No i od razu mi się nie podobał.
Ojej, to chyba zamierzał cię zaatakować? Może ci się po prostu wydaje? Może przypadkiem?
Mamo, co to ma być wydaje się? Myślałam, iż Krzysiek zostanie sierotą On jest wyższy ode mnie przynajmniej o głowę!
Wiesz, faceci nie podnoszą ręki po prostu tak Ty od małego jesteś wybuchowa. Jak coś nie gra, doprowadzisz go do białego rozżarzenia.
Łucja gubi się w tych słowach. Oczekuje od matki ochrony, oburzenia, choćby współczucia, a dostaje coś zupełnie innego jakby to ona była winna. Gdyby kiedyś rzeczywiście doszło do konsekwencji, matka też by ją obwiniała?
A jak mam nie być wybuchowa, kiedy on wciąż woła króliczki i kiciaki? Nie słyszałam od niego takich słów od trzech lat! wybucha Łucja.
No tak, już krzyczymy na mamę odpowiada Ludmiła z lekką irytacją. Łucjuszko, pamiętaj, zamach to nie to samo co cios. Przynajmniej nie pije, nie hulajnogi, pracuje. No, ma charakter. Wszyscy mężczyźni mają charakter, i ty też. Czy kiedyś spotkałaś lepszego faceta? Pomyśl dokładnie, nie rób głupich rzeczy pod wpływem emocji
Okej, mamo, dzięki za wsparcie mówi Łucja i odkłada słuchawkę.
Przemoc, zdrada i kłamstwo to rzeczy, których Łucja nie potrafi zaakceptować, zwłaszcza w małżeństwie. Krzysiek ma w sobie cały zestaw problemów. Łucja już podjęła decyzję i nie zamierza się wycofywać, ale zdumiewa ją reakcja matki, która traktuje jej słowa jak reklamację w sklepie. To już nie mieści się w jej głowie. Wcześniej po prostu nie zauważała wielu szczegółów.
Ludmiła Iwanowa ma dziwną nawyk nie tylko zmienia obuwie w biegu, ale też odwraca się w trakcie skoku. Wśród ludzi mówi jedno, a za ich plecami co innego. Jej uśmiech jest słodki i chytry, a spojrzenie często zimne i oceniające.
Ojej, jakie ładne sukieneczki. Jak ładnie leży na tobie mówi, gdy mała córka przymierza ubrania w sklepie.
Potem spojrzy na metkę, podniesie brwi z niedowierzaniem i od razu zmieni zdanie.
A wiesz, przy twoich nóżkach wydają się krótkie w tym kroju mówi stanowczo. Nie, zobaczmy coś innego.
W efekcie kupują tanie syntetyczne materiały w szarobrunatnomalinowym odcieniu, nie po rozmiarze, ale z rabatem, a potem matka chwali się przy przyjaciółkach udanym zakupem.
Niektóre mamy szyją sukienki na zamówienie na studniówkę. I to w czwartej klasie! narzeka Ludmiła przez telefon do znajomej. To już szaleństwo. To pieniądze na jedną imprezę. Ja wzięłam swoją na wyprzedaży, nie żałuję. Może jeszcze kiedyś coś założy.
Z przyjaciółkami Łucji dzieje się podobnie. Łucja przychodzi na urodziny koleżanki i przynosi kawałek ciasta? Ojej, ta Ania to naprawdę dobra dziewczyna, a jej rodzice są kulturalni. Ania chce przyjść do nich w gościnę? Ludmiła natychmiast zmienia obuwie.
Po co ci ona tutaj? Zapamiętaj: nie wpuszczaj przyjaciółek do domu! poucza Łucję matka. Przyzwyczaj się od dziecka. Przyjaciółki najpierw udają słodkie kotki, a potem gadają o tobie za plecami albo zabierają męża.
Z Krzysztofem było podobnie. Na początku matka nie aprobuje wyboru córki.
Po co ci on? Pojawia się, znika Normalny facet tak nie zachowuje się. Czuję w sercu, iż nie jesteś jedyną w jego życiu ostrzega Ludmiła.
I Łucja wierzy jej. Brakuje jej doświadczenia, a matczyna autorytet, wyrażany przy każdej okazji, zagłusza wewnętrzny głos.
Łucja próbuje zerwać z Krzysztofem. To jednak tylko podsyca jego zaloty. Kilka razy zamawia jej kwiaty z dostawą, kilka razy sushi, a Ludmiła się rozgrzewa.
Nie wolno ci przegapić takiego faceta! mówi, próbując podnieść rolki widelcem. Może nie idealny, ale idealnych nie ma. Nie chcesz skończyć sama z trzydziestoma kotami? Więc weź byka za rogi i weź go za męża.
Łucja znów słucha matki, jak posłuszna córka. Matka nie radzi nic złego.
Choć alarmujące sygnały już wtedy słychać, nie licząc nagłych zniknięć. Krzysztof często zmienia nastrój: w jednej chwili jest czuły i delikatny, po pięciu minutach staje się ponury i surowy. Często zazdrości Łucji, choćby jej przyjaciółkom. Krytykuje jej ubiór, mówiąc, iż lubi, gdy kobiety noszą krótkie spódnice i szpilki. Łucja słucha matki i po pół roku dostaje pieczątkę w dowodzie osobistym.
Pierwsze miesiące są pełne miodu. Romantyczne kolacje, piękne selfie, codzienne niespodzianki Potem coś się zmienia.
Krzysztof przestaje pytać, czego Łucja chce. Przegląda listy zakupów i wytyka każdą zbędną rzecz, choćby farbę do włosów. Prawie zakazuje jej czerwonej szminki, mówiąc, iż z taką wygląda jak dziewczyna lekkich obyczajów.
Oboje pracują, ale domem zajmuje się tylko Łucja. Krzysztof wraca wcześniej, ale za każdym razem wita żonę przy drzwiach pytaniem, co będzie na kolację. Po jedzeniu odwraca się i idzie do komputera, zostawiając stos naczyń.
Krzys, może umyjesz po sobie talerze? pyta kiedyś Łucja, nabierając odwagi.
A ci nie podoba się, iż się o mnie opiekuję?
Miło, po prostu jestem wykończona.
Ja też jestem zmęczony. Pracowałem dziś cały dzień.
Łucja jest zakłopotana. Sama nie ma czasu w rozrywkę, tylko haruje przy domu. Krzysztof nie przejmuje się. wzrusza ramionami, mówi, iż jego matka wszystko ogarnia, a przy tym ma jeszcze synów.
A czego chciałaś, kiedy wychodziłaś za mąż? pyta matka Łucję, gdy skarży się na męża. Kobieta musi radzić sobie na wszystkich frontach. Na nas opierają się rodziny.
Łucja nie zgadza się z takim podejściem. Ale kiedy najbliżsi ludzie mają tę samą opinię, zaczyna wątpić w siebie.
Czas nieubłaganie płynie. Łucja rodzi i sytuacja pogarsza się. Wśród znajomych wydają się idealną parą, w samotności kłócą się o drobiazgi. Krzysztof nie pomaga przy dziecku, przekonany, iż przez rok ojciec nie musi nic robić. Zasypia w innym pokoju, tłumacząc to krzykiem dziecka i poranną potrzebą pójścia do pracy. Gdy Łucja budzi się w nocy, zauważa, iż Krzys nie śpi, leży przy telefonie.
Łucja próbuje rozmawiać z mężem, ale on stanowczo odmawia kontaktu. Mówi wprost: twoje emocje to twoje problemy, coś mi się nie podoba drzwi tam. A Łucja spokojnie wyjaśnia, iż to ją niepokoi, iż walczy o rodzinę, a nie atakuje go.
Masz po prostu wygórowane wymagania mówi matka, gdy Łucja po raz kolejny dzieli się z nią. Czego jeszcze potrzebujesz? Facet pracuje, utrzymuje was, mieszkacie w jego mieszkaniu
Łucja wciąż próbuje sobie wmówić, iż tak, obiektywnie wszystko jest w porządku, a kłótnie zdarzają się każdemu.
Wtedy znajduje na telefonie Krzysztofa wiadomości. Nie ma kompromitujących zdjęć, ale ton jest pełen króliczków, słoneczek, kociaków. Cały zoo, które życzy mu dobrego poranka i spokojnej nocy. Są tam rozmowy, choć nie ma dowodów na fizyczną zdradę. Dla Łucji to już zdrada.
To właśnie ją przełamuje. Tego samego dnia postanawia porozmawiać z Krzysztofem.
To tylko puste słowa w chmurkach broni się on. To koledzy, znajomi Rozmawiam tak, żeby było przyjemnie. A ty czemu się wkurzyłaś? Powinnaś mi zaufać.
Jednak ufać mężowi z wirtualnym haremem jest trudne.
Rozmowa przekształca się w kłótnię, Krzysztof po raz kolejny wskazuje Łucję na drzwi, a w pewnym momencie choćby sięga. Dla Łucji to nie do przyjęcia, ale uciec natychmiast nie może. Liczyła na matkę, chciała uciec do niej, ale
No i co? Tylko piszą, iż rozmawiają To tylko litery. Facetowi po prostu brakuje uwagi, ty jesteś w domu z Wojtkiem cały dzień. Dlatego to kompensuje uspokaja ją matka w codziennym tonie.
Ludmiła nie zmienia zdania, choćby gdy córka mówi, iż prawie doszło do tragedii.
Łucja musi sama się wydostać. Kiedy przyjaciółki dowiadują się, iż rozwodzi się, są zdezorientowane: nigdy o niczym nie narzekała. Jednak ku zdziwieniu Łucji, świat nie jest pozbawiony dobrych ludzi.
Jedna przyjaciółka daje klucze do mieszkania. Niedawno wprowadziła się do chłopaka, więc jej lokum jest wolne. Inna pożycza pieniądze. Trzecia pomaga przy przeprowadzce. Po kilku tygodniach Łucja składa pozew o rozwód i ucieka od męża. Reakcja matki znowu ją zaskakuje.
No i dobrze! To już tyran, od razu wtrąca się Ludmiła. Nie podobał mi się od razu. Pamiętasz, mówiłam, iż normalni faceci tak nie zachowują się?
Łucja mruga zdezorientowana. Tak, mówiła. A potem matka namawiała, iż nie wolno go wypuszczać, iż jest troskliwy i uważny. Dużo mówiła.
Mamo To ty mnie odciągałaś od rozwodu?
Nie wiedziałam, iż nie masz kogoś, kto ci pomoże! Gdzie byś po to poszła? rzuca matka, po czym się zatrzymuje. Masz mnie, oczywiście Ale nie mam już miejsca, jestem już prawie staruszka, nie mogę cię wesprzeć. Bycie samotną matką jest ciężkie, wiem to na własnej skórze.
Wtedy Łucja wreszcie rozumie. Matka nie zmieniała butów z miłości do niej, ale dlatego, iż było jej wygodniej. Kupowała tanie ubrania, nie przyjmowała przyjaciółek, namawiała, by nie rozwodziła się, bo w razie czego wróciłaby z dzieckiem do domu ojca.
Dwa lata mijają. Łucja nie przestaje kontaktować się z matką, ale już nie opowiada o życiu i nie prosi o rady. Nie odwiedza Ludmiły, i nie wpuszcza jej do siebie. Trudno jej w pracy i finansach, ale sercu lżej.
Pewnego dnia dzwoni telefon.
Łucjuszko Mam wariatkę, złapała jakąś wirusową chorobę. Nie mam leków, nie ma jedzenia. Chciałabym zjeść zupę Może wpadniesz na godzinę?
Łucja unosi brwi. Wpisać się na godzinę do chorej, mając dziecko? Brzmi wątpliwie.
Powiedz, jakich leków potrzebujesz, a zamówię.
Cisza. Matka spodziewała się innej odpowiedzi.
Nie potrzebuję żadnych dostaw lekko zirytowana odpowiada. Chciałam cię zobaczyć. Może to moje ostatnie dni.
Mamo Chętnie pomogłabym, ale miałaś rację, samotna matka to ciężka sprawa. Pomóc lekami i jedzeniem to mój obowiązek, ale być przy tobie wymaga zaufania. Nie ufam ci. Jesteś mistrzynią w zmianie butów.
Matka wzdycha, lekko się obraża, ale nie przekonała córki. Od tego momentu Łucja bardzo ostrożnie wybiera ludzi, którym może zaufać, i stara się nie dawać się oszukać, choćby gdy serce bardzo tego pragnie.
















