Adam Gillert | Układ
Otwarcie wystawy: 23.10.2025 godz. 19:00
Wystawa potrwa do 05.12.2025
Galeria Wspólna MCK w Bydgoszczy
Nic nie jest takie, jak się Państwu zdaje; gruszka jest gruszką, ale z pewnego dystansu staje się cesarskim nosem… Granice są płynne, a zmysły zawodne. — Luigi Pirandello
Na pierwszy rzut oka widzimy stos ubrań. Może to rzeczy do prania, może bezceremonialnie zrzucone po powrocie do domu. Z centrum tej sterty bije biel jakiejś koszuli, pełna szarawych cieni, które modelują każde zagięcie. Na samym dole chłodny ciemnoniebieski element, nieco przez resztę przysłonięty. Po lewej czerwień układa się w głębokie, płomienne fałdy, nad nią ciemna zieleń aksamitnej materii. Po prawej wzorzysta tkanina w orientalne, pomarańczowo-niebieskie desenie i znów mały fragment czerwieni. Nad nimi, na dodanym kwadratowym panelu, widać jeszcze brunatno-brązową formę. Wszystko na żółtozłotym tle przypominającym kształt krzyża. Całość oddana zmysłowo, niemal rzeźbiarsko, silnym światłocieniem.
Nastrój obrazu Zdjęcie (2024) Adama Gillerta jest ambiwalentny. Ta pozornie chaotyczna, w tematyce – prozaiczna kompozycja ma w sobie patos i monumentalizm. A to dlatego, iż obraz to w istocie dialog z Rogierem van der Weydenem – z jego Zdjęciem z krzyża, jednym z najbardziej dramatycznych motywów pasji w historii malarstwa. Gillert zachowuje wszystko co istotne: pionową oś wyznaczoną przez krzyż, symetrię sceny, nawiasowe domknięcie po bokach skupienie w centralnej partii, gdzie u van der Weydena rozgrywał się dramat współcierpienia Chrystusa i Maryi. Tylko iż zamiast ciał mamy materię – miękką, bezkształtną, ale przejmującą ciężar emocji pierwowzoru. To radykalna dekonstrukcja ikony. Dramatyzm objawia się nie w geście, ale w strukturze, rytmie, grze kolorów i światłocieni.
W centrum praktyki artystycznej Adama Gillerta tkwi problem widzenia – aktywnego, jak twierdził Rudolf Arnheim, a nie biernego. Według niemieckiego teoretyka obraz to system napięć, punktów ciężkości i dążeń do równowagi. Artysta sprawdza tę teorię. Jego dzieła są percepcyjnymi eksperymentami: badają granice rozpoznawalności i sens, który pozostaje, gdy wszystko narracyjne zostało już odjęte. Gillert nie naśladuje dawnych mistrzów. On powtarza ich kompozycyjne myślenie.
Historia sztuki to historia powtórzeń i przetworzeń. Manet przekształcił renesansową Wenus z Urbino Tycjana w prowokacyjną Olimpię, a Katarzyna Kozyra po ponad stu latach odwróciła ten gest wcielając się w postać z dzieła Maneta. A już współczesność, zdominowana przez kulturę remiksu i remake’u, uczyniła z tego jedną z głównych twórczych strategii. Gillert jest reprezentantem tego nurtu, ale na swój własny sposób – jego obrazy nie powtarzają, ale rekonstruują systemy zapisane w wizualnej pamięci.
Obrazy z wystawy Układ powstały na bazie kilku dzieł powszechnie znanych: Rubensa, Dürera, El Greca, Géricaulta, Goyi. Artysta rozkłada je na części, buduje makiety z gipsu, tkanin, folii, kamieni, gałązek, muszli – by następnie namalować je jak realistyczne sceny. Efekt jest dwuznaczny: te osobliwe rekonstrukcje są zarazem ironiczne i pełne aury. Jakby ktoś próbował odtworzyć święty obraz z pamięci, mając pod ręką tylko przypadkowe resztki.
Kluczem do zrozumienia twórczości Adama Gillerta jest jego fascynacja kamieniem, który czyni metaforą własnej metody pracy, ale też całej kultury. Kamień to połączenie różnorodnych elementów przy udziale dostępnych w danym momencie spoin. Proces jego formowania jest niemal nieprzerwany, a każdy powstały fragment może służyć dalszej budowie – stawać się elementem jeszcze większej całości. Kamień to też forma, która swoją trwałością ma chronić ducha przed rozproszeniem. W świecie kultury dzieje się to samo – nowe kulturowe twory to nieustanne nawarstwianie się uznanych kanonów, tradycji i aktualnie doświadczanych bodźców wizualnych, emocji, wierzeń, zdobytej i wciąż nabywanej wiedzy.
Adam Gillert analizując język sztuki i wszelkiej komunikacji wizualnej, wychodzi od obserwacji praw naturalnych. Współcześnie można odnieść wrażenie, iż nową naturą naszego świata stają się ludzkie odpady – produkowane w nadmiarze tkaniny, folie, plastiki, które w całości trudno zutylizować lub wykorzystywać na nowo. Istnieje ryzyko, iż jeszcze przez dziesiątki lat niczym skały będą trwać na ziemi. W takim rozumieniu ta zróżnicowana, organiczno – sztuczna materia na obrazach Gillerta się łączy. Malarz komponuje współczesne ikony – martwe natury, w których dawna sakralność miesza się z materialną rzeczywistością człowieka: nadmiarem, odpadem, trwaniem tego, co miało być przemijalne.
Justyna Gongała – Wyzujak
