SOBOWTÓR
Idąc główną ulicą miasta, Bajdoła ujrzała Bajgóra ubranego w elegancki garnitur, co – jak sam kiedyś przyznał – zdarzało się raz na dziesięć lat. Roześmiana, z dowcipem na końcu języka, podbiegła do niego, ale zorientowała się, iż to nie jest Bajgór, tylko jego sobowtór, który na jej widok stanął jak wryty. Powiedział zmieszany:
-
Przepraszam, czy przypadkiem nie spotkałem pani w Zielonej Górze?
Bajdoła
obrażona tanim podrywaniem, odrzekła:
- Nie.
Przypadkiem nie spotkał mnie pan na żadnej górze, szanowny panie!
I
oddaliła się od sobowtóra Bajgóra.
Czuła, że
robi największe głupstwo w swoim życiu, ale nogi i przeznaczenie oddalały ją od
tego człowieka i zbliżały do prawdziwego Bajgóra, któremu o tym wszystkim nawet
nie opowiedziała.