Życie przemija szybko, zbyt szybko, by długo rozmyślać. Jest trudne i często niesprawiedliwe, ale czasem przynosi niespodzianki, które nadają mu nowy sens. Dają szansę naprawić błędy przeszłości, zrozumieć prawdziwe wartości i stać się lepszym niż wcześniej.
Przed ośmioma laty Piotr Zbigniewicz pochował żonę i od tamtej pory nie ożenił się ponownie. Najpierw żył sam z synem Jackiem w dużym, dwupiętrowym domu, gdzie wszystko było urządzone z troską i ciepłem dzieło rąk jego zmarłej żony, Ewy. Gdy odeszła, zostawiła męża z synem. Od tamtej pory Piotr nie przemeblował domu wszystko pozostało tak, jak za życia Ewy. Tylko on i Jacek dbali o porządek, obaj byli schludni.
Jacek skończył szkołę i dostał się na studia. Był przystojnym chłopakiem, dziewczyny lgnęły do niego już w liceum, a on nie miał nic przeciwko.
Jacku, nie tak powinieneś traktować dziewczyny mówił ojciec. Jeszcze któraś zajdzie w ciążę przed czasem, a wtedy zrozumiesz, iż trzeba będzie się żenić.
Na studiach było podobnie. Gdy syn wyjechał do innego miasta, Piotr został sam. Nie spieszył się jednak z nowym związkiem widać nie mógł zapomnieć ukochanej Ewy. Mieli prawdziwą miłość, a to nie zdarza się często.
Pewnego dnia odwiedził go dawny kolega z klasy, Wojtek. Stali na podwórku, piekli kiełbaski i rozmawiali.
Jak syn? Jak tam interesy? dopytywał Wojtek.
Wszystko idzie dobrze, firma się rozwija. Jacek po studiach mi pomaga, tylko nie chce się żenić. Pod tym względem nie jest do mnie podobny śmiał się Piotr. W przyszłym roku planuję rozszerzyć działalność. A u ciebie jak?
U mnie też w porządku, wiesz, zajmuję się gospodarstwem, wiele się nauczyłem. No i ożeniłem się rozwiódłem się z Ireną, pamiętasz? Teraz mam młodą żonę, prawie dwadzieścia lat młodszą. Tylko z córką nie mogę się dogadać. Wścieka się, choć sama jest zamężna nie podoba jej się moja młoda żona. Ale może z czasem się ułoży. Wojtek westchnął. Ty tam Ewę straciłeś dawno, a ciągle sam. Trzeba by się ożenić, bez żony trudno.
Nie, Wojtek. Nie planuję. Kobiet oczywiście nie brakuje, i uwagi nie muszę się domagać sam wiesz. choćby w biurze mam kilka miłych pań. Ale na razie nie myślę o nowej rodzinie.
Obok mieszkała Jadwiga piękna kobieta, która trzy lata temu owdowiała. Córka już wyszła za mąż. Piotr czasem z nią rozmawiał, a ona budziła w nim delikatne uczucia, ale trzymała się z godnością, jak przystało na wdowę. Żadnych flirtów co najwyżej sąsiedzki placek czy jabłka z sadu. Wymienili numery telefonów.
Jadziu, wymieńmy się numerami mieszkamy sami, nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. Jak długo się nie zobaczymy, zadzwońmy.
Masz rację, Piotrze. Życie bywa nieprzewidywalne zgodziła się sąsiadka.
Po kiełbaskach i koniaku położył się spać oba pili z umiarem. Następnego dnia, gdy podjechał pod dom, zobaczył młodą dziewczynę. Wysiadł i zapytał:
Do Jacka? On tu nie mieszka, wyjechał do miasta.
Wiem, panie Piotrze. Przyszłam do pana odparła dziewczyna słodkim głosem. Nazywam się Anna.
Do mnie? Ciekawe. Wtedy wyciągnęła zdjęcie małej dziewczynki. To pana wnuczka, Zosia. Ma cztery lata.
Słuchaj, Anno, nie zawracaj mi głowy. Załatw to z Jackiem sam