Zostawmy ją tu, niech sobie zdycha!” – powiedzieli, wyrzucając babcię w śnieg. Dranie nie wiedzieli, iż bumerang gwałtownie wróci.

twojacena.pl 1 godzina temu

Zostawmy ją tu, niech sobie zdycha! mówili, wyrzucając staruszkę w śnieg. Łajdacy nie rozumieli, iż boomerang niedługo do nich wróci.

Weronika Kowalska szła w stronę klatki schodowej. Starsze panie na ławce dyskutowały o nowym samochodzie zaparkowanym niedaleko.

Czyj to może być? zapytała Weronika.
Nie wiemy! odparła jedna z sąsiadek. Pewnie należy do Marii. U nas emerytów takie drogie auta nie stają.
U nas tylko karetka przyjeżdża! dodała druga.

Kobiety jeszcze chwilę rozmawiały o władzy i różnych plotkach. Nagle wyszła właśnie ta Maria, której rzekomo należał samochód. Minęła je obojętnie, choćby nie spojrzawszy w stronę auta stojącego na trawniku. Weronika Kowalska gwałtownie wróciła do domu.

Weronika Kowalska? odezwał się mężczyzna, widząc ją na klatce. Pamięta mnie pani? Rozmawialiśmy kilka dni temu. Jestem pani krewnym.
O, Krzysztof! rozpoznała go Weronika. Dlaczego nie uprzedziłeś, iż przyjedziesz? Twój samochód stoi na trawniku?
Tak, mój.
To idź i przestaw, zanim ludzie coś powiedzą! Jak można wpadać na taki pomysł, żeby parkować na moich kwiatach?!

Krewny pospiesznie wyszedł na zewnątrz, a Weronika poszła nastawić herbatę. Musiała sprzedać mieszkanie nie chciała zostawiać sąsiadom zniszczonego trawnika.

Jakiś czas temu odwiedzał ją wujek z synem. Potem rodzina straciła kontakt. A teraz ten młody człowiec się pojawił! Coś jednak w nim budziło nieufność. Dużo palił młody, a już zęby żółte. Dobrze, iż w ogóle przyjechał. Kobieta nie chciała zatrudniać agenta nieruchomości. Lepiej odwdzięczy się siostrzeńcowi. Ale ten odmówił przyjęcia pieniędzy.

Weronika na starość została sama, bez męża i dzieci. Marzyła o przeprowadzce bliżej natury. W czystym powietrzu i tak lepiej niż na czwartym piętrze. Na wsi był ogródek. Póki miała siły, chciała uprawiać warzywa. Jesienią znalazł się kupiec na mieszkanie.

Jutro już zima. Lepiej sprzedawać na wiosnę zdecydowała Weronika Kowalska, odkładając zakup domu.
Ale wiosną ceny wzrosną! zaprotestował siostrzeniec. Gdy zimno, łatwiej sprawdzić ogrzewanie. Poza tym jest kupiec. A jeżeli się rozmyśli?
Ale jeszcze nie znaleźliście mi domu! Gdzie ja będę mieszkać? Najpierw dom, potem sprzedaż westchnęła Weronika.
Krzysztof się zgodził.

Wkrótce krewny znalazł kilka domów do obejrzenia. Wybrali jeden i pojechali na wieś. Po wizycie Weronika była lekko przygnębiona. Wszędzie potrzebny był remont. Ale za pieniądze z mieszkania starczyłoby i na dom, i na naprawy.

Krzysztof znał się na budownictwie i mógł oszacować koszty materiałów i robocizny. Obiecał pomóc.

Staruszkę jednak gryzło sumienie:
Zima tuż-tuż. Nie chce mi się bawić w remonty. Chcę wejść i żyć jak normalni ludzie.
Ale ja pani pomogę! zapewniał młody mężczyzna.

Weronikę niepokoiło, iż siostrzeniec tak się spieszy ze sprzedażą mieszkania i kupnem byle jakiego domku. Uznała jednak, iż Krzysztof nie ma w tym interesu, a pomaganie jej to dla niego tylko kłopot. Była wdzięczna, iż w ogóle się zgodził.
Wybrała domek i ustalili termin transakcji.

Kupiec i notariusz przyjechali punktualnie. Krzysztof zrobił wszystkim herbatę. Weronice zrobiło się żal sprzedawać mieszkanie. W końcu własne całe życie tu mieszkała. Ale nie ma już odwrotu. Rzeczy spakowane, dokumenty podpisane.

No i już. Można się przeprowadzać! oznajmił siostrzeniec po podpisaniu umowy.
Czekaj, zaraz? Przecież jeszcze nie spakowałam naczyń próbowała się sprzeciwić starsza pani, ale Krzysztof nalegał, iż trzeba ją przewieźć jeszcze dziś. Kupiec podobno nie ma gdzie spać!

No dobrze, jeżeli dziś, to dziś. Tylko gwałtownie spakuję garnki uległa Weronika Kowalska.

Wkrótce jechali ciężarówką. Staruszka ziewnęła i zasnęła. Od czasu do czasu budziła się, widziała drogę przez okno, słyszała, jak mężczyźni rozmawiają.

Proszę pani, słyszy mnie pani? gdzieś z daleka dobiegał głos Krzysztofa. Nie miała siły odpowiedzieć.
Zostawmy ją tu usłyszała innym razem, gdy na moment odzyskała świadomość. Wszystko wydawało się jak we mgle. Wyrzucili ją prosto w śnieg.
Sama się wykończy dodał Krzysztof.

Dotarło do niej, iż siostrzeniec ją oszukał. Pewnie coś dosypał do herbaty, żeby zasnęła i podpisała dokumenty. Zamknęła oczy, gotowa na śmierć.

Tymczasem widziała to wszystko młoda dziewczyna. Jadąc drogą, zauważyła stojący samochód i pomyślała, iż kierowca potrzebuje pomocy. Postanowiła się zatrzymać. Potem jednak zobaczyła, jak mężczyźni wyciągają coś z ciężarówki i ciągną w stronę lasu. Padał gęsty śnieg. Zaintrygowało ją, po co ktoś coś wyrzuca w takich warunkach? Może ukrywają przestępstwo?
Odjechała trochę, zgasiła światła i zaczęła obserwować. Na wszelki wypadek zapisała numer rejestracyjny. Gdy nieznajomi odjechali, pobiegła w miejsce, gdzie nieśli worek. Znalazła staruszkę. Sprawdziła puls żyje! Tylko nieprzytomna. Natychmiast zadzwoniła do męża i wezwała pomoc.

Gdy przyjechał, razem zawieźli Weronikę do samochodu. W drodze kobieta odzyskała przytomność.

Gdzie ja jestem? zapytała.
Znaleźliśmy panią odparła Kinga. Pamięta pani, jak trafiła do śniegu?
Tak. Pamiętam. Sprzedawałam mieszkanie z siostrzeńcem. Potem piliśmy herbatę. A ta herbata Krzysztof coś do niej wsypał! Potem jechaliśmy na wieś, a oni mnie wyrzucili w zaspę. Pozbyli się mnie!
Niech pani pozwoli, iż posmaruję pani twarz kremem zaproponowała dziewczyna, wyjmując tubkę z apteczki.
Przy pani jest mi cieplej uśmiechnęła się staruszka. Już bym

Idź do oryginalnego materiału