Najlepsza z kobiet

twojacena.pl 1 godzina temu

Halina szykowała się do sanatorium. Była na emeryturze, starszy syn Marek kupił jej voucher i powiedział:

„Mamo, musisz pojechać i odpocząć. Nie podoba mi się, jak wyglądasz wcześniej byłaś spokojniejsza, promienna. Nie martw się o ojca, jakoś sobie poradzi. Nie docenia cię, widzę to. Teraz już wiem, iż kocha tylko siebie i żyje dla siebie. Zwłaszcza od kiedy ja i Wojtek wyprowadziliśmy się. On też tak myśli.”

„Oj, Marku, jakże masz rację. A ja myślałam, iż wy moi synowie niczego nie widzicie. Dziękuję, kochanie. Oczywiście pojadę, odpocznę. Kiedy indziej nadarzy się taka okazja?” uśmiechała się, ściskając go.

„Kiedy tylko zechcesz. Wojtek obiecał, iż następnym razem on ci kupi wyjazd,” zaśmiał się Marek.

„Jacy wy wspaniali jesteście! Najlepsi synowie pod słońcem!” przytuliła go, całując w policzek.

„Mamo, ty też jesteś najwspanialsza. Pamiętaj, ja i Wojtek zawsze stoimy po twojej stronie. jeżeli coś, pomożemy. Na kogo innego masz liczyć? Tylko na nas,” mówił zadowolony syn. „Dobra, jadę do domu, nie będę czekał na ojca czasu mało, jeszcze muszę odebrać Krzysia z przedszkola. Pozdrów tatę.” Skinął ręką i wyszedł.

Halina i Grzegorz mieszkali we wsi, w swoim domu. Pobrali się dawno, z miłości. Żyli normalnie, wychowali dwóch synów, wypuścili w świat. Teraz byli sami, ale niezauważenie ich życie się zmieniło a raczej on się zmienił.

Halina od dwóch lat na emeryturze, Grzegorz wciąż pracował. Miała więcej czasu. Wcześniej praca, gospodarstwo: zawsze trzymali prosiaka i kury.

Grzegorz od dawna nie pomagał. Wracał, jadł i na kanapę. Domem zajmował się sporadycznie tu przybije, tam naprawi.

Halina pojechała do miasta, do centrum handlowego, kupiła dwie sukienki i bluzkę. W końcu wyjazd do sanatorium, a jej garderoba od lat nie widziała nowości. Zostawiła ubrania z pracy, myślała, iż będzie je nosić na emeryturze. A tu taka okazja jedzie do uzdrowiska. Stała przed lustrem, przymierzając nowe rzeczy, gdy mąż rzucił obojętnie:

„Kręcisz się przed lustrem, a i tak nie wyglądasz lepiej. Kto tam na ciebie spojrzy? Komu jesteś potrzebna?”

„Nie oceniaj mnie przez siebie. Kupiłam nowe rzeczy nie po to, by się podobać, ale by nie wyjść na dziwadło w starociach,” odparła.

„Oho, 'w ludzi’ jedziesz? Śmieszna jesteś. Wieś była, wieś jest.”

„A ty niby miejski. To po co się ze mną żeniłeś?”

„A, zawsze to samo 'po co się żeniłeś?’ Młody byłem, głupi,” mówił tonem, który miał ją dotknąć.

Ale Halina przywykła do jego złośliwości. Z wiekiem stał się zrzędliwy, wiecznie wszystkim niezadowolony nie tylko nią, ale całym światem. Lubił jednak ładne kobiety i nigdy obok nich nie przechodził obojętnie. Żona podejrzewała zdrady, ale nigdy nie widziała. Nie śledziła go nie było w niej tej potrzeby.

„Mężczyzna, jeżeli zechce zdradzić, żadna siła go nie powstrzyma,” tak żyła Halina.

Zabolało, gdy skomentował jej nowe sukienki. Schowała rzeczy do szafy, wyszła do kuchni. Miała zajęcia a przy nich mogła myśleć, marzyć.

Halina była urodziwa. W młodości piękność, teraz została jej dystyngowana uroda. Nigdy nie dbała o siebie salony, masaże, maseczki? Nie dla niej. Uważała, iż jest już starszą kobietą emerytką. A jednak z boku wciąż przyjemna.

Grzegorz stał się innym człowiekiem, oddalił się. Kiedyś przystojny, teraz postarzały, zmęczony. Halina gotowała obiad i myślała:

„Staliśmy się sobie obcy. choćby pieniędzy mi nie daje. A ja gotuję, sprzątam, pierzę, czasem coś kupię. Dlaczego tego nie widzi? Traktuje mnie jak mebel patrzy na szafę, patrzy na mnie. A ja jestem kobietą, chcę uwagi. Śpimy w osobnych pokojach.” Wyszła na podwórze nakarmić prosiaka.

Grzegorz rzeczywiście taki był. Gdy żona przestała go obchodzić, sam tego nie zauważył. Za to patrzył na inne kobiety, flirtował, może i zdradzał. Sumienie go nie gryzło.

Żona wiedziała:

„Innym poświęca uwagę, żartuje, śmieje się, choćby przy mnie. Mnie nie szanuje.”

„Halinka, twój Grześ znowu jeździł do miasta ma tam jakąś,” mówiła sąsiadka Krysia poważnie.

„A ty skąd wiesz? Świecę trzymałaś?” spytała Halina.

„Ja nie, ale pracuję z nim. Była u nas kontrola w księgowości Marzena, młodziutka, ładniutka. Twój Grześ kręcił się wokół niej jak paw, potem zabrał ją do knajpy. A resztę można zgadnąć. Baby w pracy mówią, iż teraz częściej wychodzi wcześniej, niby do miasta.”

„Co ja poradzę? Niech wychodzi,” odparła obojętnie, choć w środku wrzeło.

Sąsiadka zdziwiła się:

„Dziwna jesteś. Ja bym nie wytrzymała. Dałabym mu nauczkę…”

Halinie było ciężko słuchać takich słów. Jeszcze ciężej znosić obelgi od męża, z którym tyle przeżyli. Kiedyś się kochali.

Wyjechała do sanatorium. gwałtownie wtopiła się w życie uzdrowiska. Poznała współlokatorki, chodziły razem na zabiegi, obiady. Wszystko jej się podobało.

„Nawet nie myślałam, iż tu tak dobrze. Spokój. choćby o mężu nie wspomniałam odcięłam się od wszystkiego,” myślała przed snem.

Po trzech dniach podszedł do niej przystojny mężczyzna.

„Dobry wieczór. Jestem Tadeusz, a pani?”

„Halina,” podała rękę.

Zaczęli wieczorne spacery. On opowiadał:

„Mieszkam sam od pięciu lat. Żona zmarła, chorowała, opiekowałem się nią. Żyliśmy dobrze. Córka z rodziną daleko, rzadko odwiedzają.”

Potem i Halina mówiła o sobie. Tadeusz był ciepły, chciało się zwierzać. Polubili się. Spędzali razem każdy wieczór.

Wiedziała, iż on się zakochał. Podobało mu się w niej wszystko każdy gest, ciepłe spojrzenie. Częstował komplementami.

„Halinko, jakżeś się zachowała w swoim wieku. Pełna wdzięku, nie mogę oderwać wzroku,” wyznał.

Ona rozkwitała, zakHalina spojrzała na Tadka, którego serce biło dla niej tak mocno, ale w głębi duszy wiedziała, iż jej miejsce jest przy Grzegorzu bo prawdziwa miłość, choć czasem zagubiona, zawsze znajduje drogę do domu.

Idź do oryginalnego materiału