Będę z wami mieszkać i dopilnuję, żeby wszystko było w porządku — teściowa wręczyła walizkę synowi

newsempire24.com 23 godzin temu

— Będę mieszkać z wami i dopilnuję, żeby wszystko było jak trzeba — teściowa podała walizkę synowi, a sama poszła do mieszkania.

Krzysztof i Małgorzata byli szczęśliwi w małżeństwie od pięciu lat. Na początku nie decydowali się na dzieci, bo podchodzili do tego tematu bardzo świadomie. Jednakże na rocznicę ślubu podjęli istotną decyzję.

— Jestem gotowa — uśmiechnęła się Małgorzata. — Bardzo pragnę mieć dziecko.

— Myślę, iż teraz jest idealny czas! — odpowiedział Krzysztof. Miał dobrze płatną pracę, w mieszkaniu zakończony został remont i nic nie stało na przeszkodzie w pojawieniu się potomka. Jednak to nie było takie proste. Musieli udać się na badania, odwiedzać lekarzy, a choćby skorzystać z medycyny alternatywnej. To teściowa zasugerowała, zauważywszy, iż synowa nie może zadowolić męża dwiema kreskami na teście.

Z informacją o planach posiadania dziecka, Helena Nowak zaczęła aktywnie interesować się życiem syna i synowej. Weekendy nie obywały się bez jej telefonów i pytań:

„No kiedy?”

„Znowu się nie udało?”

„Źle wszystko robicie!”

„Trzeba was wszystkiego nauczyć!”

Skończyło się na tym, iż Helena Nowak przyjechała do synowej i oznajmiła:

— Oto adres zielarki. Jutro cię oczekuje.

— Helena, podchodzę do takich rzeczy sceptycznie. Wolę rozwiązać to tradycyjnymi metodami.

— Znam te wasze tradycyjne metody! Wszystkie pieniądze wydacie na lekarzy, a efektu nie będzie!

— Jestem osobą wierzącą i nie pójdę do zielarki — odpowiedziała Małgorzata. Teściowa tylko skrzywiła usta, ale zamilkła, a Małgorzata uznała, iż temat jest zamknięty. ale Helena postanowiła działać w inny sposób. Opowiedziała synowi o cudownych rozwiązaniach problemów i nalegała.

Krzysztof zaskakująco gwałtownie przyjął stanowisko matki i wywarł presję na Małgorzacie.

— Pojedź. Nie ma w tym nic złego. Jest zielarką, nie czarownicą. Nie uparcie, mama zawsze chce naszego dobra — powiedział mąż, dosłownie zmuszając Małgorzatę do wizyty.

Niechętnie, ale Małgorzata zgodziła się. Nie chciała kłótni, a rozumiała, iż i teściowa, i mąż działają dla wspólnego dobra.

Zielarka nie przypadła jej do gustu. Coś szeptała, czymś opryskała, a potem wsypała jakiś specyfik do torby i podała jej.

— Pij raz dziennie.

— Dziękuję — powiedziała Małgorzata, chcąc jak najszybciej opuścić miejsce. Planowała wyrzucić wszystko do śmietnika przed domem, ale zobaczyła, iż zielarka ją obserwowała z okna. Bała się, iż teściowa się dowie, więc wróciła do domu. Musiała przekonać rodzinę, iż postąpiła według zaleceń. Mikstury nie miała zamiaru spożywać. Odłożyła pakunek na półkę i zamknęła szafkę.

Pomimo nienaruszenia specyfiku, długo wyczekiwana ciąża nastąpiła mniej więcej miesiąc po wizycie. Małgorzata przypisała to przypadkowi, przez cały czas stosując się do zaleceń lekarza. Jednak teściowa przyjęła sukces za swoją zasługę, przekonując syna, iż to dzięki niej synowa zaszła w ciążę. Zrozumiawszy, iż synowa posłuchała jej rady, Helena Nowak poczuła się uprawniona do wyrażania swojej opinii.

Uznała, iż z uwagi na doświadczenie jej zdanie powinno być decydujące w każdym, choćby jej nie dotyczącym, aspekcie. Wtrącała się wszędzie, od diety przyszłej mamy, po godziny snu. Jej troska dochodziła do absurdu. Na przykład, jedna noc, gdy małżonkowie oglądali film przy świecach, rozległ się dzwonek do drzwi.

Helena Nowak przyjechała przez całe miasto, żeby upewnić się, iż Małgorzata przestrzega reżimu dnia.

— Co to?! Jedliście jedzenie z restauracji?! — bezceremonialnie wkroczyła do pokoju i zaczęła pakować wszystko ze stołu. Było tam ulubione sushi Małgorzaty i ryżowy makaron.

— Helena, co Pani robi?! — Małgorzata próbowała odzyskać ostatni talerz z sushi, ale teściowa rozpędziła się jeszcze bardziej, twierdząc, iż takie jedzenie nie jest dla ciężarnych.

— Krzysztofie, dlaczego pozwoliłeś żonie to jeść? Ona może nie ma rozumu, ale Ty? Gdzie patrzyłeś?! Przecież już noc, jedzenie o tej porze jest szkodliwe!

— Ciąża to nie choroba! — próbowała odpowiedzieć Małgorzata, ale zalały ją kontrargumenty.

Krzysztof, zjadłszy swoją porcję, nie przejął się zniknięciem jedzenia. Pomyślał, iż mama może mieć rację, a surowa ryba może zaszkodzić dziecku.

— W porządku, mamo, nie będziemy już zamawiać tego jedzenia. Przepraszam.

— Przepraszasz?! Twoja matka nazwała mnie bezmózgą, a ty przepraszasz ją? — nie wytrzymała Małgorzata. Łzy płynęły po jej policzkach. Krzysztof próbował uspokoić żonę, a Helena Nowak, korzystając z zamieszania, opuściła mieszkanie, zabierając ze sobą całą torbę jedzenia.

— Zapomnijmy o tym nieporozumieniu. Rozumiesz, iż chce dobrze?

— Nie. Nie rozumiem. Nie podoba mi się jej wtrącanie się we wszystko! Inne ciężarne jedzą kredę! Albo ogórki z czekoladą! A ja nie mogę jeść tego, co lubię?!

— Możesz, oczywiście. Zróbmy tak: pojadę do supermarketu i kupię, co zechcesz.

— Dobrze. Kup mi sushi. Takie jak były przed przyjazdem twojej matki.

— Nie. Wszystko, oprócz sushi.

Małgorzata uciekła zapłakana. Wieczór był zrujnowany.

Jak i inne wieczory, gdy Helena Nowak niespodziewanie przyjeżdżała i wprowadzała swoje porządki. Pewnego dnia przyszła w południe, gdy Małgorzata była sama w domu. Wróciła wcześniej z pracy, bo źle się czuła. Po drodze poczuła się lepiej, co często się zdarzało. Strasznie chciała zjeść, więc kupiła sobie jogurt i bułkę. Prawie się nią zakrztusiła, widząc teściową na progu.

— Helena?! Po co Pani przyjechała?!

— Syn mówił, iż masz procent chemii — spojrzała na bułkę. — Nic dziwnego. Jadasz byle co, na gwałtownie i do tego najtańsze. Co to w ogóle? Bułka z szynką i serem?! Podaj! — Helena Nowak zaczęła odbierać synowa bułki, o mało co nie wdały się w bójkę. Interweniowała sąsiadka.

— Panie, co robicie? Walczycie o ostatni kawałek chleba?

— Ciężarna, niedoświadczona, nie wie, co dobre, co nie. To żart — natychmiast złagodniała teściowa.

— Oj, te młode myślą, iż wszystko same wiedzą…

Kobiety znalazły wspólny język, dyskutując o dzieciach, podczas gdy Małgorzata otrzepała okruchy i weszła do mieszkania, zamykając drzwi na wszystkie zamki. Teściowa zrozumiała, iż nie zdążyła i zaczęła pukać, ale Małgorzata jej nie wpuściła.

Helena Nowak postawiła na nogi cały blok. Krzysztof przyjechał, wybuchła kłótnia.

Znów teściowa wyszła niepostrzeżenie, gdy Małgorzata płakała, domagając się sprawiedliwości. ale Krzysztof zrzucał to na karb hormonów. Im bliżej było terminu, tym bardziej eskalowała sytuacja, a Helena Nowak „dusiła” opieką.

Na podłożu nerwowym, Małgorzata zaczęła mieć problemy zdrowotne i zdecydowała się porozmawiać z mężem.

— Krzysztofie, rozumiem, iż kochasz swoją matkę, a ona cię kocha… ale ja nie chcę jej w naszym domu… — nie zdążyła dokończyć. Usłyszała klucz w zamku i przestraszyła się, bo tylko ona i Krzysztof mieli klucze. — Włamywacze?!

To nie włamywacze, a w przedpokoju pojawiła się Helena Nowak z walizką.

Małgorzata zdała sobie sprawę, iż bardziej ucieszyłaby się z włamywaczy niż z teściowej.

— Jak Pani otworzyła zamek? — wykrztusiła.

— Kluczem. Syn dał — chwaliła się Helena Nowak. — Martwi się o ciebie, a ty nie wpuszczasz mnie. To nie w porządku. W ostatnich miesiącach ciąży trzeba mieć dostęp do mieszkania, w razie czego. Poza tym, postanowiliśmy z synem, iż potrzebujesz pomocy, zarówno moralnej, jak i fizycznej. niedługo urodzi się wnuk, a ja będę z nim. Na razie dopilnuję, żeby wszystko było w porządku — teściowa podała walizkę Krzysztofowi i weszła do mieszkania.

— Oto, co się okaże. Znowu niezdrowe jedzenie. Wszystko to idzie do kosza. Od dzisiaj będę dbała o to, co jesz i pijesz. Na obiad przyniosłam bulion. A tutaj nalewka ziół od zielarki. Pij teraz — powiedziała teściowa.

Małgorzata spojrzała na męża, oczekując wyjaśnień, ale on tylko się uśmiechał i pogłaskał ją po ramieniu.

— Mama ma rację. Tak będzie lepiej, kochanie.

Idź do oryginalnego materiału