Zostać to znaczy być

newsempire24.com 11 godzin temu

Każdego ranka Wiesław wychodził ze swojej starej płyty w blokowisku na obrzeżach Łodzi punktualnie o 7:45. Nie dlatego, żeby miał gdzieś iść – emerytura, pracy dawno nie ma, dzieci wyfrunęły z gniazda. Po prostu ciało przywykło do tej godziny, do skrzypienia klatki schodowej, do chrupania żwiru pod butami, do chłodu, który wciska się w płaszcz choćby wiosną.

Mijał kiosk, gdzie sprzedawcy już choćby nie próbowali proponować kawy – wiedzieli: Wiesław zawsze nosił termos. Skinął uprzejmie głową, jakby mówił: „Wszystko w porządku. Wszystko po staremu”. Podwórko, ławki, apteka, schody poczty – wszystko znało jego krok. choćby psy uliczne przestały szczekać: wiedziały – swój.

Jego droga niezmiennie wiodła do ostatniej drewnianej ławki pod starym topolem. Była krzywa, z wygładzoną przez czas powierzchnią i wyżłobioną deską w środku. Kiedyś, dawno temu, to on, Wiesław, ją montował – wtedy pracował w ZGM-ie: wkręcał tabliczki, łatał dachy, wymieniał żarówki i śmiał się z chłopakami w przystankowej budce. Wtedy wydawało się, iż blok trzyma się właśnie na takich jak on. I ławka, i śruby, który ją trzymały, stały dalej – zardzewiałe, ale uparcie żywe.

Siadał, nalewał mocną herbatę w zakrętkę od termosu, rozkładał na kolanach gazetę, której nie czytał, tylko trzymał, jak coś niezmiennego. Patrzył, jak mijają go ludzie: jedni do szkoły, inni do pracy, jeszcze inni po sprawunki. Zmieniały się kurtki, buty, twarze, a on zostawał. Jak kotwica na skrzyżowaniu czasu.

Czasem ktoś przysiadał: staruszka z sąsiedniego klatkowca, wiecznie spóźniony uczeń, facet z owczarkiem, dziewczyna z kubkiem termicznym, nastolatek w słuchawkach. Siedzieli parę minut – i odchodzili. Wiesław zostawał. Jakby był częścią ławki – jej przedłużeniem, jej głosem, jej oddechem.

Pewnego dnia podeszła do niego kobieta koł czterdziestki. W płaszczu, z aparatem na szyi. Zawahała się, potem podeszła bliżej:

— Przepraszam, mogę pana sfotografować?

Uniósł brew:

— Mnie? A nie pomyliła się pani?

— Nie. Robię projekt. O tych, którzy nie wyjechali. O tych, którzy zostali. Pan… pan jest jak część miasta. Patrzy się na pana – i czuje, iż nie wszystko przepadło. Że ktoś jeszcze tu jest. Ktoś prawdziwy.

Uśmiechnął się, odłożył gazetę.

— No to fotografuj, skoro nalegasz. Tylko podpisz, iż nie śpię. Żeby nie pomyśleli, iż drzemię jak emeryt w parku.

— Napiszę, iż pan jest strażnikiem czasu – uśmiechnęła się.

— Tylko nie rób ponuro. Z blaskiem. Żeby nie smutno.

Po tygodniu jego zdjęcie pojawiło się w lokalnej grupie. Setki komentarzy: „Ja też go widuję co rano”, „On jest jak część ulicy”, „Bez niego podwórko to nie to samo”. Wiesław czytał, cicho się uśmiechał. I dalej siedział. Pił herbatę, trzymał gazetę. Czasem rozpoznawał w oczach przechodniów to samo spojrzenie – uważne, wdzięczne.

Wiosną przyszli robotnicy – wymienić ławkę. Nowa, szara, metalowa. Zimna. Bez zapachu drewna i bez śladów czasu. Robotnik spojrzał na Wiesława, spytał:

— Szkoda?

Skinął głową, ale nie na ławkę – na cień, który kiedyś z niej padał.

— Szkoda. Ale nie tylko mnie.

Nie przeszkadzał. Po prostu wieczorem, gdy wszystko ucichło, wrócił. Przyniósł puszkę brązowej farby i pędzel. Usiadł, cieniutko domalował pęknięcie – dokładnie tam, gdzie było na starej desce. Jak pamiątkę. Jak znak.

Potem usiadł, nalał herbaty, rozłożył gazetę. I nagle nowa ławka lekko skrzypnęła. Jakby uznała go za swojego.

Od tamtej pory znów tam siedział. W tym samym miejscu. W tym samym czasie. Tylko ławka inna. Ale herbata – ta sama: gorzka, z lekkim metalicznym posmakiem. I gazeta – taka sama. I ludzie – ci sami, tylko trochę starsi. Mijają go, kiwają głową. Ktoś się zatrzyma, ktoś powie „dzień dobry”. A pewien chłopiec, przechodząc z mamą, szepnął:

— Mamo, to ten pan. Ze zdjęcia. On naprawdę żyje!

Czasem, by zostać – nie trzeba nigdzie iść. Nie trzeba mówić głośno. Wystarczy być. W jednym miejscu. Długo. I z sercem. Żeby pewnego dnia ktoś, zatrzymując się na chwilę, pomyślał: „Dobrze, iż on tu jest”. I cicho – bardzo cicho – uśmiechnął się.

Idź do oryginalnego materiału