Dzisiaj chciałam Wam przedstawić kolejną walkę z ufokiem.
Do salu zapisałam się w grudniu 2019r.
Olga HDStich organizuje zawsze sale przed świętami prowsławnymi, czyli w trakcie naszych świąt i kolejny fragment wzoru przesyła po wyszyciu w terminie wcześniejszego. Pierwszą część udało mi się wyszyć w terminie, więc jest w całości. Na drugą dostałam już tylko pierwszą część i zawaliłam termin, co zakutkowało brakiem daleszej części wzoru. Zniechęciło mnie to do dalszej pracy nad nim. W takiej postaci haft przeleżał, aż do teraz.
Teraz pomyślałam, iż mimo wszystko choćby mając jedną część wyszytą, a drugą nie (brak wzoru) można zrobić igielnik. W marcu tego roku wyszyłam drugą część.
W moim założeniu poduszczeka miała być kwadratowa, więc pomyślałam, iż odległości pomiędzy częściami będzie ok, bo nie bedę rozcinać tylko przeprasuję i zszyję.
Niestety coś mnie podkusiło, żeby jednak przeciąć i zszyć jak biscornu..., i zaczęły się schody. Wyszyłam na półtnie handager i przy zszyciu nastąpiła katastrofa, którą powinnam przewidzieć.
Na grupie dziewczyny doradziły, aby podkleić flizeliną lub przesunąć się z backstichem i zszyć w innym miejscu. Niestety nie udało mi sie kupić takiej flizeliny z metra, jak była kiedyś. Kupiłam na taśmie... Jednak ona kilka pomogła (byłaby dobra do zabezpieczania państw materiału przy wyszywaniu).
Ostatecznie skończyło się na rozpruciu, zrobiniu nowej obramówki i zszyciu w innym miejscu.
Biscornu po cięzkich bojach wygląda tak...
Haft zgłaszam na zabawę u
Tereni
:)
Słonecznej i ciepłej majówki życzę wszystkim zaglądającym tutaj!