– A mojej synowej prezentów nie kupuję już od pięciu lat. Nie dlatego, iż szkoda mi pieniędzy – sama jest sobie winna. A w tym roku moja córeczka urodziła wnuczkę. I oczywiście dla córki kupuję wszystko – ubranka, zabawki, całą wyprawkę. Basia jest szczęśliwa, zawsze dziękuje, nigdy nie kręci nosem. W dzień wyjścia ze szpitala podarowałam maleństwu złote kolczyki z brylancikami – na przyszłość. I synowa to widziała. Twarz jej zmieniła się w sekundę. A potem zadzwonił do mnie mój syn

przytulnosc.pl 1 dzień temu

– Ja swojej synowej żadnych prezentów nie kupuję już od dawna. I nigdy nie zamierzam! Szkoda nerwów i pieniędzy. Na początku, kiedy dopiero się pobrali, starałam się coś jej dawać, ale zamiast podziękowań – tylko pretensje. Ani razu nie usłyszałam od niej zwykłego „dziękuję”. Zawsze coś było nie tak: kolor, rozmiar, firma. Kiedy wnuk miał roczek, kupiłam mu piękny, drogi kombinezon zimowy – długo wybierałam, najlepszy jaki był! A ona prawie awanturę zrobiła. Bo jej się upatrzył w internecie inny model i koniecznie chciała tamten. I mój syn od razu stanął po stronie żony: „Po co kupujesz, sami chcieliśmy wybrać. Ty i tak nie wiesz, czego Marta potrzebuje”. A później synowa mi powiedziała: „Wie pani, Haniu, proszę naprawdę nie kupować nam niczego. Ani pani gustu, ani rozumu do wyboru nie ma”.

Hanna ma syna, który kilka lat temu ożenił się i podarował jej wnuka, oraz dorosłą córkę.

– Naprawdę tak powiedziała? – dopytywała sąsiadka. – Że nie masz gustu i rozumu? Ty, dorosła kobieta?

– No… może trochę przesadzam. Słowa „rozumu nie masz” dokładnie nie padły, ale sens był taki. Generalnie synowa jasno dała do zrozumienia, iż prezentów ode mnie nie chce żadnych. Więc nie daję. Od lat pięciu. Co najwyżej czekoladę czy paczkę ciastek wnukowi, bo kiedy przychodzę, to dziecko od razu szuka czegoś słodkiego.

– I dobrze. Ty nie wydajesz, ona się nie denerwuje. Spokój w domu.

– Może i tak. Ale teraz moja własna córka urodziła wnuczkę! I jej kupuję wszystko, co tylko się da. Basia dziękuje, cieszy się. Nie mówi, iż głupoty kupuję albo iż gustu nie mam. W dzień wyjścia ze szpitala dałam maleństwu złote kolczyki z brylantami. I synowa oczywiście to widziała.

– Pewnie poczuła się urażona?

– Oj tak! Potem mówiła do mojego męża: „Nasza Zosia dostaje czekoladę, a tamta wnuczka od córki – złoto i diamenty”. Syn przyszedł z pretensjami, kłótnia na całego. I teraz myślę – co, znowu ja jestem ta najgorsza? Że niby nie mam prawa wnuczce prezentu kupić? To co – mam ukrywać się i dawać pod stołem, żeby synowa nie widziała?

Teraz synowa w ogóle nie chce rozmawiać z teściową. I nikt nie wie, kto naprawdę zawinił. Może Hanna – bo powinna wiedzieć, iż takie demonstracyjne prezenty tylko doleją oliwy do ognia? Albo może synowa przesadza, bo przecież kiedyś odrzucała każdy podarunek – więc nic dziwnego, iż teraz jej dziecko nie dostaje tego samego?

Jak to teraz naprawić? Jak sprawić, by nie było obrazy? Hanna sama nie wie, co robić. Wnuki kocha nad życie i nigdy nie przypuszczała, iż w jej rodzinie dojdzie do takich kłótni.

Idź do oryginalnego materiału