Nie uwierzysz, co mi się przypomniało! Czas leci jak szalony. Jeszcze niedawno byłam młoda, a tu już prawie pięćdziesiątka na karku. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się przyglądać – raz z lewa, raz z prawa. No, nie zachwycam się specjalnie. Ale mówią, iż trzeba siebie akceptować taką, jaka jest. Tylko co tu akceptować? Sińce pod oczami, smutne kąciki ust, zmarszczki… Oj, lepiej nie patrzeć.
I co z tego, iż nie dźwigałam cegieł ani nie harowałam w fabryce? Całe życie spędziłam w ciepłym biurze, przesuwając papiery, a czas i tak odcisnął swoje piętno.
Westchnęłam. “No i czego się martwię? Kto na mnie patrzy? Młodych dziewczyn pełno. Uspokój się, Jadziu” – powiedziałam sobie i wzięłam głęboki oddech. – “Pomyśleć tylko, iż Mirek wrócił. Pewnie dawno o mnie zapomniał. Tyle lat minęło…”
***
– Jadzia, chodźmy do kina! – zaproponował Mirek, a uszy mu poczerwieniały ze zdenerwowania.
– Na jaki film? – zapytałam, udając obojętność, choć serce waliło mi jak oszalałe.
– Nie pamiętam tytułu, ale koledzy polecali.
– Ja lubię romanse albo przygodowe – powiedziałam rozmarzonym głosem i zauważyłam, jak mu się twarz wydłużyła. – Dobra, no idziemy. Ale kiedy?
– Teraz? – rozpromienił się.
Zastanowiłam się. Mama nic nie kazała robić, lekcje mogę odrobić później. Nikogo w domu nie ma, nie muszę pytać o pozwolenie.
– No to chodźmy – zgodziłam się.
W kinie było pusto, bo dzień roboczy. Zgasły światła, zaczęła się akcja – strzelaniny, wyścigi samochodowe. Spojrzałam na Mirka. Wpatrywał się w ekran jak zahipnotyzowany. W pewnym momencie bohater uratował dziewczynę przed bandytami i zaczęli się całować. Sparaliżowało mnie, a policzki zapłonęły rumieńcem. Mirek to widział, siedział przecież obok.
Nagle przysunął się maksymalnie, na ile pozwalało podłokietnik, i wziął mnie za rękę. Serce podskoczyło mi do gardła, zamarłam, bojąc się poruszyć. Teraz na pewno pocałuje mnie w policzek… Ale nie. Na ekranie znów zaczęła się gonitwa, a Mirek wrócił do śledzenia akcji. A ja tak zostałam w bezruchu do końca seansu.
Gdy zapalono światła, puścił moją dłoń. Zrobiło mi się dziwnie zimno. W drodze do wyjścia zapięłam płaszcz i naciągnęłam czapkę na uszy, żałując, iż film tak gwałtownie się skończył.
Na dworze już zapadał zimowy zmierzch. Szliśmy pieszo, a Mirek zachwycał się najfajniejszymi scenami, jakbym nie oglądała tego razem z nim. Gdy milkł, robiło się niezręcznie. Dopytywałam go o coś, a on znów zaczynał opowiadać. Wciąż czekałam, żeby złapał mnie za rękę, ale on niósł mój plecak w jednej dłoni, a drugą gestykulował.
Pod domem zatrzymaliśmy się. Spuściłam wzrok. Mirek też milczał.
– No to pójdę? – odezwałam się, biorąc plecak i otwierając furtkę.
– Jadzia, pójdziemy jeszcze kiedyś do kina? – zawołał za mną.
Obejrzałam się. W półmroku ledwo widziałam jego twarz, ale wiedziałam, iż boi się odmowy.
– Jasne! – odpowiedziałam wesoło i pobiegłam do domu.
Potem chodziliśmy do kina jeszcze kilka razy. I zawsze, gdy gasły światła, brał mnie za rękę i trzymał do końca seansu. Czasem po prostu spacerowaliśmy. Mirek skończył szkołę rok wcześniej, na wiosnę miał iść do wojska. Nie dostał się na studia, pracował z tatą w warsztacie samochodowym.
Pewnego razu choćby pocałował mnie w kącik ust. A ja bałam się, iż nigdy się nie odważy. Byłam wtedy taka szczęśliwa!
Wiosną poszedł do wojska. W przeddzień wyjazdu wywołał mnie na dwór, rzucając kamykiem w okno. Narzuciłam płaszcz i wyszłam. Był podpity.
– Jutro rano wyjeżdżam. Będziesz na mnie czekać?
– Tak – odpowiedziałam ochryple. – Oczywiście, iż będę.
Jak on w ogóle może wątpić? Dla mnie nie było nikogo poza nim.
Wtedy mama zorientowała się, iż mnie długo nie ma, wyjrzała przez okno i zawołała mnie do domu. Stanęłam na palcach, cmoknęłam go w rozgrzany policzek i uciekłam.
Mój tata pił i poprzedniej zimy zamarzł w zaspie. Mama związała się z innym mężczyzną. CzI wtedy, gdy już myślała, iż nigdy się nie spotkają, Mirek stanął przed jej drzwiami z bukietem polnych kwiatów i tym samym spojrzeniem, które pamiętała sprzed lat.