No, zamknijcie moją lodówkę i precz, znudzona wzięła słowa wnuczka, po kolejnych przeglądach teściowej.
Klucz w zamku zawrzał znajomo, iż Ola nie podniosła głowy od laptopa. Wtorek, wpół do jedenastej rano. Halina Piotrowska.
Kochana, na chwilę! odezwała się z przedpokoju. Przyniosłam ci witaminy, w aptece dziś promocja. I trochę wodorostów, właśnie przywieziono nowy sort, od nowego producenta.
Ola zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu, potem do dwudziestu. Praca nie szła, termin wisiał na haku, a tu znowu
Dzień dobry, Pani Halino, wydobyła równy ton, wychodząc z pokoju.
Teściowa już zsunęła kapcie i, nie czekając na zaproszenie, wkroczyła do kuchni z ogromną torbą pełną słoików i woreczków.
Mówiłaś, iż dziś masz spotkanie z dostawcami, przypomniała ostrożnie Ola, obserwując Halinę rozpakowującą torbę na stole.
Ach, przełożyliśmy. Nic straconego machnęła. Zresztą wpadłam do was, dawno nie była. Tydzień minął.
Trzy dni pomyślała w duchu Ola. Trzy dni temu teściowa wpadła na chwilę, żeby przynieść zdrowy ziołowy napar zamiast ich zwykłej herbaty, którą wyrzuciła, uznając za niezdrową przez kofeinę.
Przyniosłam witaminę D, omega3 i kompleks na odporność. W telewizji mówili, iż teraz wszyscy tego potrzebują. A wy, młodzi, o zdrowiu nie myślicie Halina otworzyła lodówkę, a Ola poczuła, jak napięcie ściska brzuch jak sprężynę.
Halino, właśnie pracuję nad pilnym projektem Dawid też
Nie będę wam przeszkadzać, nie zwracaj uwagi! wyciągnęła z lodówki kosztowny szynkowy plaster. Ojej, Ola, to same azotany! Na programie eksperci twierdzili, iż taka wędlina to czysta chemia. Rak, rozumiesz, rak! A wy planujecie dzieci
Ola zaciśnęła pięści. Szynkę kupiła w ekskluzywnym sklepie rolniczym, bez konserwantów. Tłumaczyć to było bez sensu już minęło.
A to co? Wino? Halina wyjąła butelkę drogiego czerwonego, które Ola chciała otworzyć na rocznicę ślubu. Ola, alkohol to trucizna! Czysta trucizna! Zwłaszcza w waszym wieku, kiedy organizm potrzebuje spokoju.
Nie
Przyniosłam zamiast tego wspaniałą wodorostową sałatę. Jod, mikroelementy! I jogurty bio, żywe kultury. To naprawdę pożyteczne!
Szynka została zgarnięta do torby, zaraz za nią drogi ser, który Dawid uwielbiał. Butelkę wina Halina położyła na stole z osądzającym wyrazem twarzy.
Czy to wylejemy, czy sami
My sami, syknęła Ola między zębami.
Patrzyła, jak półki lodówki opróżniają się od ich produktów i wypełniają słoikami z wodorostami, odtłuszczonymi jogurtami i suplementami. W środku rosła złość, ale Ola trzymała się w ryzach, jak zawsze.
Halino, może zostawimy choć ser? Dawid go bardzo lubi
Dawid? choćby tego nie zauważy! A zdrowie zauważy, zobaczysz. Po trzydziestce mężczyźźni zaczynają mieć cholesterol, to straszne. Nie, wiem lepiej, co mój syn potrzebuje.
Gdy lodówka została przearanżowana, Halina poszła do łazienki. Ola stała nieruchomo, czując, iż w środku wszystko wrze.
Co tu masz? rozległo się z łazienki. Ola, to pieniądze na wiatr! Przyniosłam ci krem dla dziecka, jest znacznie pożyteczniejszy i naturalny! A te wasze balsamy same silikony, skóra nie oddycha.
Ola powoli weszła do łazienki. Jej drogi francuski balsam, za który oszczędzała dwa miesiące, leżał w torbie. Obok ulubiony krem do rąk, tusz, który właśnie kupiła w wyprzedaży.
A ta pasta do zębów to kompletna bzdura kontynuowała Halina, nie zauważając kamiennej twarzy wnuczki. Proszek dentystyczny to prawda! Kiedyś myliśmy się tylko nim, a teraz te pasty z fluorem fluorek szkodliwy, to udowodniono!
W brzuchu Oli coś pękło. Odwróciła się i podeszła do komputera, otworzyła plik. Praca i tak nie wyjdzie, ręce drżały. Napisała do Dawida w sąsiednim pokoju: Twoja matka znowu tutaj. Nie dam rady.
Odpowiedź nadeszła po pięciu minutach: Cierpliwości, kochanie. Ona jest niewinna. Mam spotkanie, potem pogadamy.
Niewinna powtarzał Dawid po każdym wizycie teściowej. Po tym, jak Halina przestawiła całą zastawę w szafkach, uznając to za niewłaściwe i niewygodne. Po wyrzuceniu połowy przypraw, twierdząc, iż są za ostre i szkodliwe dla żołądka. Po zamianie proszku do prania na mydło gospodarcze, bo proszki to alergeny. Po przeszukaniu szafy i oddaniu ubrań na biednych, bo po co tyle tkanin, to marnotrawstwo. Wtedy Ola zauważyła, iż zniknęła jej ulubiona sukienka koktajlowa, w której Dawid złożył jej oświadczyny.
Ola, wróciła teściowa do kuchni. Czy sprzątasz szafki? Bo widzę kurz. A na żyrandolu też. Może pomogę? Widać, iż praca cię przytłacza, dom zaniedbany
Coś kliknęło w środku. Ola podniosła wzrok i spojrzała na Halinę po raz pierwszy od miesięcy naprawdę się przyjrzała. Zobaczyła pewny siebie wyraz twarzy, przyzwyczajenie do rozkazywania, przekonanie o swojej racji.
Nie zaniedbuję domu powiedziała powoli. Pracuję zdalnie. To się nazywa pracą, jeżeli nie wiesz.
Halina zmrużyła oczy, nie spodziewając się takiego tonu.
Nie… chciałam tylko pomóc
Pomóc? wstała Ola. Wyrzucacie nasze jedzenie, zmieniacie kosmetyki, wchodzicie do szaf, przychodzicie kilka razy w tygodniu bez zapowiedzi. Macie klucze do naszego mieszkania na wypadek awaryjny, a używacie ich, jakby to wasz dom!
Dawid mój syn, i mam prawo
Dawid dorosły mężczyzna, ma własną rodzinę! głos Oli rozbrzmiał pełen napięcia. Wiedziała, iż przekracza granicę, ale nie mogła już się zatrzymać. Własne mieszkanie! Własne życie! A wy… choćby nie pytacie, czy możecie przyjść! rodzinne dramaty
Halina zbledła.
Myślałam, iż robię wam dobrze. Jesteście młodzi, niedoświadczeni
Mam trzydzieści jeden lat! Ola poczuła łzy spływające po policzkach gniew, bezsilność, lata napięcia. Ukończyłam studia z czerwonym dyplomem, pracuję w międzynarodowej firmie, potrafię gotować, sprzątać i wybierać kosmetyki! Nie potrzebuję niani!
Krzyczysz na mnie? teściowa złapała się za serce. Na starą kobietę?
Masz pięćdziesiąt osiem, wciąż w świetnej formie, prowadzisz samochód odparła Ola. Dość udawania słabej staruszki!
Halina otworzyła lodówkę z automatu, jak zwykle, i Ola eksplodowała. Cała uprzejmość, wszystkie Pani Halino i panowie rozpłynęły się w powietrzu.
No, zamknijcie mój lodówkę i precz, skończyła się wściekłość wnuczki. To mój dom, mój lodówko, moje życie. jeżeli nie szanujesz granic, nie ma tu dla ciebie miejsca.
Jej głos brzmiał twardo i jasno.
Zapanowała cisza. Halina stała, pobiała, z otwartymi ustami. Potem chwyciła torbę i pobiegła do pokoju, w którym zwykle pracował Dawid.
Dawid! zadrżał głos teściowej. Słyszałaś, co mówiła? Ja tyle dla was robię, a ona ona mnie wypędza!
Co się stało? Mama płacze?
Przejdź odsunęła się Ola, gdy Dawid wyszedł z pokoju, który służył mu jako biuro.
Halina rzuciła się do syna.
Dawidzie, chciałam tylko pomóc, przyniosłam witaminy, zdrowe produkty, a ona ona mnie obraża! Krzyczy! Mówi okropne rzeczy!
Dawid spojrzał na żonę, zdezorientowany. Ola stała spokojnie, aż za bardzo. Na stole leżała góra wyrzuconych produktów, torba z kosmetykami i chemikaliami z łazienki. W lodówce wodorostowa sałata i odtłuszczone jogurty.
Ola
Dawidzie przerwała. Musimy rozmawiać. Teraz. I twojej matce też trzeba to usłyszeć.
Nie pozwolę
Halino zwróciła się do teściowej. Albo wprowadzimy zasady, albo wyjmę rzeczy i wyjdę. Mam mieszkanie, które wynajmuję. Wrócę tam. A ty, Dawidzie, zdecyduj, co jest ważniejsze żona czy matka, która nie szanuje ciebie, twojego wyboru i rodziny.
Nie możesz być poważna wyszeptał Dawid.
Jestem całkowicie poważna. Nie mogę tak dalej żyć. Twoja matka przychodzi trzy razy w tygodniu bez zapowiedzi, wyrzuca nasze jedzenie, zmienia kosmetyki, detergenty, sprawdza szafy, krytykuje, jak prowadzę dom. A ty odmawiasz. Mówisz, iż jest niewinna. Mówisz, iż jest gorzej.
Ale naprawdę chce pomóc
Pomóc? podeszła do stołu i wzięła opakowanie szynki. To kosztuje sto złotych. Kupiłam ją w gospodarczym sklepie, sprawdziłam skład. Twoja matka wyrzuciła ją, bo w telewizji powiedziano, iż wszelka wędlina jest szkodliwa. To tutaj podniosła flakon balsamu kosztował dwa miesiące. Twoja matka zamieniła go na krem dziecinny za dwanaście złotych, bo tak lepiej wie.
Dawid milczał. Halina szlochła.
Mamo w końcu wyznał. Czy naprawdę wyrzucasz jej rzeczy?
Zamieniam szkodliwe na pożyteczne! To dla jej dobra!
Bez pozwolenia? podniósł głos Dawid. Jesteśmy dorośli. Mamy własne mieszkanie.
Ale ja jestem matką! Znam się lepiej!
Nie, Dawid. Ola jest moją żoną. To nasz dom. jeżeli ona mówi, iż przekraczasz granice, to prawda.
Mamo
Kocham cię, ale Ola ma rację. Nie możesz przychodzić, kiedy chcesz, i robić, co chcesz. To nie twoje mieszkanie.
Halina patrzyła na syna, jakby go zdradził. Potem wzięła torbę i ruszyła w stronę drzwi.
Czyli nie jestem potrzebna. W porządku. Żyjcie, jak chcecie. Tylko kiedy zachorujecie od tej chemii, nie przychodźcie już do mnie!
Mamo przerwał Dawid przy drzwiach. Nie mówimy, iż nie jesteś potrzebna. Mówimy, iż potrzebujemy zasad. Zadzwoń przed wizytą. Nie dotykaj naszych rzeczy. Nie zamieniaj jedzenia w lodówce. jeżeli chcesz coś dać, zapytaj, czy tego potrzebujemy. Szanuj nasz przestrzeń. To wszystko. Będziemy szczęśliwi, gdy przyjdziesz na zaproszenie.
Teściowa stała, zaciśnięte wargi.
I klucze dodała Ola cicho. Zostaw je. Na awaryjne sytuacje nie będą ci potrzebne.
To była ostatnia kropla. Halina wyciągnęła z torby brelok z kluczami, wrzuciła go na stolik i wybiegła z mieszkania. Drzwi zamknęły się tak głośno, iż wstrząsnęły ściany.
Dawid i Ola stały w przedpokoju, milcząc długo.
Przepraszam w końcu powiedział. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo to było złe. Mówiłeś, a ja odrzucałem.
Mówiłam. Wiele razy. Ty odrzucałeś.
Wiem. pocierał twarz rękami. Bo było łatwiej nie zwracać uwagi. Ona zawsze tak była, rozumiesz? Całe życie. Przyzwyczaiłem się. Ale masz rację. To niewłaściwe.
Ola przytuliła się do ściany, adrenalina ustępowała, pozostawiając zmęczenie.
Nie chcę odbierać ci matki powiedziała szczerze. Ale nie mogę żyć w ciągłym napięciu. Nie mogę codziennie czekać, iż przyjdzie i zacznie coś zmieniać.
Nie będę objął ją Dawid. Obiecuję. Porozmawiam z nią. Normalnie. Wyjaśnię, iż to nie podlega dyskusji.
Wieczorem Ola gotowała kolację z jedzeniem, które udało się uratować. Dawid dzwonił do matki długo, cierpliwie, ale stanowczo wyjaśniał nowe zasady. Halina nie odbierała pierwszych pięOd tej pory rodzina żyła w harmonii, bo każdy szanował granice i wspólnie budował dom pełen miłości i wzajemnego szacunku.












