Pierwsze wrażenie – upał jak ta lala… i zgiełk. Ale czego się spodziewać po kolebce cywilizacji. Właśnie tak czułam się, gdy pierwszy raz postawiłam stopę na rozgrzanym ateńskim chodniku. Pachniało oliwkami, kurzem i kawą, a słońce lało żar z góry jak ogromna farelka.
Ateny mają się czym pochwalić, a raczej czym cię oszołomić. Za każdym rogiem kryje się mit albo jakaś piękna ruina, a człowiek, czując to wszystko, staje się bardziej skłonny do zastanowienia nad upływającym czasem. Ateny to serce kraju, który zmienił bieg historii ludzkości. Demokracja, filozofia, teatr, a choćby pierwsze igrzyska olimpijskie – to wszystko zrodziło się na tej ziemi. Grecy wynaleźli podstawy logiki i matematyki, którymi posługujemy się do dziś, a Sokrates, Platon i Arystoteles pokazali światu, jak myśleć, dyskutować i wątpić. Alfabet, na którym opiera się współczesna nauka, również ma swoje korzenie w Grecji. Można powiedzieć, iż każda litera, każda idea filozoficzna, każda zasada rządząca współczesnym światem nosi ślad antycznej mądrości Grecji. I Grecy doskonale o tym wiedzą i nie omieszkają tego zaznaczyć przy najmniejszej okazji.
Spacerując po ulicach Aten, człowiek czuje się jak w żywej bibliotece, pełnej książek, które wciąż wpływają na nasze życie. Zwiedzanie zaczęłam od Akropolu, bo przecież nie wypada inaczej. Partenon. Stoi, a raczej trzyma się na swoich kolumnach jak dama w przyciasnym gorsecie – niby niewzruszona, ale na pewną siebie też nie wygląda. W słońcu marmur skrzy się jak diament. Robi wrażenie ten hołd dla Ateny. Partenon słynie ze swoich rzeźb. Przedstawiają one bogów i mityczne bitwy między bogami i gigantami, ludźmi i centaurami, a także Ateńczykami i Amazonkami. Te wszystkie piękne historie z mitologii przeniosły mnie do antycznej Grecji w mgnieniu oka. Architektura też powala na kolana. Kolumny są subtelnie zniekształcone. Pęcznieją w środku, a zewnętrzne są szersze. W rzeczywistości tworzy to iluzję, iż kolumny są proste. Tak więc niedoskonałości sprawiają, iż Partenon jest tak doskonały.
Można także w sąsiedztwie zobaczyć Muzeum Akropolu, Starożytną Agorę, Agorę Rzymską, Bibliotekę Hadriana, Liceum Arystotelesa… jest co podziwiać i każde miejsce nęci, żeby pozwiedzać, pooglądać, posłuchać… Tylko iż Ateny w sierpniu to sauna na wolnym powietrzu. Słońce pali tak, iż czujesz się jak pieczona bakłażanowa musaka. Nic dziwnego, iż Grecy o tej porze dnia wolą słodkie lenistwo w cieniu kawiarni niż zwiedzanie zabytków. Gdy temperatura podskakuje do czterdziestu stopni, ty i twoja butelka wody jesteście nierozłącznym duetem.
A propos kawiarni – tu zaczyna się prawdziwe życie. Małe stoliki na chodnikach, leciutkie krzesła i kawa tak mocna, iż choćby zombie by się ożywiło i zaczęło biegać po całym mieście. A potem tańczyłoby sirtaki. Grecy godzinami popijają frappę, wodząc wzrokiem za turystami i plotkując z pasją godną Homera.
I ja też wciągnęłam się w to leniwe tempo. Zanurzam się więc w Plakę, dzielnicę, która jest jak wycięta z baśni. Wąskie uliczki, kramy z bizantyjskimi ikonami i muzyka buzuki dobiegająca zza każdego rogu. Czujesz, iż czas się tu zatrzymał, choć zarazem prężą się w witrynach nowoczesne buty za kwoty, które przyprawiają o zawrót głowy.
A jedzenie? Wyśmienite, oliwki o smaku słońca, saganaki syczący na patelni i tzatziki, które pachnie czosnkiem na kilometr. Nie można zapomnieć o souvlakach i dolmadach – każdy kęs to tak jakbyś otwierał nowy rozdział starożytnej epopei kulinarnej. W zasadzie mi by wystarczyła tylko klasyka greckiej kuchni, czyli ser, wino miód i oliwa. Te produkty zasłużenie są wizytówką Grecji od tysiącleci.
Obok Plaki pozostało Anafiotika. Też nie można jej zignorować. Wyspa w środku miasta. Co tu tak czaruje? Co tworzy tutejszy, mały świat? Białe ściany domów kontrastujące z jaskrawymi kolorami drzwi i okiennic. Zdobienia, misternie kutymi i malowanymi przez właścicieli, detalami. Kręte, wąskie uliczki pełne wszędobylskich kotów, prowadzące do licznych, romantycznych zaułków. Ogrody pełne pnączy kwitnących kaskad jaśminów i róż. Nic dziwnego, iż Anafiotika w Grecji postrzegana jest jako pierwszorzędny przykład klimatu cykladzkiej wyspy.
No i Grecy. Z jednej strony gorące temperamenty, wybuchy gniewu i kłótnie w korkach. Z drugiej – serdeczność, która każe im wcisnąć ci dodatkowy kawałek ciasta, bo wyglądasz na wygłodniałego. Kochają rozmowy, jedzenie i długie wieczory pod gwiazdami. Przy nich nie można się nudzić. A kiedy upał troszkę zelżeje, można wreszcie udać się na plażę. Najbliższa to Glyfada, gdzie morze tłucze się o brzeg, a mewy komentują twój każdy ruch. Chłód wody jest zbawieniem, a szum fal to muzyka dla przeboćcowanych zmysłów. Trzeba tylko uważać na jeżowce – one też mają tu swoje zdanie.
Ateny to wyjątkowe miejsce. To nie tylko miasto, to dom ducha starożytności. Miasto amfora, w której zamiast oliwy znajduje się cała podwalina znanego nam dzisiaj świata.
Wojażerka