Życie z niedopowiedzeniem

newsempire24.com 2 dni temu

Dziennik. Życie z poczuciem niedopowiedzenia

„Mamo, gdzie są moje pluszaki?” – Weronika szybkim wzrokiem obiegła pokój, który w jedno poranne przebudzenie zamienił się z przytulnego gniazdka w sterylny szpitalny oddział. – „Na półce stały też moje zabawki z Kinder Niespodzianek, również ich nie widzę!”

„Nika, dałam je cioci Basi. Ma taką śliczną wnuczkę, prawdziwy aniołek. Ciocia Basia mówiła, iż jej Zosia cały ranek nie odstępuje torby z twoimi zabawkami” – dobiegł głos mamy z drugiego pokoju.

„Co? To jakiś żart? Mamo, to moje rzeczy! Moje zabawki!” – ze łzami w oczach Weronika wpadła do kuchni, niemal krzycząc.

„Jezu, dorosła panna, a ryczy jak dziecko z powodu jakichś bzdur. Dałam je cioci Basi, niech przynajmniej ktoś się nimi bawi. Twoje tylko zbierały kurz. Chyba nie zamierzasz w siedemnastce udawać przedszkolaka? I przestań płakać, jakbym ci cały pokój oddała!”

„Nie zdziwiłabym się, gdyby następnym razem tak było! Wrócę, a okaże się, iż kolejna wnuczka czy córka twojej koleżanki mnie wykwaterowała!” – w emocjach krzyknęła Weronika i ruszyła w stronę drzwi.

I tak było zawsze. Od piętnastego roku życia Weronika dorabiała, żeby nie prosić mamy o pieniądze na ubrania czy kosmetyki. Gdy tylko kupiła z pierwszej wypłaty sweter i dżinsy, mama natychmiast zrobiła przegląd córczynych szaf i wyciągnęła z nich worek „zbędnych” rzeczy.

„Teraz zarabiasz, a sąsiadka z trzeciego piętra ma córkę w twoim wieku. Sam widziałaś, jak im ciężko. Żal ci?” – z wyrzutem powiedziała mama, gdy Weronika godzinę szukała ulubionej koszulki.

„Mamo, ale tak nie można! To. Moje. Rzeczy! Powinnaś chociaż zapytać!”

„Ja ci nic nie muszę, a ty, niewdzięcznico, nie masz prawa do mnie tak mówić! Kupowałam ci to wszystko za swoje ciężko zarobione pieniądze” – odparowała mama.

„Naprawdę tego nie rozumie?” – wściekała się w duchu Weronika, siedząc przy półpustej szafie. „Jak można tak po prostu oddać czyjeś rzeczy?”

Następnego dnia, wróciwszy ze szkoły, zastała pustą półkę na książki. Zniknęła cała kolekcja, którą zbierała od czwartej klasy.

„Mamo, dawała mi je babcia! Nie ty kupowałaś! Po co to robisz?” – znów płacząc, dopytywała się dziewczyna.

„I tak ich nie czytasz, jaka różnica. Tylko kurz zbierały. Do tego dziecięce książki, a ty już dorosła – po co ci one? I tak byśmy je na działkę zawieźli i w piecu spalili” – znów nie rozumiała mama.

„Ale co za różnica, czy czytam, czy nie! To moje rzeczy! Dzwonij do tej swojej koleżanki i niech zwraca!”

„Oszalałaś? Wstyd. Nikomu dzwonić nie będę. Nie wiem, jak cię taką wychowałam. Chciwa i drobiazgowa, jak twój ojciec. On mnie za każdą skarpetkę beształ, a ty taka sama.”

Tego dnia mama nie przyznała się, komu oddała książki. Od tamtej pory Weronika kupowała tylko niezbędne rzeczy, odmawiała prezentów od mamy, by uniknąć wyrzutów. Część czasopism i książek, których jeszcze nie rozdano, zawiozła do babci, a nowe rzeczy ukrywała na swojej półce, uprzedzając mamę, żeby ich nie ruszała. Mama obrażała się i milczała przez dni. „Doprowadziliśmy do tego, iż liczymy szmaty. Co dalej – każdy swoje zakupy będzie robił?” – rzucała i zamykała się w sobie.

Ostatnią kroplą była utrata ulubionych zabawek. Wróciwszy do domu i odkrywszy, iż mama wszystko oddała cioci Basi, Weronika nie wytrzymała. Wiedziała, gdzie mieszka przyjaciółka mamy i, mimo „kompromitacji”, pobiegła odzyskać swoje rzeczy. „Niech myślą, co chcą. Nie pozwolę rozdać tego, co moje” – była gotowa pokłócić się ze światem, byle obronić swoją przestrzeń.

„Nika! Gdzie?!” – krzyknęła mama za nią. „Nie waż się iść do Basi i mnie ośmieszać!”

Ale dziewczyna już nie słuchała. Dla innych to zwykłe zabawki, dla niej – całe wspomnienia.

Zapukała. Otworzyła sześćdziesięcioletnia kobieta. Ciocia Basia znała rodzinę od lat – kiedyś pomogła mamie znaleźć pracę po rozwodzie z ojcem, czasem opiekowała się małą Niką.

„Weronika, co się stało?” – zaniepokoiła się Barbara.

„Dzień dobry… adekwatnie to nie, nie wszystko w porządku” – zawahała się dziewczyna, oblewając się rumieńcem wstydu. Cała jej determinacja zniknęła, a w środku zalęgła się wątpliwość – czy postępuje słusznie, czy może powinna pogodzić się z utratą zabawek?

„Wejdź, usiądź, spokojnie opowiesz” – ciocia Basia zaprosiła ją do środka.

Weronika weszła i, nie zdejmując butów, przysiadła na pufie przy wejściu.

„Ciociu… Mama rano przyniosła wam torbę z zabawkami…”

„Ach, tak, wielkie dzięki! Zosia uwielbia pluszaki. Właśnie chciałam ci coś oddać w podzięce, ale myślałam, iż mama wstąpi. Skoro jesteś, to zaraz przyniosę” – Basia odwróciła się, ale Weronika przerwała.

„Proszę zaczekać… Strasznie mi wstyd, iż z tym przychodzę. Mama będzie wściekła, ale… chciałabym prosić o zwrot zabawek.”

Barbara spojrzała zdumiona:

„Ale już dałam je Zosi. To będzie trochę niezręczne.”

„Rozumiem, jak to wygląda. I strasznie mi głupio. Nie musi być wszystkiego… tylko misia i tę szmacianą lalkę, wielkości dłoni. Ciociu, mama mnie nie spytała. Gdyby zapytała, sama bym wybrała rzeczy do oddania, naprawdę! Ale ten miś i lalka… Tata je dał, zanim… oni z mamą się rozstali. To dla mnie ważne” – nagle wybuchnęła płaczem, chowając twarz w dłoniach.

„Boże, dziecko…” – ciocia Basia uklękła i przytuliła ją mocno. „Myślałam, iż ci niepotrzebne, tak mama mówiła. Wzięłam je bez złej myśli!”

Łzy Weroniki płynęły bez końca.

„No dość, chodź” – Basia wstała z trudem, wzięła ją za rękę i zaprowadziła do kuchni. „Zrobiłam świeżą herbatę, uspokoisz się, pogadamy, a potem wymyślimy, co z zabawkami.”

WTamtego wieczoru, trzymając w dłoniach odzyskanego misia i szepcząc “dziękuję” pod adresem nieba, Weronika zrozumiała, iż najcenniejsze wspomnienia nosimy nie w przedmiotach, ale w sercu.

Idź do oryginalnego materiału