Mają wyjątkowych ludzi i taki sam klimat. Możecie tu zacząć przygodę z whisky, ale równie dobrze wpaść na piwo lub drinka. Zupełnie bez napinki.
Do Alembika wybierałam się dobre dwa lata. Bo w centrum to wszędzie pieszo, a tu wyprawa na Widzew (ich adres to Piłsudskiego 150/152). I wiecie co? Bardzo żałuję, iż tak długo czekałam, więc nie bądźcie jak Iza i nie odkładajcie Alembika na później.
Miejsce tworzą ludzie
Whisky club to brzmi poważnie. – Czasami goście do nas piszą, jak się powinni ubrać – mówi Adam Hajduk, założyciel. Obalam pierwszy mit – Alembik prowadzony jest na totalnym luzie. Chcecie tu wpaść na piwo? Nie ma problemu, czekają tu na was fajne, kraftowe trunki. Pijecie złotą lochę z colą? Gwarantuję, iż nikt tu nie będzie prychał z wyższością. Bo w Alembiku są fajni, zwyczajni ludzie. Spędziłam z Adamem i jego żoną Ewą cały wieczór, mam wrażenie, jakbyśmy znali się od lat. Adam przyjechał dla Ewy aż z Bieszczad, z zawodu jest stolarzem, poza Alembikiem prowadzą też sklep z antykami. Pasja znalazła odzwierciedlenie w wystroju klubu, od mebli na szkle kończąc – zwróćcie uwagę na szklanki, każda inna i każda wyjątkowa, ze swoją własną historią.
Wyjątkowy wystrój
Nieoczywista (bardzo dyplomatyczne określenie) lokalizacja Alembika ma swoje plusy. Teren przed lokalem jest do ich dyspozycji, dzięki czemu udało się ustawić letni ogródek, scenę, a choćby palenisko. W weekend możecie na miejscu kupić porcję kiełbasy za 10 zł, dostaniecie patyk i sami ją sobie upieczecie. Wakacje na zewnątrz, a w środku półki zastawione alkoholami (jest ich około 300 do wyboru!) i wystrój przywodzący na myśl angielski pub. Znalazło się miejsce na scenę (regularnie organizowane są tu koncerty), a choćby pokój, w którym można zapalić cygaro (te też są dostępne na miejscu). Wiele z elementów ma ciekawą historię, jak chociażby witraż w suficie pochodzący z francuskiego kredensy, lampy z medycznych destylatorów czy bar wykonany z okien starej łódzkiej fabryki.
Jakościowa whisky, nie za miliony monet
Od razu się przyznam – nie jestem specem od whisky (chyba, iż weźmiemy pod uwagę ilość wypitą z colą, wtedy moje notowania rosną). Swoją przygodę dopiero zaczynam, ale bardzo możliwe, iż wy też. jeżeli tak, Alembik jest dla nas doskonałym miejscem. Adam i Sergiusz (barman) wybiorą coś idealnie na początek, a przede wszystkim odpowiedzą na wszystkie wasze pytania. Nie bójcie się pytać! To nie jest snobistyczny klub, nikt nie będzie przewracał oczami, jeżeli nie wiecie jak się destyluje alkohol, ani też oferował wam trunków za kupę kasy. Korzystajcie z tego, iż Adam za was wyszukuje oryginalne, unikatowe trunki (ma również sklep z jakościowymi alkoholami), w dodatku w normalnych cenach.
Spróbowałam Isle of Raasay (whisky z małej Szkockiej wyspy), Auchentoshan Tree Wood i Rambler Highland Park. Pierwsza młoda, z wyczuwalnym torfowym akcentem, druga ciemna, potrójnie filtrowana, wręcz owocowa, trzecia szesnastoletnia, z limitowanej serii . Dwie zachwycające, trzecia nieco mniej – jak myślicie, która? Ta najdroższa, obiektywnie najbardziej uznana. Pokonała mnie jej moc (58%!), która zdominowała resztę. I wiecie co? Wpuszczą mnie kolejny raz do Alebika. I dadzą to, co mi smakuje. Bo whisky, tak samo jak jedzenie, wino czy koktajle mają nam smakować i to najważniejsza rzecz, jaka się liczy.
Koktajle, wina i piwa
Nie musicie lubić whisky, ani zaczynać z nią przygody. Bo Alembik to po prostu fajny pub dla wszystkich. Są wspominane kraftowe piwa, selekcja win i całe półki dobrych, mocnych alkoholi. A do tego jest Sergiusz – mega pozytywny barman, który przygotuje coś zgodnego z waszymi upodobaniami. Przekonaliśmy się osobiście, ponieważ gdy ja postawiłam na czystą whisky, Piotrek poszedł w koktajle. Była klasyka (Manhattan), ale jeszcze więcej propozycji podkręconych przez Sergiusza: whisky sour, Mai Tai z dodatkową porcją rumu czy daiquiri.