„A co jeżeli rodzice naprawdę się rozstaną? Tę myśl Wovka przerażała i sprawiała, iż chciał cried”

newskey24.com 2 miesięcy temu

„A jeżeli rodzice naprawdę się rozwiodą?” Ta myśl ścisnęła Krzysia w brzuchu i miał ochotę się rozpłakać.

Trzej przyjaciele szli ze szkoły. Wiosenne słońce raziło ich prosto w oczy. Chłopcy dokuczali sobie nawzajem, przepychając się i śmiejąc. Zatrzymali się przed domem Jakuba.

– Pójdziesz wieczorem z nami na rowery? Wczoraj z Darkiem tak fajnie szaliliśmy po parku.

Krzyś się nachmurzył. Od dawna prosił ojca, żeby przyniósł rower z garażu, ale ten zawsze nie miał czasu. Albo wracał z pracy późno, gdy już było ciemno, albo mówił, żeby poczekać do weekendu, a potem zapominał albo wymawiał się obowiązkami.

– Pójdziesz? – Jakub powtórzył i szturchnął Krzyśka w ramię.

– Nie wiem. Rower jest w garażu. jeżeli tata wróci wcześniej…

– A sam nie możesz go wyciągnąć? No dobra, będziemy w parku o siódmej, podjeżdżaj. – Jakub wyciągnął dłoń, i chłopaki po kolei przybili mu piątkę.

Przy następnej klatce Krzyś pożegnał się również z Darkiem. „Może naprawdę poszukać klucza do garażu? Tata parkował tam samochód tylko zimą. Nie nosi przecież klucza przy sobie” – pomyślał i pospieszył do domu. Mieszkał najdalej ze wszystkich.

W domu Krzyś przebrał się i od razu zaczął szukać klucza. Ale w szufladzie kredensu, gdzie rodzice trzymali różne drobiazgi, klucza do garażu nie było. Chłopak jeszcze trochę poszperał, ale gwałtownie zrezygnował i zabrał się za lekcje. Jak wróci mama, zapyta ją o klucz. Ale jeżeli nie odrobi zadań, pewnie mu go nie da.

Skończył w półtorej godziny. Sam się zdziwił – zwykle zabierało mu to dwie, trzy godziny. W zamku drzwi wejściowych zaskrzypiało. „Mama!” – ucieszył się Krzyś i wybiegł na jej spotkanie.

– Cześć – powiedziała zmęczona i przeszła z siatką do kuchni.
Krzyś podążył za nią. Mama wyjmowała zakupy i wkładała je do lodówki.

– Dlaczego nie zjadłeś makaronu z kotletem? Znowu kanapki z herbatą? Włóż do szafki. – Podała mu opakowanie kaszy gryczanej.

– Mamo, gdzie jest klucz do garażu?

– Po co ci?

– Chcę wyciągnąć rower.

– Lekcje odrobiłeś? – Mama zatrzasnęła lodówkę i spojrzała na niego.

– Tak, możesz sprawdzić – odparł gotowy na kontrolę.

– Klucz… – Mama rozglądnęła się po kuchni. – Nie pamiętam. Poczekaj na tatę, on na pewno wie, gdzie jest.

– A kiedy przyjdzie? O północy? – warknął Krzyś. – Koledzy już dawno jeżdżą. Po co w ogóle wynosić ten rower do garażu? Można było zostawić na balkonie. Tata przyjdzie, i wam nie będzie do mnie. Już dnia nie możecie przeżyć bez kłótni. Mam dość – mamrotał pod nosem, wiedząc już, iż dziś nie pojeździ.

Nastrój mu opadł. Odwrócił się i wyszedł do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.

Ostatnio tata często zostawał w pracy. Codziennie kłócili się z mamą, krzyczeli na siebie. Krzyś zbyt często słyszał słowo „rozwód”.

Nie mógł sobie wyobrazić, iż rodzice się rozstaną. Tak, ojciec rzadko interesował się jego sprawami, dawno już nigdzie nie wychodzili we trójkę. Raz wrócił w porę. Przy kolacji zapytał, jak mu idzie w szkole. Krzyś zaczął opowiadać, ale gwałtownie urwał, widząc nieobecny wzrok taty. Nie słuchał go, myślał o swoim.

Wtedy mama zaczęła, iż ojcu wszystko jedno, iż nie zajmuje się synem, a to trudny wiek, kiedy przykład i uwaga ojca są ważne… Krzyś wtedy zamknął się w pokoju, starając się nie słuchać. Ale jak nie słyszeć, gdy rodzice wrzeszczą na siebie?

Wszyscy koledzy mieli normalne rodziny. Jakub z tatą często jeździli na ryby, chodzili na mecze. Darek w ogóle rzadko się pojawiał na podwórku – ciągle gdzieś jeździli samochodem. Krzyś westchnął.

Siedział na łóżku z nogami podkulonymi, trzymał w rękach książkę, ale ani razu nie spojrzał na otwarte strony. W drzwiach stanęła mama, usiadła na brzegu łóżka i sięgnęła, żeby pogłaskać go po włosach. Krzyś odsunął głowę, więc mama cofnęła dłoń.

– Znalazłam klucz do garażu. jeżeli odrobiłeś lekcje… – zaczęła niepewnie.

– Odrobiłem, mówiłem – przerwał jej.

– Dobrze, to ubieraj się. Pójdziemy po rower razem.

Krzyś zatrzasnął książkę, odrzucił ją na bok, zeskoczył z łóżka i nałożył bluzę.

– Gotowy – powiedział wesoło.

– Tylko obiecaj, iż nie będziecie wyjeżdżać na jezdnię. Jeździcie po parku albo chodnikach – powiedziała mama, wstając.

Garaż był niedaleko, pięć minut od domu. Krzyś z trudem otworzył zardzewiałą kłódkę, pociągnął żelazne drzwi, które otwarły się ze zgrzytem.

– Ile razy mówiłam, żeby nasmarował zawiasy – mruknęła mama, wchodząc do środka.
Włączyła światło, i pod niskim sufitem zapaliła się goła żarówka. Na półkach stały pudła, narzędzia i różne rupiecie. W kącie stał stary kuchenny stół i dwa stołki. Garaż był jak składzik – lądowało tu wszystko, co niepotrzebne, a szkoda wyrzucić.

Żelazo nagrzane słońcem oddawało ciepło. W środku było duszno, pachniało olejem i benzyną. Krzyś od razu zobaczył rower wiszący wysoko na ścianie.

– Tak nie sięgniesz, weź stołek – powiedziała mama.

Krzyś przystawił stołek i stanął na nim. Meble zachwiał się niebezpiecznie.

– Ostrożnie, przytrzymam cię – mama objęła jego nogi.

– Mamo, tak mnie nie utrzymasz. Lepiej przytrzymaj stołek, żeby się nie ruszał. – Sam się zdziwił, iż mówi takim tonem, jak tata.

Podniósł rower, ale nie mógł go zdjąć – był za ciężki.

– Spróbuję ja – zaproponowała mama.

– Ja sam – Krzyś wspiął się na palce i mocno pchnął rower w górę. Stołek zachwiał się jeszcze bardziej.

– Mamo, trzymaj! – krzyknął i o mało nie upuścił jednośladu. MamaRodzice spojrzeli na siebie, a potem wybuchnęli śmiechem, i Krzyś zrozumiał, iż najważniejsze jest trzymać się razem, choćby gdy wszystko się wali – bo miłość to jedyna rzecz, która naprawdę naprawia.

Idź do oryginalnego materiału