Życie w Nędzy

twojacena.pl 1 tydzień temu

Biedna

Małgosia rosła jak chwast przy drodze — bez opieki, bez ciepła, bez uwagi. Ani czułości, ani troski, ani zwykłego ludzkiego „jesteś mi potrzebna”. Jej ubrania to były cudze zniszczone łachmany — często tak zużyte, iż przez dziury prześwitywały chude kolana. Buty wiecznie chlupały — raz nasiąknięte wodą, raz z odklejoną podeszwą. Żeby nie bawić się w czesanie, matka po prostu ścinała córce włosy „pod grzywkę”. Ale i tak sterczały na wszystkie strony, jakby krzycząc o chaosie w jej życiu.

Do przedszkola Małgosia nie chodziła. Może i chciałaby — tam, gdzie były dzieci, zabawki, ciepło… Ale rodzice mieli ważniejsze sprawy na głowie: gdzie zdobyć nową flaszkę. Ojciec i matka pili, kłócili się, bili. Kiedy znikali w poszukiwaniu alkoholu, Małgosia chowała się — w piwnicach, na klatkach schodowych. Wcześnie zrozumiała: im mniej cię widać, tym większa szansa, iż wyjdziesz cało. A jeżeli nie zdążyła uciec — później ukrywała siniaki.

Sąsiedzi współczuli. Narzekali między sobą na Jadzię — matkę dziewczynki, która kiedyś była normalna, a teraz związała się z kryminalistą i stoczyła się na dno. Ale najbardziej żałowali właśnie Małgosi. Żałowali — ale co mogli zrobić? Jedni podrzucali jedzenie, inni przynosili starą bluzę, ale jeżeli rzecz była w miarę dobra — matka natychmiast sprzedawała ją, a pieniądze przepijała. Tak chodziła Małgosia — obdarta, bosa, głodna.

Do szkoły poszła późno. I nagle okazało się, iż tam jest jej dobrze. Nauka przychodziła łatwo. Małgosia starannie kreśliła litery, zgłaszała się, czytała zachłannie wszystko, na co mogła sięgnąć. W bibliotece przesiadywała do zamknięcia, przekładając strony jak relikwie. Nauczyciele dziwili się: skąd w tym zaniedbanym, cichym dziecku — takie światło?

Ale koledzy z klasy jej nie przyjęli. Nie rozumieli. Nie żałowali. BalNauczyciele w końcu zareagowali i zawiadomili opiekę społeczną, a Małgosia trafiła do bezpiecznego domu, gdzie po raz pierwszy poczuła, iż ktoś o nią dba.

Idź do oryginalnego materiału