Bagaż na kółkach

newsempire24.com 8 godzin temu

Walizka na kółkach

– Mamo, jestem już dorosła. Mogę choć raz zrobić to, co chcę? – denerwowana mówiła Kinga.

Kłóciły się od kilku dni, odkąd Kinga oznajmiła mamie, iż chce pojechać na tydzień do Gdańska ze swoim chłopakiem.

– A studia? Sesja już za chwilę.

– Przecież dobrze się uczę. Nadrobię. No proszę, mamo – błagała Kinga.

– Znasz go ledwie chwilę. I co potem? – Alinie już brakowało sił i argumentów, żeby odwieść córkę od tego podniebnego planu.

– Jak mnie nie puścisz, to ucieknę z domu i nigdy nie wrócę – krzyknęła Kinga, rzuciła się na kanapę, przycisnęła poduszkę do brzucha i odwróciła się do okna.

*A może naprawdę by uciekła?* – do serca Aliny wpełzła pełna niepokoju myśl i gwałtownie przerodziła się w panikę. Córka to sens jej życia, jedyna bliska osoba na świecie. Nie mogła jej stracić.

– Mamo, ty zawsze byłaś rozsądna i zostałaś sama. Chcesz, żebym tak samo skończyła? – W głosie Kingi zabrzmiała nuta histerii.

– Córeczko, wszystko będzie, tylko nie śpiesz się… – mówiła Alina, choć wiedziała, iż córka jest zakochana i nie słucha.

Kinga wtuliła twarz w poduszkę i rozpłakała się.

*Czy ja naprawdę jestem wrogiem własnego dziecka? Inne czasy teraz. Wszystko dzieje się szybko. Może gdyby ja wtedy była odważniejsza, szybciej zrozumiałabym, iż przyszły mąż to nie ta osoba, moje życie potoczyłoby się inaczej.* Alina westchnęła.

– Dobrze. Jedź. Ale żebyś dzwoniła codziennie. Nie mogę dać ci dużo pieniędzy. Wiesz, iż oszczędzam na remont – poddała się zmęczona kłótami Alina.

Kinga odrzuciła poduszkę, podbiegła do matki i mocno ją przytuliła.

– Mamo, dziękuję! Pieniądze niepotrzebne. Krzysiek ma. Wręcz codziennie dzwonić będę! Nie martw się, wszystko będzie dobrze – szczebiotała radośnie.

*Jak się nie martwić? Jak będziesz miała własną córkę, to zobaczysz, jak się nie martwić* – pomyślała Alina, ale na głos nie powiedziała. I tak by nie zrozumiała.

Córka pobiegła do swojego pokoju i wróciła z walizką.

– Już się choćby spakowała? Naprawdę by uciekła? – Ta myśl zabolała Alinę jak szpilka w sercu.

– Wiedziałam, iż mnie puścisz. Znam cię. Zaraz zadzwonię do Krzyśka – córka chwyciła telefon, ale zamiast dzwonić, podeszła do matki.

– A może ty też gdzieś byś pojechała? Do cioci Hani, na przykład. Co ty sama w domu będziesz robić? Przecież urlop – powiedziała już uspokojona Kinga.

– Znajdę sobie zajęcie. Tylko uważaj tam. Wiesz, o czym mówię? – burkała Alina.

Nastroju na tyle, iż chciało się wyć.

– Mamo, jestem dorosła. Wszystko rozumiem – Kinga wybrała numer chłopaka.

Serce Aliny ścisnęło się. Z rozmowy wynikało, iż córka zaraz wyjedzie.

– No to już, mamo, taksówka czeka na dole – Kinga z walizką ruszyła do przedpokoju.
Alina rzuciła się za nią.

– Mamo, nie odprowadzaj. Jak wsiądziemy do pociągu, zadzwonię. Wrócję za tydzień – Kinga cmoknęła mamę w policzek i, nie zauważając łagodniejących w jej oczach łez, wyfrunęła z mieszkania.

*No i po wszystkim, dorosła, mama już nie potrzebna. choćby odprowadzić nie pozwoliła.* Alina pobiegła do kuchni i wyjrzała przez okno. Na dole stała żółta taksówka, obok której nerwowo przechadzał się młody chłopak. *No nic, wygląda na normalnego. Może rzeczywiście wszystko będzie dobrze? I tak od każdego nie uchronisz.*

Alina smutnym wzrokiem odprowadziła taksówkę, wróciła do pokoju i usiadła na kanapie, na której przed chwilą siedziałą jej córka. Łzy napłynęły do oczu. *No i zostałam sama. Cisza, pusto. Zwariuję tu. Trzeba się przyzwyczaić. Rozstanie z dorosłą córką to los wszystkich matek.*

Tak Alina siedziałła długo, bez sił na cokolwiek. *A może jednak gdzieś wyskoczyć? Na południe, na przykład. Przecież urlop. Tam już nie sezon, ale i tak cieplej niż tu.* Poszła do pokoju córki, włączyła komputer i zaczęła sprawić, czy są bilety.

Znalazła tani bilet na jutrze pary lot na Korfu w niskobudżetowej linii. Nie zastanawiała się długo, kupiła na Korfu i z powrotem za pięć dni. Miała już dość ciągłego oszczędzania. Siedzieć i czekać na telefony od córki? Tydzień wydawałby się wiecznością.

Alina zaczęła się pakować. Przygotowania odsunęły trochę niepokój o Kingę. Wieczorem córka zadzwoniła i jednym tchem wykrzyczała, iż są na dworcu, czekają na pociąg, wszystko dobrze… – rozdzeg się jej śmiesz, i rozłączyła.

Po tych wydarzeniach Alina nie mogła zasnąć. *Nic, w samolocie się wyśpię* – postanowiła i wstała, zmęczona walką z bezsennością. Zamówiła taksówkę, włożyć jesienny płaszcz i pojechała na lotnisko.

Mimo wczesnej pory lotnisko huczał, jak rozwścieczony ul. Ludzie się żegnali, biegali, dzwonili.

Minęła parę, która stała na środku hali w objęciach. Dziewczyna z zapłakaną twarzą wpatrywała się w chłopaka i powtarzała bez życia:

– Wrócisz? Obiecujesz? Kocham cię… – Zaszlochała i ukryła twarz na jego piersi.

On coś jej mówił, całując jej włosy, mokre od topuącego się śniegu. Alina odwróciła wzrok. Ich pożegnanie było zbyt intymne i wzruszające.

Przeszła odprowadowanie i usiadła czekać na wejście do lotu. Znowu myślała o córce. Głupie dziewczyny, wszystko w biegu, w stracię, iż nie zdążą, rzucają się w miłość jak w ogień. Ile w życiu będzie rozstań, wyznań, rozczarowań. Czy starczy łez, żeby je wszystkie opłakać?

Alina też miała taką miłość. Też rzuciła się w nią bez myślenia. I gdzie jest teraz? Mąż okazał się niegotowy na ojcostwo i odpowiedzialność. Rozstali się zaraz po urodzeniu Kingi. Były później nieznajome związki, ale Alina nie szukałaPo powrocie do domu, gdy wyciągała zakupy z torby, wyciągnęła też bilet do Wenecji, który przypadkiem schował się w kieszeni płaszcza – uśmiechnęła się szeroko, czując, iż życie właśnie zaczęło pisać dla niej nowy rozdział.

Idź do oryginalnego materiału