Dziś kolejny świąteczny przepis. Mam jeszcze ich parę w zanadrzu, rano kolejne wyszły także z pieca i wylądowały w lodówce. Upiekłam pyszny pasztet, zrobiłam kolejną sałatkę z myślą o Bożym Narodzeniu, takie tam różne. Wszystko niedługo wyląduje na blogu. Część rzeczy zjemy (niektóre nie przeżyją mrożenia), część zamrożę. W ogóle dziś napatoczył mi się w lodówce kompot z suszonych śliwek, o którym zupełnie zapomniałam. Takie niespodziewajki to ja lubię.
Jak co roku, świątecznie, zawsze muszę wrzucić na bloga jakieś dziwactwo. Były już bakłażany udające śledzie po kaszubsku, były także bakłażany a’la śledzie z curry. Wierzcie mi lub nie, obie wersje były pyszne. Nie jest to żadna profanacja, dla wegan też czasem coś ugotuję. Nie ma co się czepiać nazewnictwa.
Tytułową potrawę robiłam w sumie chyba już ze trzy razy. Za każdym razem była tak samo smaczna, z czystym sumieniem, więc ją Wam polecam. No dobra, ta ostatnia była najlepsza. Musiałam pokombinować ze składnikami, bo ciągle było czegoś za dużo/mało lub coś nie grało. Teraz wszystko gra, więc zabieram się za publikowanie przepisu.
Tak sobie teraz myślę, iż nie ma potrzeby się ograniczać jedynie do świąt, o ile chodzi o bakłażana a’la ryba po grecku. Bo tę prawdziwą rybę to jednak wolę zjeść od święta. Następnym razem, gdy będę stołować u siebie moją dwójkę wegan, na bank zrobię tytułowego bakłażana. Ten po kaszubsku im bardzo smakował, więc na bank ten także podejdzie.
Jeżeli lubicie eksperymentować, choćby w okresie świąt, zróbcie koniecznie bakłażana udającego rybę po grecku.
Składniki:
1 duży bakłażan lub 2 średnie
2 średnie marchewki
2 średnie korzenie pietruszki
mały kawałek selera
1 cebula
2 ząbki czosnku
100 g koncentratu pomidorowego
1,5 szklanki wody
liść laurowy
2 ziarna ziela angielskiego
pół łyżeczki mielonej słodkiej papryki
sól
pieprz
olej rzepakowy
Marchewkę, pietruszkę i seler obieramy, myjemy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Wrzucamy je do garnka razem z liściem laurowym i zielem angielskim, zalewamy wodą, gotujemy pod przykryciem do miękkości.
Bakłażana myjemy, kroimy na grubsze plasterki, układamy je jeden obok drugiego i posypujemy odrobiną soli. Odstawiamy na 30 minut. Po tym czasie ściągamy z nich (ręcznikiem papierowym) kropelki soku, który jest gorzki. Powiem Wam szczerze, iż rzadko zdarza mi się to robić, jednak bakłażany jakie teraz kupiłam były wyjątkowo gorzkie. Może to kwestia pory roku, nie wiem. o ile macie obawy, iż i Wasze mogą być gorzkie, zróbcie to, o czym wcześniej wspomniałam.
Odsączone bakłażany układamy na blasze do pieczenia, wyłożonej papierem do pieczenia, skrapiamy lekko olejem i pieczemy do zrumienienia. Po upieczeniu polecam wyłożyć je na talerz i przykryć czymś, żeby się trochę zaparzyły. Będą bardziej sprężyste. Bakłażany obieramy ze skóry.
Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy na nią pokrojoną w drobną kostkę cebulę i rozdrobniony czosnek, smażymy 2 minuty, po tym czasie dodajemy mieloną paprykę i smażymy jakieś 30 sekund. Następnie dodajemy ugotowane warzywa (razem z z wywarem, w którym się gotowały), koncentrat, sól, pieprz, dokładnie mieszamy i gotujemy parę minut. o ile sos pomidorowy wyszedł za rzadki, gotujcie całość bez przykrycia, do zredukowania płynu. Plastry bakłażana układamy w naczyniu i na nią nakładamy warzywa (po wyciągnięciu liścia i ziela angielskiego), można to również zrobić warstwowo: bakłażan, warzywa, bakłażan, warzywa, przykrywamy folią i wkładamy do lodówki na parę godzin.