Atrakcje w Tulum i ciemna strona meksykańskiego raju

polaczkropki.pl 1 rok temu

Tulum położone jest w zachodniej części półwyspu Jukatan w Meksyku, w stanie Quintana Roo. Na zdjęciach w mediach społecznościach wygląda jak raj boho. Przepiękne butikowe hotele, hamaki w wodzie, wielkie poduchy w hipsterskich kawiarniach, na których można wypić kawę i szkoły, oferujące jogę o wschodzie słońca. Czy Tulum faktycznie jest meksykańskim rajem? Jak wygląda druga, ciemna strona Tulum?

Miasto rozwija się od około 2010 roku, kiedy zainteresowało inwestorów, chcących stworzyć bazę noclegową rózniącą się od pobliskich, dużych i bardzo zatłoczonych Playa del Carmen i Cancun. Rozwój Tulum gwałtownie przyspieszył w 2020 roku, a to wszystko za sprawą Instagrama i pandemii.

W trakcie Covida Meksyk, jako jeden z nielicznych państw na świecie, miał otwarte granice. Polecenia influencerów w mediach społecznościowych sprawiły, iż machina rokręcała się coraz bardziej. Zaczęły powstawać nowe hotele, a żeby było na nie miejsce, trzeba było usunąć kolejny kawałek lasu, razem z jego mieszkańcami.

Strefa hotelowa – raj boho dla zamożnych ludzi

Tak, Tulum to hotele boho, hamaki z frędzlami, rzeźby znanych artystów i spirytualne doświadczenia, ale to wszystko odbywa się w wyizolowanej strefie, w której każdy hotel ogrodzony jest wielkimi murami od reszty miasteczka. Do środka mogą wejść tylko osoby, mające rezerwację w hotelu. Można też opłacić „minimo consumo”, które różni się w zależności od popularności danego miejsca. Może być to 100 zł/osoba albo choćby 400 zł. Oznacza to, iż możemy wejść na teren hotelu, plaży, wydając określoną, mininalną kwotę przy barze.

Żeby mogły powstać stylowe hotele i cała związana z tym infrastruktura, wielu mieszkańców musiało wyprowadzić się ze swoich domów. Często eksmisja miała miejsce z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia. Na porządku dziennym było (jest?) zastraszanie mieszkańców i podsuwanie umów do podpisania bez żadnego wytłumaczenia, co się dzieje. Nakazy eksmisji dotyczą osób legalnie zamieszkujących dane miejsca.

Około 10% populacji Tulum osiedliło się tam nielegalnie i bez zezwolenia wybudowało sobie prowizoryczne domki i chaty. Takich mieszkańców deweloperzy usuwają siłą, bez żadnych formalności. Co ciekawe, wiele z tych osób przyechało do Tulum, żeby tam pracować na budowach lub w usługach dla turystów, którym muszą ustąpić miejsca.

Większość inwestorów pochodzi spoza Meksyku, mimo iż kupno ziemi na wybrzeżu jest utrudnione i obłożone dodatkowymi restrykcjami. Może teraz jest inaczej, ale na pewno teraz i kiedyś wiele spraw można było załatwić dzięki łapówce. Korupcja w Meksyku to odrębny temat. Z jednej strony Tulum wygląda tak, jak przedstawiają je celebryci. Znajdują się tutaj hotele ze spirytualnym klimatem i często z niepowtarzalnym designem.

Z drugiej strony panie w modnych ubraniach kontrastują z biednymi lokalsami. Wielu z nich siedziało na ulicy po pracy, w oczekiwaniu na rozpadający się środek transportu. Wchodzili na pakę pickup’a i na stojąco w licznym gronie jechali do swoich domów, które nie mają nic wspólnego z boho i piciem ceremonialnego kakao.

Miejscowi nie za bardzo mają dostęp do plaży, ponieważ większą część wybrzeża jest zagrodzona strefą hotelową. Lokalna społeczność jest tanią siłą roboczą – zarabiają około 5 dolarów dziennie. Często godzą się na wiele, żeby tylko zarobić na utrzymanie rodziny.

Jeszcze ciemniejsza strona Tulum

Stan Quintana Roo kiedyś był bardzo bezpieczny, a w tej chwili zajmuje wysokie miejsce pod względem największej ilości morderstw. Problem pojawia się wtedy, kiedy na jednym terenie jest kilka karteli narkotykowych. Każdy z nich walczy o swój udział w zyskach, a najbardziej cierpią na tym mieszkańcy. Często stoją przed wyborem pomiędzy płacaniem za „ochronę” a pozwoleniem kartelowi na sprzedaż narkotyków na swoim terenie.

Trzecią opcją jest rezygnacja – wiele restauracji i hoteli zostało zamkniętych, ponieważ właścicieli nie było stać na opłatę haraczy dla kilku karteli jednocześnie. Wymuszenia są na porządku dziennym, a tylko 3 na 10 jest zgłaszanych na policję. Zaufanie do służb porządkowych jest bardzo małe, ponieważ często współpracują z kartelami lub są bezradni wobec ich siły. W tym wszystkim turysta jest w miarę bezpieczny, w końcu o jego pieniądze się tu walczy, ale zdarzają się przypadkowe ofiary porachunków karteli.

Na szczęście nie jest tak, iż Tulum ma tylko ciemną stronę. Ta jasna również jest warta uwagi i jest na niej sporo miejsc wartych odwiedzenia.

Główna ulica przy strefie hotelowej

Przyznaję, iż główna ulica przy strefie hotelowej robi wrażenie. Ma interesujący design. Drewniane domki, restauracje, makramy i klimatyczne światełka bardzo ładnie się prezentują i przyciągają wzrok. Niektórzy tę część miasta przemierzają na rowerach, ale można też zrobić sobie spacer. My co chwilę się zatrzymaliśmy, żeby podziwiać artystyczne dzieła i instalacje. Koszmarnie drogie butiki kojarzyły mi się z modą z Burning Man’a. Wiele restauracji i barów wyglądała jak obrazki z katalogu. Niektóre wejścia do hoteli są bardzo artystyczene. Ciekawym miejscem, które warto zobaczyć jest drogowskaz z napisem „Follow That Dream”.

Rzeźba „Ven a la Luz”

Kiedyś rzeźba „Ven a la Luz” stała przed wejściem do hotelu, ale ludzie często robili sobie z nią zdjęcia, więc przestawili ją obok wejścia. w tej chwili zdjęcie z „Ven a la Luz” kosztuje 5 $, ale na terenie dostępne są także inne instalacje artystyczne. Uważam, iż warto wydać te kilka dolarów – rzeźba naprawdę robi wrażenie. „Ven a la Luz” wykonał Daniel Popper, który specjalizuje się w rzeźbach zainsipirowanych mitologią.

Ven a la Luz” to hiszpańskie wyrażenie, które można przetłumaczyć jako „Przyjdź do światła”. Może to być symboliczne, zachęcające kogoś do przyjęcia pozytywnego nastawienia, oświecenia lub lepszej ścieżki życiowej. Można to również interpretować dosłownie, jak zaproszenie kogoś do wejścia do dobrze oświetlonego obszaru z ciemności lub cienia.

Pueblo w Tulum

Kilka kilometrów za strefą hotelową znajduje się Pueblo, czyli centralna część Tulum. Tutaj żyje lokalna społeczność, ale turystów także nie brakuje. Ceny w sklepach i restauracjach są dużo niższe niż w strefie hotelowej. Wzdłuż głównej alei znajdziecie mnóstwo sklepów z pamiątkami. Mimo wszystko, polecam kupić makramy na trasie Valladolid – Chichén Itzá lub Merida – Valladolid, ponieważ ceny są zdecydowanie niższe.

W meksykańskim Pubelo warto spędzić wieczór w Batey Mojito and Guarapo Bar i posłuchać muzyki na żywo. Wracaliśmy tutaj codziennie i każdego dnia słuchaliśmy innego rodzaju muzyki. Bardzo polecam Burrito Amor – serwują tu różne rodzaje burrito i smaczne koktajle owocowo-warzywne. Wieczorami w Pueblo jest mnóstwo ludzi, imprez i energia tego miasta jest bardzo wesoła.

Strefa archeologiczna w Tulum

Strefa archeologiczna w Tulum jest położona jest w otoczeniu Morza Karaibskiego. Białe plaże, turkusowa woda sprawiają, iż ruiny Majów prezentują się wyjątkowo. Miasto powstało pomiędzy XIII a XV wiekiem, jedno z ostatnich założonych przez Majów. Było to największa osada na wybrzeżu i istotny punkt komunikacyjny i wymiany handlowej. Tulum to trzecie najczęściej odwiedzane miejsce archeologiczne w Meksyku – zaraz po Teotihuacan i Chichén Itzá.

Ścieżka artystyczna w Holistika

Art walk na terenie hotelu Holistika to plenerowa wystawa malowideł ściennych i rzeźb w środku dżungli. Wszystkie instalacje artystyczne w otoczeniu natury prezentowały się wyjątkowo. Celem art walk jest inspiracja do życia w zgodzie z naturą i poszanowania naszej planety. Moim numerem jeden jest rzeźba pt: „Głowa Majów„. Jej przesłanie głosi, iż dusze mędrców są czujne i mieszkają pod ziemią, czekają na znak, aby połączyć światy w celu ponownego zjednoczenia się. Wszystko po to, aby starożytne moce Majów mogły powrócić Polecam zabrać ze sobą spray na komary

Laguna Kaan Luum

Laguna Kaan Luum charakteryzuje się przepiękną turkusową wodą, co czyni ją wyjątkową atrakcją turystyczną. Ścieżka w dżungli prowadzi do centrum laguny, gdzie już przy brzegu rzuca się w oczy granatowa plama na tle turkusowej wody. Jest to cenota o głębokości 82 metrów. W tym miejscu można nurkować jedynie z przewodnikiem.

Na terenie laguny znajduje się wieża widokowa, z której można zobaczyć granatową cenotę w otoczeniu turkusowej laguny. Można jeszcze wnieść dodatkową opłatę za drona i totalnie z góry podziwiać piękno tego miejsca.

Na terenie laguny Kaan Luum znajdziecie liczne hamaki i huśtawki w wodzie. My byliśmy tam w tygodniu, a i tak to miejsce było oblegane.

Cenoty w Tulum i okolicach

Cenote Yax-kin to nasza ulubione cenota w okolicach Tulum. Nie jest specjalnie popularna, więc mogliśmy odpocząć z daleka od tłumów.

Cenote Azul to naturalna studnia krasowa, w której woda jest niezwykle przezroczysta i ma charakterystyczny niebieski odcień. Cenoty powstają w wyniku zapadnięcia się dachu jaskini lub groty, odsłaniając podziemne zbiorniki wodne. Cenote Azul jest popularnym miejscem odwiedzanym przez turystów ze względu na malowniczą przyrodę oraz krystalicznie czystą wodę.

Inne cenoty położone w okolice Tulum: Big Cenote, Cenote Calavera (cztery razy próbowaliśmy tam wejść, ale za każdym razem teren był zamknięty ze względu na imprezę prywatną), Cenote Zacil-Ha, Cenote Aktun Ha, Cenote Angelita, Cenote Dos Ojos, Cenote Ponderosa.

Plaże w Tulum

Playa Paraíso (Paradise Beach) – Jedna z najsłynniejszych plaż w Tulum, Playa Paraíso słynie z pięknych krajobrazów. Charakteryzuje się miękkim białym piaskiem, czystą wodą i jest jednym z lepszych miejsc do oglądania zachodów słońca.

PLaya Ruinas (Plaża Ruin) – Położona w pobliżu Ruin Majów w Tulum. Po zwiedzeniu starożytnych ruin można udać się na plażę i popływać w Morzu Karaibskim.

Moim zdaniem warto odwiedzić Tulum i samemu sobie wyrobić zdanie o tym miejscu. Dobrze jest być świadomym, iż nie całe miasto wygląda tak, jak w mediach społecznościowych. Nie da się samemu naprawić świata, ale turystyka może mieć przeciwne oblicza i warto pamiętać o obywóch. Zwłaszcza w trakcie interakcji z lokalnym mieszkańcom i płaceniu im za ich usługi.

Spotkałam się z opinią, iż Tulum, Plya del Carmen i Cancún to nie jest prawdziwy Meksyk. Na początku sprzeciwiałam się dawaniu i zabieraniu miejscom tytułu „prawdziwego”. Ale muszę się zgodzić – te trzy kurorty nie przypominały kraju, który poznawaliśmy przez dwa ostatnie miesiące. Tulum to bańka, enklawa stworzona dużym kosztem, ale zrobiona tak, iż trudno oderwać wzrok od niektórych, zachwycających designem, miejsc.

Idź do oryginalnego materiału