Depardieu nie przyznaje się do winy. Jego kontrowersyjny adwokat – znany we Francji z podobnych spraw i ostrego języka Jérémie Assous – wyznał, iż lekarze aktora zabronili mu osobistego udziału w procesie. Zapowiedział też natychmiastową apelację. Obrońcy i znajomi Depardieu mówią o tym, iż rubaszność od zawsze była częścią jego charakteru. Wtórują im komentarze o tym, czy dotknięcie pośladka kobiety jest już przestępstwem. „Powinniście zająć się handlarzami narkotyków, a nie dotknięciem tyłka” – pada po tamtej stronie. Sam Depardieu tłumaczy, iż „napaść seksualna to coś poważniejszego” oraz iż należy „do innej epoki”.
Czytaj też: Gérard Depardieu stanie przed sądem. Koniec bezkarności drapieżcy
Ataki i obrona
To nie pierwszy problem z prawem francuskiego aktora. „L’affaire Gérard Depardieu” trwa od 1978 r., kiedy aktor udzielił wywiadu, przyznając się do popełnienia licznych gwałtów i mówiąc przy tym, iż „dziewczęta chciały być gwałcone. W zasadzie nie chodzi o gwałt. To historia dziewczyny, która znajduje się w sytuacji, która się jej podoba”.