70-latek żeni się z sąsiadką po stracie żony i zrywa z nami kontakt

newsempire24.com 1 dzień temu

Nasz dziadek, Józef Kowalski, w wieku siedemdziesięciu lat zawsze był filarem naszej rozgałęzionej rodziny. Jego słowo było święte, a jego rady – drogowskazem. My, jego dzieci, wnuki i prawnuki, szanowaliśmy go i słuchaliśmy każdej porady. Tak było do niedawna. Józef i nasza świętej pamięci babcia Zofia żyli ze sobą w zgodzie przez ponad czterdzieści lat. Razem wychowali dwoje dzieci – naszych rodziców, trójkę wnuków i troje prawnuków. Nasza rodzina to prawdziwy klan, złączony wspólnymi radościami i smutkami, świętami i trudnościami.

Dziadek i babcia byli dla nas opoką. Ich przestronny dom w spokojnej wsi pod Poznaniem, otoczony zadbanym sadem i warzywnikiem, był dla nas wszystkich drugim domem. Z zapałem zajmowali się gospodarstwem, a my dziwiliśmy się, skąd mieli tyle siły. Nasza rodzina była wyjątkowo zżyta: zjeżdżaliśmy się na wszystkie święta, wspólnie jeździliśmy nad Jezioro Wigry, a dla dziadków organizowaliśmy wyjazdy do najlepszych sanatoriów nad Bałtykiem.

Wspólnie dzieliliśmy wydatki, robiliśmy wszystko, by nasi staruszkowie byli szczęśliwi. Oni za to nigdy nie zostawiali nas samych w potrzebie: przysyłali domowe przetwory, pomagali finansowo, a raz choćby wsparli nas przy kredycie na mieszkanie dla naszej młodej rodziny. Ich miłość i troska były dla nas bezcenne.

Ale trzy lata temu babcia odeszła i wszystko się zmieniło. Dziadek został sam i widzieliśmy, jak ciężko znosi żałobę. Rzucił się w wir pracy, by zagłuszyć pustkę. Dom i gospodarstwo wymagały wysiłku, na który już go nie starczało. Błagaliśmy, by przeprowadził się do nas do miasta – po co ma się męczyć sam na wsi? ale dziadek był nieugięty.

– To moja ziemia – mówił stanowczo. – Tu się urodziłem, tu zostanę. Z gospodarstwem sobie poradzę, nie martwcie się. A Krystyna mi pomoże.

Krystyna, sąsiadka, zaczęła zaglądać do dziadka coraz częściej. Najpierw przynosiła mu domowe obiady – dziadek nigdy nie był mistrzem kuchni. Byliśmy jej wdzięczni za troskę, nie chcieliśmy, by czuł się samotny. Ale niedługo Krystyna wprowadziła się do dziadka na stałe. Wtedy choćby się ucieszyliśmy: dziadek, wciąż krzepki i pełen życia, znów się uśmiechał, w jego oczach pojawił się dawny blask. Odwiedzaliśmy go, staraliśmy się podtrzymywać kontakt.

Krystyna, trzeba przyznać, od początku wzbudzała w nas mieszane uczucia. Coś w niej niepokoiło, ale odsuwaliśmy te myśli – głównie, iż dziadkowi z nią dobrze. Jednak rok po śmierci babcii ogłosili, iż biorą ślub. To był cios. Nie spodziewaliśmy się, iż sprawy zajdą tak daleko. Dziadek po prostu postawił nas przed faktem i nie mogliśmy nic zmienić.

Na wesele pojechała nie cała rodzina. Mój ojciec, najstarszy syn dziadka, był wściekły. Uważał, iż dziadek zbyt gwałtownie zapomniał o babci, zdradzając jej pamięć. Wtedy właśnie zaczęły się podziały w rodzinie. Ale prawdziwy koszmar nastał później, gdy Krystyna, jako żona dziadka, pokazała swoje prawdziwe oblicze.

Zaczęła wprowadzać swoje zasady. Nie mogliśmy już odwiedzać dziadka bez zapowiedzi – Krystyna żądała uprzedniego telefonu. Tradycyjne rodzinne święta, które zawsze obchodziliśmy razem, zostały odwołane. Dziadek i Krystyna spędzali czas z jej krewnymi, a o nas, zdawało się, zapomnieli. choćby z wnukami i prawnukami, których kiedyś tak kochał, dziadek przestał rozmawiać.

Najgorsze było to, iż wszystkie rodzinne pamiątki po babci, które miały przejść na nasze ręce, Krystyna przekazała swoim córkom. Próbowaliśmy rozmawiać z dziadkiem, ale Krystyna zawsze stała obok, kontrolowała każde słowo, kazała włączać głośnomówiący podczas rozmów. W rzadkich chwilach, gdy jej nie było, dziadek i tak nas odprawiał. Stał się obcy, zimny, jakby pod jej wpływem zapomniał, kim jesteśmy.

Chcieliśmy wytłumaczyć, iż nie chodzi nam o jego dom czy spadek. Chcieliśmy tylko ocalić rodzinę, wrócić do czasów, gdy dziadek był dla nas wszystkim. ale on tylko powtarzał: „Trzymajcie się z dala od mojej nowej rodziny”. Te słowa bolały najbardziej. Jak człowiek, który był sercem naszej rodziny, mógł nas tak odrzucić? I jak mamy żyć, wiedząc, iż nasza niegdyś tak zwarta rodzina rozpada się na naszych oczach?

Idź do oryginalnego materiału