czy innej decyzji, ale na pewno będą kompasem, który ułatwi poruszanie się po wzburzonych i niepewnych wodach. Bo biegi górskie to taka dyscyplina, która zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. Ryzykiem, które przecież każdy organizator opisuje w zapisach regulaminowych i które każdy z uczestników z pewnością uwzględnia, zapisując się na bieg i ten regulamin akceptując. I właśnie dlatego, iż często nie da się jednoznacznie wyznaczyć linii, od której należy zawody odwoływać, warto maksymalnie precyzyjnie przedstawiać w takich trudnych sytuacjach zawodnikom wszystkie możliwe warianty i ryzyka, a także powody, którymi dyktowana jest zmiana harmonogramu. Staraliśmy się, aby ta informacja dotarła do Was możliwie szybko, nie tylko poprzez briefieng czwartkowy, ale również w komunikacie wysłanym na adresy mailowe.

Z perspektywy czasu, a także tego, jak zmieniła się pogoda w późnych godzinach popołudniowych, a także po wielu rozmowach z uczestnikami i wolontariuszami, jestem przekonany, iż decyzja o skróceniu biegu była uzasadniona.

Dlatego w tym miejscu chciałbym najmocniej jak potrafię podziękować całemu naszemu zespołowi – od koordynatorów (Wanda, Marcin, Staszek, Marek i Szymon), przez wszystkie służby ze strażakami OSP Międzybrodzie Bialskie i Żywieckie na czele, po każdego wolontariusza i wszystkie zaangażowane w organizację festiwalu osoby, firmy, stowarzyszenia, szkoły, samorządy czy indywidualne osoby ze społeczności lokalnej, za ogrom pracy i elastyczności włożony w tę niecodzienną edycję, ale także za wybitnie sprawną współpracę na absolutnie każdym polu w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Każdy działał na 200 a może i 300 procent, każdy realizował swoje zadania w ramach powierzonych zagadnień. Wyjątkowa w sprawach bezpieczeństwa była szczególnie rola Staszka Dacy, Marka Grunda z zespołu M3J oraz Karola Cieślika i Małgosi Tokarz z OSP.

Dziękujemy też wszystkim osobom, które tego dnia były z nami czy to na trasach, czy w Strefie Kibica, na starcie, mecie lub obserwowały zmagania dzięki zrealizowanej przez Panomedia transmisji LIVE (którą możecie zobaczyć TUTAJ)

Mamy nadzieję, iż już za rok we wrześniu spotkamy się w pięknej wrześniowej, beskidzkiej aurze na kolejnej edycji Festiwalu.

Idź do oryginalnego materiału