Życie z poczuciem niedopowiedzenia
– Mamo, gdzie są moje pluszaki? – Kinga gwałtownie roawadziła wzrokiem po pokoju, który w ciągu jednego ranka z przytulnego gniazdka zmienił się w sterylną izbę. – A na półce stały moje zabawki z Kinder Niespodzianek, też ich nie widzę!
– Kinga, oddałam je cioci Basi. Ma taką śliczną wnuczkę, prawdziwy szkrab. Ciocia Basia mówiła, iż jej Zosia całe rano nie odchodzi od torby z twoimi zabawkami – dobiegł głos mamy z drugiego pokoju.
– Co? To jakiś żart? Mamo, to moje rzeczy! Moje zabawki! – ze łzami w oczach Kinga wpadła do kuchni, niemal krzycząc.
– Jezu, dorosła panna, a ryczy przez jakieś błędostka. Oddałam je cioci Basi, niech choć ktoś się nimi cieszy. Twoje tylko zbierały kurz. Co, w twoim wieku będziesz się bawić jak przedszkolak? I przestań już ten płacz, jakbym ci cały pokój oddała!
– Nie zdziwię się, jeżeli następnym razem to zrobisz! Wrócę, a już jakaś wnuczka czy córka twojej koleżanki się tu wprowadzi! – w uniesieniu krzyknęła Kinga i ruszyła do drzwi wejściowych.
I tak było zawsze. Kinga od piętnastego roku życia pracowała dorywczo, żeby nie prosić mamy o dodatkowe pieniądze na ubrania czy kosmetyki. A kiedy kupiła z pierwszej wypłaty sweter i dżinsy, mama natychmiast zrobiła przegląd jej szafy i wyniosła stawamt cały worek „niepotrzebnych” rzeczy.
– Teraz zarabiasz, a sąsiadka z trzeciego piętra ma córkę w twoim wieku. Sam przecież widziałaś, jak żyją skromnie. Że też ci nie żal? – z wyrzutem powiedziała mama, gdy Kinga przez godzinę szukała ulubionej koszulki.
– Mamo, ale tak nie można! To. Moje. Rzeczy! Powinnaś przynajmniej mnie zapytać!
– Nie jestem ci nic winna, a ty, niewdzięcznico, nie masz prawa do mnie się odzywać w ten sposób! Wszystko ci kupowałam z własnej pensji – odparowała mama.
„Czy ona naprawdę tego nie rozumie?” – wściekała się Kinga, siedząc przy oprzednionym szafie. „Jak można po prostu zabrać i oddać czyjeś rzeczy bez pytania?”
Następnym razem, wracając ze szkoły, Kinga zobaczyła pustą półkę na książki. Zniknęła cała seria, którą zbierała od czwartej klasy.
– Mamo, dostałam je od babci. Nie ty je kupowałaś! Dlaczego to robisz? – znów z płaczem dopytywała się dziewczyna.
– I tak ich nie czytasz, co za różnica. Tylko kurz zbierały. Poza tym, to książki dla dzieci, jesteś dorosła, do czego ci one? I tak byśmy je na działkę zabrali i w piecu spalili – znowu nie mogła zrozumieć mama.
– Ale to bez znaczenia, czy czytam, czy nie. To moje rzeczy! Dzwoni do swojej koleżanki i każ jej je zwrócić.
– Oszalałaś? Wstyd. Nikomu nie będę dzwonić. Nie wiem, jak ja cię taką wychowałam. Skąpa i małopostaciowa, jak twój ojciec. On mnie za każdą skarpetkę krytykował, i ty taka sama.
Tego dnia mama nie przyznała się, komu oddała książki córki. Od tej pory Kinga kupowała sobie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a od prezentów od mamy starała się wymigać, żeby uniknąć pretensji. Czasopisma i książki, które jeszcze nie trafiły w obce ręce, wywiozła do babci. Swoje rzeczy układała tylko na swojej półce, uprzedzając mamę, iż ich nie wolno ruszać. Mama obrażała się i przez długi czas nie odzywała. „Doprowadziłyśmy do tego, iż liczymy szmaty. Niedługo każdy będzie sobie osobno jedzenie kupował?” – rzucała mama i zamykała się w sobie.
Ostateczną kroplą była kradzież ulubionych zabawek. Wróciwszy do domu i odkrywszy, iż mama oddała je cioci Basi, Kinga nie wytrzymała. Wiedziała, gdzie mieszka jej koleżanka i, mimo „wstydu”, pobiegła odzyskać swoje rzeczy. „Niech sobie myślą, co chcą. Nie pozwolę rozdawać moich rzeczy” – Kinga była gotowa pokłócić się z całym światem, byle odzyskać to, co jej.
– Kinga! Gdzie lecisz? – zawołała mama. – Tylko się nie waż iść do Basi i robić mi wstydu!
Ale dziewczyna już nie słuchała. Nie obchodziło ją to. Dla innych to zwykłe zabawki, ale dla niej miały wartość.
Zapukała do drzwi. Otworzyła sześćdziesięcioletnia kobieta. Ciocia Basia była dawną znajomą rodziny. Kiedyś pomogła mamie znaleźć pracę po rozwodzie z ojcem, czasem też opiekowała się małą Kingą.
– Kinga, witaj! Co się stało? – zaniepokojona spytała Barbara.
– Dzień dobry. Nie, nic niepokojącego… A adekwatnie to nie do końca – zawahała się dziewczyna w progu, oblewając się zimnym potem ze wstydu i poczucia winy, iż zaraz będzie musiała prosić o zwrot zabawek. Z dawnej determinacji nie zostało śladu, a w środku pojawiło się pytanie – czy postępuje słusznie, czy może powinna pogodzić się z utratą pamiątek?
– Nie stój w drzwiach. Wejdź, spokojnie wszystko opowiesz – ciocia Basia zaprosiła ją do środka.
Kinga weszła i, nie zdełmując butów, usiadła na małym pufie przy wejściu.
– Ciociu Basiu… Mama rano dała ci torbę z zabawkami…
– O tak, wielkie dzięki! Zosia uwielbia pluszaki. Wszystko już jej dałam – ciocia Basia uśmiechnęła się.
– Ciociu, proszę zaczekać – powstrzymała ją Kinga. – Strasznie mi głupio, iż przychodzę z taką prośbą… Mama pewnie będzie wściekła, ale… chciałabym je odzyskać.
Barbara spojrzała na nią zdziwiona:
– Ale już wszystko Zosi oddałam. To będzie trochę niezręcznie.
– Rozumiem, jak to wygląda. I bardzo się wstydzę. Nie muszą być wszystkie… ten stary miś, brązowy, i ta szalona lalka, wielkości dłoni. To nie są zwykłe zabawki. Tata mi je podarował, zanim… oni z mamą się rozstali. Są dla mnie ważne – nagle Kinga rozpłakała się i ukryła twarz w dłoniach.
– Boże, kochanie – ciocia Basia uklękła obok i mocno ją przytuliła. – Myślałam, iż ci niepotrzebne, tak mówiła twoja mama. No i wzięłam, bez złej myśli!
Kinga nie mogła powstrzymać łez. Płakała bez opamiętania.
– Dobrze, chodź – ciocia Basia wstałaCiocia Basia pocałowała Kingę w czoło i powiedziała: „Zosia może się nimi jeszcze dziś pobawi, ale jutro wszystkie ci oddam, bo teraz wiem, iż pamiątki po tych, których kochamy, są ważniejsze niż jakiekolwiek słowa czy tłumaczenia.”