„Kiedyś przyszła pora na zadanie sobie pytania: -
czy ja wierzę w katolickiego brodatego Boga, który podobno sprawuje pieczę nad
katolikami? A co z tymi, którzy katolikami nie są? Wmawiano mi, iż oni są
gorsi, a jeżeli to bujda i gorsi to my?
Stopniowo stawiałem coraz odważniejsze pytania: -
Co to za zaborczy Bóg, który każe wierzyć tylko w siebie i klękać na zimnej
posadzce smutnego kościoła? I po co mu tylu ubranych na czarno urzędników,
którzy twierdzą, iż mają prawo wyznaczać pokutę?
W mojej parafii ksiądz wyłudził
pieniądze od wielu wiernych, bo jak się okazało był hazardzistą. Przyjechał
biskup i prosił ludzi, aby wybaczyć zbłąkanej duszy. Gdzie tam zwrot pieniędzy!
Wybaczyć trzeba, bo to po chrześcijańsku. Mocno poranieni wierni odpuścili, a
księdza biskup przeniósł na drugi koniec Polski. Po wielu latach jego nazwisko
pojawiło się w aferze pedofilskiej.
Jedna znajoma z naszego miasteczka wyznała zdradę
małżeńską innemu już księdzu na spowiedzi, a ten jej powiedział, iż nie
zasługuje na rozgrzeszenie. Kobieta się truła, na szczęście nieskutecznie.
To
Bóg dał takie prawo jednemu człowiekowi, żeby drugiego traktować po uważaniu? I
to prawo wynika tylko z czarnej sukienki?
Opadały mnie coraz większe wątpliwości, ale dalej
nie potrafiłem się zdecydowanie odciąć od kościoła. Jednak na niedzielne msze
już nie chodziłem i znielubiłem przyjmowanie księdza po kolędzie. Zgadzam się z
tobą, iż wśród księży jest wielu przyzwoitych ludzi, ale do mojej parafii tacy
jakoś nie trafili.
Dużo czytałem i zacząłem trochę wyjeżdżać poza
kraj. Poznawałem innych ludzi i ich niekatolicki świat.
I przyszły refleksje. Te
ostatnie razy w kościele dobrze pamiętam: - skręcało mnie, kiedy słyszałem, że
jestem marnym robakiem, który musi błagać o wybaczenie. A ja nie jestem
robakiem. Jestem fajnym facetem. I nie muszę nikogo za nic przepraszać, a
zwłaszcza za to, iż jestem na tym świecie, bo nikogo nie krzywdzę. To że
jestem, to jest powód do radości, a nie do smutku i posypywania sobie głowy
popiołem. I wtedy powiedziałem - Koniec! Nie będę recytował modlitw z refrenem
„Zmiłuj się nad nami”.
Wkurwiłem się wręcz, a jak mówisz uczucia nie
kłamią i stwierdziłem, iż taką obłudną wiarę to ja w dupie mam”.