Została tylko jedna

newsempire24.com 1 tydzień temu

Zmierzch osnuwał Kraków fioletową mgiełką, a mamy ciągle nie było. Jagódka, obracając kółka wózka, podjechała do stołu. Wyciągnęła telefon. Cisza. Anonimowy głos powiadomił: “Abonent niedostępny”.
Zawiodła. Przypomniała sobie, iż kredyt na karcie topnieje. Wyłączyła aparat.
Mama poszła do sklepu po zakupy i zniknęła. Nigdy tak się nie zdarzyło. Jagódka miała siedem lat, nie bała się sama, ale mama zawsze mówiła, dokąd idzie i kiedy wróci. Była uwiązana do wózka od urodzenia, poza nią – nikogo.
“Poszła dziś do Biedronki przy Alei Trzech Wieszczów. Taniej. Choć niby daleko, to kawałeczek drogi, w godzinę można przejść,” pomyślała, spoglądając na zegarek. “Cztery godziny. Jestem głodna.”
Podjechała do kuchenki. Zagotowała wodę na herbatę, wyjęła ze schładzalnika kotlet schabowy. Zjadła, popiła herbatą.
Mamy nie było. Nie wytrzymała, sięgnęła po telefon znów.
Ten sam mechaniczny głos.
Przejechała do łóżka, telefon schowała pod poduszkę. Światła zostawiła. Bez mamy było strasznie.
Leżała długo, w końcu zmorzył ją sen.
*
Obudziło ją słońce zaglądające przez okno. Łóżko mamy było surowo pościelone.
– Mamo! – krzyknęła w stronę przedpokoju.
Nic. Cisza. Wzięła telefon. Zadzwoniła. Znowu ten zimny głos.
Strach ścisnął gardło. Łzy popłynęły ciurkiem.
*
Kazimierz wracał z piekarni “Pod Różą”. Codzienne śniadaniowe bułeczki. Miał trzydzieści lat, samotny. Dziewczyny omijały go wzrokiem – nieurodziwy, wątły, chorowity. Od kołyski prześladowały go schorzenia. Potrzebne były drogie terapie, ale mama wychowywała go sama. Ostatnią diagnozę usłyszał jako dorosły: bezpłodność. Pogodził się już z rolą wiecznego kawalera.
Coś błysnęło w trawie. Stłuczony telefon. telefony były jego światem – fascynacją i pracą. Był programistą. Miał najnowsze modele, ale ciekawość fachowca zwyciężyła. Podniósł. Ekran był rozwalony, jakby przejechał po nim samochód i odrzucił na bok.
“Coś się musiało stać,” przemknęło przez głowę. Włożył go do kieszeni. “W domu sprawdzę.”
*
Po śniadaniu wyjął znalezioną kartę SIM i włożył ją do jednego ze swoich telefonów. Numery w książce adresowej należały głównie do NFZ-u, ZUS-u i temu podobnych. Mimo wszystko, pierwszym kontaktem było “córeczka”.
Zadzwonił.
– Mamo! – rozległ się radosny dziecięcy głosik.
– Nie… nie jestem mamą – wyjąkał Kazimierz.
– A gdzie mama?
– Nie wiem. Znalazłem zgnieciony telefon. Przesadziłem kartę i zadzwoniłem.
– Moja mama zginęła – w głosie pojawił się szloch. – Wczoraj poszła po zakupy i nie wróciła.
– A tata? Babcia?
– Nie mam taty. Nie mam babci. Mam tylko mamę.
– Jak ci na imię? – Kazimierz zrozumiał, iż musi pomóc.
– Jagódka.
– Ja jestem Wujek Kazik. Jagódko, wyjdź proszę do sąsiadów, powiedz, iż jesteś sama.
– Nie wyjdę… Nóżki nie chodzą… A w sąsiednim mieszkaniu pusty.
– Nie chodzą? Jak to? – Kazimierz był zdezorientowany.
– Urodziłam się taka. Mama mówi, iż trzeba uciułać grosza na operację.
– A jak się poruszasz?
– Na wózku.
– Jagódko, znasz swój adres? – Kazimierz przełączył się na tryb działania.
– Tak. Jana Pawła II, siódmy, osiemnaście.
– Przyjadę. Znajdziemy mamę.
Odłożył słuchawkę.
Wanda Stefanowicz stanęła w progu pokoju syna:
– Kazik, co się stało?
– Mamo, znalazłem rozwalony telefon. Przesadziłem kartę SIM. Zadzwoniłem. Tam mała dziewczynka została sama. Na wózku inwalidzkim. Bez rodziny. Mam adres. Jadę.
– Jadę z tobą – kobieta zaczęła się szykować.
Wanda sama wychowała często chorego syna, wiedziała, co znaczy być samotną matką chorego dziecka. Teraz na emeryturze, syn dobrze zarabiał.
Zamówili taxi i ruszyli.
*
Dźwięk domofonu.
– Kto? – głosik brzmiał smutno.
– Jagódko, Kazimierz.
– Proszę wejść!
Drzwi do mieszkania były uchylone.
Weszli. Chuda dziewczynka na wózku spojrzała smutnymi oczyma:
– Znajdziecie moją mamę?
– Jak się nazywa? – Kazimierz przeszedł do sedna.
– Leokadia.
– Nazwisko?
– Kowalska.
– Stój, Kazik! – powstrzymała go matka, zwracając się do dziewczynki. – Jagódko, głodna jesteś?
– Tak…
I środkowa grupa wchodziła właśnie do szkoły, gdy poranne słońce rozświetliło jesienne kasztany przed budynkiem.

Idź do oryginalnego materiału