Mecenas Zbigniew K. nie przyznaje się do wręczenia 200 złotych łapówki radcy prawnemu z ZUS-u. Twierdzi, iż to był sprośny żart. Aby przekonać sędziego Kazimierza Chłopeckiego do swej wersji prezentował podczas rozprawy prezerwatywę, tabletki na potencję i falsyfikaty banknotów. To było brawurowe. Ale naprawdę po bandzie pojechał później... Proces dotyczy sytuacji z 23 stycznia 2024 roku. Sąd Okręgowy w Legnicy rozpatrywał wówczas odwołanie od decyzji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w sprawie Anastasii Z., która będąc prezeską spółki po zajściu w ciążę zatrudniła się w niej fikcyjnie na stanowisku sekretarki, aby uzyskać prawo do zasiłku macierzyńskiego. Towarzyszył jej mecenas Zbigniew K., w zastępstwie kolegi, który tego dnia nie mógł przyjść do sądu. Przed rozprawą adwokat poprosił radcę prawnego z ZUS-u, aby odeszli na bok, a następnie wcisnął w jego rękę złożony w kostkę banknot dwustuzłotowy. Radca Tomasz B., zdumiony i oburzony tym postępkiem, natychmiast oddał Zbigniewowi K. pieniądze. Chwilę później strony weszły na salę rozpraw. Klientka mecenasa sprawę przegrała, tzn. sąd utrzymał niekorzystną dla niej decyzję ZUS-u. Zbigniew K. nie wytłumaczył się przed radcą ze swego zachowania.
Sąd czekał na psychiatrów
Sprawa banalna. Budziłaby mniejsze zainteresowanie, gd