Michał Kowalski miał wszystko: bogactwo, status i rozległą posiadłość położoną na wzgórzach pod Krakowem. Był założycielem jednej z największych firm zajmujących się cyberbezpieczeństwem w Polsce i przez niemal dwie dekady budował swoje imperium. Mimo sukcesu, w jego okazałym domu panowała pustka, której nie potrafiły wypełnić ani najlepsze wina, ani najdroższe dzieła sztuki.
Każdego ranka Michał pokonywał tę samą drogę do biura, przejeżdżając przez starą dzielnicę miasta. Ostatnio grupa bezdomnych dzieci zaczęła zbierać się przy piekarni, w której witrynie wisiały zdjęcia lokalnych ślubów. Jedno z nich fotografia ślubu Michała sprzed dziesięciu lat dumnie zajmowało miejsce w prawym górnym rogu. Zrobiła ją siostra właściciela piekarni, fotografka amatorka, a Michał pozwolił ją wystawić, bo uwieczniała najszczęśliwszy dzień jego życia.
Jednak to szczęście nie trwało długo. Jego żona, Zofia, zniknęła sześć miesięcy po ślubie. Nie było listu z żądaniem okupu. Żadnego śladu. Policja uznała jej zaginięcie za podejrzane, ale bez dowodów sprawę umorzono. Michał nigdy więcej się nie ożenił. Zagłębił się w pracy, budując bezpieczne cyfrowe życie, ale jego serce wciąż tkwiło w nierozwiązanym pytaniu: co stało się z Zofią?
Pewnego deszczowego czwartkowego poranka Michał jechał na spotkanie zarządu, gdy ruch zwolnił przy piekarni. Spojrzał przez przyciemnioną szybę i zobaczył chłopca, może dziesięcioletniego, boso stojącego na chodniku, przemokniętego od mżawki. Chłopiec wpatrywał się w zdjęcie ślubu w witrynie. Michał przyjrzał mu się obojętnie aż do chwili, gdy chłopiec wskazał palcem na fotografię i powiedział stojącemu obok sprzedawcy:
To moja mama.
Michałowi zaparło dech.
Opuścił szybę do połowy. Chłopiec był chudy, miał splątane ciemne włosy, a koszula wisiała na nim jak worek. Michał wpatrywał się w jego twarz, czując niepokojące ukłucie w żołądku. Chłopiec miał oczy Zofii jasnobrązowe, z zielonymi błyskami.
Hej, chłopcze zawołał Michał. Co powiedziałeś?
Chłopiec odwrócił się i mrugnął. To moja mama powtórzył, znów wskazując zdjęcie. Śpiewała mi na dobranoc. Pamiętam jej głos. Pewnego dnia po prostu zniknęła.
Michał wysiadł z samochodu, ignorując ostrzeżenia kierowcy. Jak się nazywasz, synu?
Kacper odparł chłopiec, drżąc.
Kacper Michał przyklęknął. Gdzie mieszkasz?
Chłopiec spuścił wzrok. Nigdzie. Czasem pod mostem. Czasem przy torach.
Pamiętasz coś jeszcze o mamie? spytał Michał, starając się opanować głos.
Lubiła róże odparł Kacper. I miała naszyjnik z białym kamykiem. Jak perłę.
Michałowi ścisnęło się serce. Zofia miała naszyjnik z perłą, który zawsze nosiła prezent od matki. Unikatowy, niezapomniany.
Muszę cię o coś zapytać, Kacper powiedział Michał powoli. Pamiętasz swojego tatę?
Chłopiec pokręcił głową. Nigdy go nie poznałem.
Właścicielka piekarni wyszła, zaciekawiona zamieszaniem. Michał zwrócił się do niej. Widziałaś go wcześniej?
Skinęła głową. Tak, czasem tu przychodzi. Ale nigdy nie prosi o pieniądze. Tylko patrzy na to zdjęcie.
Michał zadzwonił do asystentki i odwołał spotkanie. Zabrał Kacpra do pobliskiej restauracji i zamówił mu ciepły posiłek. Podczas obiadu zadawał kolejne pytania. Chłopiec kilka pamiętał, tylko strzępy. Kobietę śpiewającą, mieszkanie z zielonymi ścianami, pluszowego misia o imieniu Miś. Michał siedział oszołomiony, jakby los podarował mu zardzewiały klucz do zagadki, którą uważał za straconą na zawsze.
Badanie DNA potwierdziło to, co Michał przeczuwał.
Ale zanim wynik wrócił, jedno pytanie nie dawało mu spać:
Jeśli ten chłopiec jest jego synem gdzie była Zofia przez te dziesięć lat? Dlaczego nie wróciła?
Wynik przyszedł po trzech dniach. Rezultat poraził Michała jak grom.
99,9% zgodności: Michał Kowalski jest biologicznym ojcem Kacpra Nowaka.
Michał siedział w milczeniu, wstrząśnięty, gdy asystentka wręczyła mu dokument. Ten chłopiec cichy, obdarty, który wskazał zdjęcie w witrynie piekarni był jego synem. Synem, o którego istnieniu nie miał pojęcia.
Jak Zofia mogła być w ciąży? Nigdy o tym nie wspomniała. Ale zniknęła pół roku po ślubie. Może nie zdążyła mu powiedzieć. A może zdążyła, a coś lub ktoś uciszył ją, zanim zdradziła sekret.
Michał rozpoczął prywatne śledztwo. Dzięki swoim środkom nie trwało to długo. Wynajął emerytowanego detektywa, Adama Wójcika, który pracował nad pierwotnym zaginięciem. Adam miał wątpliwości, ale chłopiec i nowe fakty wzbudziły jego ciekawość.
Ślad po Zofii urwał się wtedy powiedział Adam. Ale informacja o dziecku zmienia wszystko. jeżeli chciała je chronić to może tłumaczyć jej zniknięcie.
W ciągu tygodnia detektyw odkrył coś, czego Michał się nie spodziewał.
Zofia nie zniknęła całkowicie. Pod fałszywym nazwiskiem Anna Nowak widziano ją w schronisku dla kobiet dwa miasta dalej, osiem lat temu. Dokumentacja była niepełna, pewnie dla ochrony danych, ale jedno zdjęcie rzucało się w oczy: kobieta o piwnozielonych oczach trzymała noworodka. Imię dziecka? Kacper.
Adam prześledził jej kolejny ślad małą przychodnię w Katowicach. Zarejestrowała się na badania prenatalne pod fałszywym nazwiskiem, ale przerwała leczenie i nie wróciła. Potem znów zniknęła.
Serce Michała waliło, gdy dowody układały się w logiczną całość. Uciekała. Ale przed czym?
Kluczowe okazało się nazwisko w policyjnym raporcie: Marek Biel, były chłopak Zofii. Michał ledwo go pamiętał nigdy go nie poznał, ale Zofia wspominała, iż Marek był kontrolujący i toksyczny. Zerwała z nim, zanim poznała Michała. Ale okazało się, iż Marek wyszedł na warunkowe zwolnienie trzy miesiące przed