Albo wprowadzasz mojego brata do naszego mieszkania, albo się pakuj i wynoś się stąd! warknął mąż.
Kinga spóźniła się z pracy o dwie godziny. Dwie nowe klientki zapisały się do niej po poleceniach znajomych.
Chcemy tylko do pani, Kingo Grażyno! Jest pani najlepszą fryzjerką w mieście! te słowa sprawiły, iż uśmiech nie schodził z jej twarzy przez całą drogę do domu.
Może to naprawdę czas, by otworzyć własny salon? Dość już strachu i czekania na lepsze czasy.
Zamyślona, Kinga nie zauważyła, kiedy dotarła pod blok. W klatce schodowej usłyszała obce głosy dochodzące z mieszkania. gwałtownie otworzyła drzwi i zastygła w progu ze zdumienia. W przedpokoju leżał zniszczony plecak, na podłodze brudne buty, z kuchni ciągnął zapach alkoholu.
Kinga, poznajesz kogoś? Krzysiek wrócił! mąż wyjrzał z kuchni z dziwnym uśmiechem.
Młodszy brat Jacka siedział na kuchennej kanapie, wpatrzony w stół. Ten sam Krzysiek, który cztery lata temu wyprowadził się z domu do tancerki z klubu nocnego.
Cześć szwagier choćby nie podniósł wzroku.
Mamo, a kto to? szepnęła córka, która właśnie wróciła z zajęć tanecznych.
To twój wujek Krzysiek, brat taty Kinga starała się mówić spokojnie. Pewnie go nie pamiętasz. Byłaś za mała, gdy wyjechał.
A dlaczego on taki dziwny? Zosia zniżyła głos.
Idź do siebie, skarbie. Pogadamy później.
Kobieta weszła do łazienki i odkręciła wodę. Potrzebowała chwili, by ochłonąć. W lustrze patrzyło na nią zmęczone oblicze. Powoli przejechała dłonią po włosach korzenie już odrastały, ale teraz myślała o czymś zupełnie innym.
Cztery lata temu, gdy Krzysiek odchodził, Kinga widziała, jak bardzo Jackowi to ciążyło. Przez miesiąc nie rozmawiał z rodzicami, obwiniając ich, iż odepchnęli brata. Potem jakby się pogodził z losem, przestał wspominać o Krzysiu, nie odbierał jego rzadkich telefonów. Ale teraz wszystko się zmieniło.
Mąż wszedł za nią do sypialni, zawahał się, a w końcu cicho powiedział:
Zostanie u nas. Tak trzeba. Przynajmniej na jakiś czas. Brat potrzebuje wsparcia. Krzysiek jest w kiepskim stanie. Zdradzała go, więc się rozwiedli. Do rodziców nie może wrócić.
I sam to postanowiłeś? choćby mnie nie pytając? Nie rozmawiając ze mną? Kinga odwróciła się do męża. Nie uważasz, iż to bezczelność?
A o czym miałem pytać? To mój brat, nie ma gdzie iść.
Jacku, mamy nastoletnią córkę. Widziałeś, w jakim on jest stanie? Myślisz, iż to normalne, żeby codziennie widziała coś takiego? Krzysiek
Właśnie dlatego potrzebuje pomocy. Rodzina! Jacek po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał żonie w oczy. Rozumiesz, iż nie mogę go zostawić. To niemożliwe!
Ile to potrwa?
Tyle, ile będzie trzeba. Brat musi dojść do siebie.
A co z Zosią? Pomyślałeś o niej? Ona jest w takim wieku
Kinga, przestań! mąż podniósł głos, czego nigdy wcześniej nie robił. To mój brat. Mój młodszy brat. Nie zostawię go samego w potrzebie.
Kinga otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale zamilkła. Coś w głosie męża sprawiło, iż się zatrzymała. Przez czternaście lat, które razem spędzili, pierwszy raz usłyszała w nim tak twarde nuty.
Dobrze kobieta odwróciła się do okna. Tylko uprzedź go, żeby nie pił w domu. I niech znajdzie pracę.
Jacek nic nie odpowiedział i w milczeniu wyszedł z pokoju. Przez ścianę Kinga słyszała, jak coś cicho rozmawia z bratem w kuchni. Bardzo cicho. Pewnie po to, by jej nie słyszała.
Na kuchennym zegarze była już późna noc, gdy głosy wreszcie ucichły. Kinga leżała bez snu, nasłuchując kroków na korytarzu. Jacek nie położył się od razu. Długo chodził tam i z powrotem, pewnie urządzając bratu miejsce w salonie.
Wszystko będzie dobrze szepnął mąż, wchodząc pod kołdrę. Ale żona już nie była tego taka pewna.
***
Ranek rozpoczął się od zapachu alkoholu w kuchni. Kobieta w milczeniu przygotowywała śniadanie córce, starając się nie zauważać pustych butelek na stole i brudnej popielniczki.
W ciągu miesiąca prawie przywykła, iż ich kuchnia zamieniła się w całodobowy bar dla dwóch mężczyzn.
Mamo, idę do szkoły Zosia przemknęła obok śpiącego na kanapie wujka, przyciskając do piersi plecak. Ostatnio dziewczynka starała się jak najmniej przebywać w domu zapisała się na jakieś zajęcia i przesiadywała u koleżanek.
Kinga po raz kolejny patrzyła, jak córka gwałtownie wymyka się za drzwi, i czuła, jak w środku gotuje się złość.
Ten tymczasowy gość w ciągu miesiąca zniszczył wszystko, co budowali latami: rodzinne wieczory, wspólne kolacje, szczere rozmowy z Zosią.
Dzień dobry Jacek wyszedł z sypialni już ubrany. Jest kawa?
Została wczorajsza żona skinęła głową w stronę ekspresu. Swoją drogą, musimy porozmawiać.
Tylko nie teraz, spóźniam się mąż złapał kubek i skrzywił się na zimny napój.
Kiedy, Jacku? Codziennie się spóźniasz. A wieczorami siedzisz z bratem.
Mężczyzna zatrzymał się w drzwiach i zdziwiony zapytał:
Co chcesz powiedzieć?
Że czas coś postanowić. Nie możemy wiecznie utrzymywać zdrowego faceta. To nie w porządku!
On ma depresję, Kinga. Widzisz, iż jest w rozsypce.
A my? My nie jesteśmy w rozsypce? Zosia nie chce wracać do domu. Codziennie wracam do bałaganu i smrodu. Ty
Co ja?
Zmieniłeś się. Jakbym cię nie znała. Stałeś się kimś innym.
Jacek postawił kubek na stole:
Wiesz co? Pogadamy wieczorem. Spokojnie. Bez histerii.
Nie. Teraz! Kinga zagrodziła mężowi drogę do drzwi. Chcę, żeby za tydzień Krzyśka tu nie było. Niech wynajmie mieszkanie, znajdzie












